[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.By³o ich z tuzin, mo¿e wiêcej.Oszala³e twarze, g³oœny œmiech, wyci¹gniêterêce.Dane wsta³ i zacz¹³ deklamowaæ z patosem.Z ust œcieka³a mu œwie¿a krew.G³osmia³ zachrypniêty.- Jesteœmy Wybrañcami! Stajemy siê Nimi! Bêdziemy.Billie konwulsyjnie nacisnê³a w³aœciwy klawisz i przerwa³a ponure widowisko.Ekran zgas³, po chwili us³ysza³a tekst komercyjnej reklamy.Wzdrygnê³a siê.Spostrzeg³a nagle, ¿e stoi i bije piêœciami w fotel.Ucieka³a w ten sposóbprzed szaleñstwem.Po chwili przycisnê³a obie piêœci do ust i pobieg³a do koszana œmieci stoj¹cego w k¹cie pokoju.Zwymiotowa³a.Po kilku sekundachzwymiotowa³a powtórnie.I jeszcze raz.Powoli wraca³a do rzeczywistoœci.Jej spazmy przesz³y powoli w dr¿enie cia³a.Oddycha³a gwa³townym krótkim oddechem.- Uspokój siê - powiedzia³a cicho do siebie.- Przestañ.Uspokój siê!Przetar³a za³zawione oczy.Sny musia³y byæ zbyt ciê¿kie do zniesienia dla tychludzi, którzy widzieli wal¹cy siê œwiat, którzy widzieli ich gin¹ce rodziny.Ona jest inna.Tamci byli chorzy, otêpiali, a ona jest tutaj i mo¿e coœzmieniæ.- W porz¹dku - powiedzia³a sobie i wyprostowa³a siê.Kwaœny zapach wymiotówwydobywa³ siê z kosza i ska¿a³ powietrze w ca³ym pomieszczeniu.Billie poczu³anag³¹ wœciek³oœæ.Ta królowa i jej cholerne transmisje doprowadzi³y tych ludzido szaleñstwa.Wywo³a³y niepowstrzyman¹ falê zabójstw.Wstrz¹sn¹³ ni¹ dreszcz, gdy ociera³a usta wierzchem trzês¹cej siê d³oni.Wci¹gnê³a g³êboko powietrze.Wiedzia³a, ¿e twarz umieraj¹cego ch³opca bêdzie doniej powracaæ.Có¿, tego nie zmieniæ.Teraz musi siê skoncentrowaæ na tym, cozmieniæ mo¿e.Wilks delikatnie zamkn¹³ d³oñ na jednej z jêdrnych, ma³ych piersi Leslie.Przeci¹gnê³a siê z rozkoszy i w³asn¹ d³oñ po³o¿y³a na jego.Uœmiechnê³a siê.Le¿eli nadzy wœród pomiêtych, przepoconych przeœcierade³.W powietrzu unosi³siê zapach ich niedawnego aktu.Wilks podpar³ siê na ³okciu.Czu³ siê odprê¿onyi spokojny.Leslie by³a dobr¹ kochank¹, bieg³¹ we wszelkich pieszczotach, leczbez chêci dominowania.- Mmm - zamrucza³a cicho i otworzy³a oczy.- NieŸle, sier¿ancie.Powinieneœzostaæ awansowany.Wilks uœmiechn¹³ siê szeroko.- Pewnie.Myœlê, ¿e jestem dobry w musztrowaniu.Raz, dwa, raz, dwa, raz,dwa.Leslie zrobi³a zdziwion¹ minê.- Ej ¿e, twój ¿art jest dwuznaczny.- Co? No tak, jestem dowcipnisiem.- Choleeera.Le¿eli przez chwilê bez s³owa, zajêci w³asnymi myœlami.Wilks przypomnia³ sobiesw¹ niedawn¹ rozmowê z Bako.Sprawa istnienia królowej matki nie zaw³adnê³a bezreszty jego umys³em, wiêc udowodnienie tego komuœ, kto nie zna³ Billie -konkretnie genera³owi - mog³oby przerosn¹æ mo¿liwoœci ich ma³ej grupki.- Dok¹d siê wybieracie, Dawidzie?- Hmm?- Do królowej ze snów.Pójdziecie tam, niezale¿nie gdzie to jest.¯eby j¹schwytaæ.By³o to stwierdzenie, nie pytanie.- Nie wiem - powiedzia³ szczerze.- Wszystko ci¹gle stoi pod znakiem zapytania.Oficjalna droga jest nie do przejœcia.Potrz¹sn¹³ g³ow¹.- Nawet jeszcze nie wiemy, gdzie ona jest.Zapytaj mnie, gdy bêdê wiedzia³wiêcej.- Zamierzasz wybraæ siê w podró¿ tylko na podstawie tych ulotnych wizji?- Jeszcze mniej.Nie œni³em tych snów.Ale ty tak.Wierzysz w to?- Tak, myœlê, ¿e to prawda.- Opar³a g³owê na jego nagiej piersi.- Zrobiêwszystko, by tylko wam pomóc.Wilks zatacza³ palcami ma³e kó³ka po g³adkiej skórze jej brzucha, potem posun¹³d³oñ ni¿ej.Lekko dotkn¹³ ³ona.- Tak? Wszystko?Przycisnê³a siê do niego i zamknê³a oczy.Jego cz³onek wyprê¿y³ siê, napieraj¹cna smuk³e nogi Leslie.Ona wsunê³a siê leniwie na niego, a delikatny uœmiechskrzywi³ jej k¹ciki warg.- Naprawdê jesteœ dobry w musztrowaniu, sier¿ancie.A teraz opowiedz mi, cojest do strzelania, a co do zabawy.?Siedz¹ca samotnie w pokoju Ripley wy³¹czy³a komputer i ziewnê³a szeroko.Setkimyœli przebiega³o jej po g³owie.By³o ju¿ póŸno, a wszystkie pigu³ki, którewziê³a na ból g³owy, nie podzia³a³y.Silniejsze œrodki wymaga³y kontrolilekarza, a to nie sz³o w parze z jej pogard¹ dla medyków.Zmarszczy³a brwi.Swoj¹ drog¹, sk¹d to siê wziê³o.Musia³ to wywo³aæ ten d³ugihipersen, albo coœ posz³o nie tak w szpitalu, kiedy j¹ wybudzano.W ¿adensposób nie mog³a sobie przypomnieæ, czy przed tym wydarzeniem te¿ cierpia³a nabóle g³owy.W³aœciwie nie by³o to wa¿ne.Nie by³ to najwa¿niejszy problem.Pozatym spowodowany by³ pewnie ci¹g³ym stresem.Poczu³a zadowolenie, ¿e znaleŸli têplanetê.Obie osoby, z którymi rozmawia³a Billie i ona sama, wskaza³y na tensam system, Leslie okreœli³a go jako bardzo prawdopodobny.Podesz³a do ³Ã³¿ka i potar³a piêœciami oczy.Potem po³o¿y³a siê, nie zadaj¹csobie trudu œci¹gniêcia ubrania.Od pewnego czasu nie widzia³a siê z Wilksem iciekawa by³a, czy zdoby³ jakieœ informacje o transporcie wojskowym.Najlepiejby³oby wyruszyæ maj¹c oparcie w Stacji, ale je¿eli nie.Có¿, istniej¹ innesposoby.Pomyœla³a o swoim œnie na jawie.Twarz Bishopa zaskoczy³a j¹ sw¹ realnoœci¹.Lubi³a tego androida, pomimo swej awersji do wszelkich syntetyków.Jednak jegoobecnoœæ w myœlach oznacza³a coœ z³ego.By³a nie na miejscu, nie w jejpamiêci.Medycy i sztuczni ludzie - œwiat nauki i osobistych demonów.Mo¿e wszyscy s¹szaleni.Mo¿e jej pomys³ nie by³ niczym innym, tylko koszmarem ob³¹kanejkobiety.Mo¿e.Ripley zapad³a w sen.ROZDZIA£ 6Peter Schell by³ ciê¿ko zbudowanym, starszym mê¿czyzn¹, którego normalnymwyrazem twarzy by³a ponura, groŸna mina
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL