[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszcze trochê.Na razie niewielu dzia³a siêkrzywda, ale jeœli sytuacja siê nie zmieni, niechybnie wybuchn¹ zamieszki.Wszed³ Timmy Locan, zamówi³ piwo i stan¹³ obok Smedsa.Nie odzywa³ siê przezchwilê.— Mo¿e poszlibyœmy siê przejœæ, jak skoñczymy?— Dobra.Przyda mi siê trochê ruchu.— O co chodzi? — zapyta³ Smeds, kiedy odeszli ju¿ spory kawa³ek od „TrupiejCzaszki" i przeszli przez teren zabudowany.Tutaj nikt ich nie pods³ucha.— Pamiêtasz tego doktorka, który bada³ moj¹ rêkê, jak przyjechaliœmy domiasta?— Tak.— Smeds poczu³ uk³ucie winy.Nie powiedzieli innym, co zrobili z Ryb¹.Tully'emu by³o tak wszystko jedno, ¿enie spostrzeg³ nawet, i¿ lekarza i czarodzieja nie ma ju¿ poœród ¿ywych.Timmyto zauwa¿y³ i Smeds przypuszcza³, ¿e ¿ywi uzasadnione podejrzenia wobec takniezwyk³ego zbiegu okolicznoœci.— Co z nim?— Wygl¹da na to, ¿e zarazi³ siê ode mnie, a potem zarazi³ swoich pacjentów.Aoni z kolei roznieœli to dalej.Nie jest to prawdziwa zaraza, bo inaczejzachorowa³oby ca³e miasto, ale parê setek ju¿ siê zarazi³o.Ci, którzy choruj¹najd³u¿ej.No có¿.Maj¹ siê gorzej ni¿ ja.Wczoraj pewna kobieta pope³ni³asamobójstwo.Dziœ rano facet, któremu poczernia³o ca³e ramiê, zabi³ czworoswoich dzieci, a potem siebie.— To straszne.Prawdziwa makabra.Ale nic nie mo¿emy z tym zrobiæ.— Wiem.Rzecz w tym, ¿e Szarzy zaczynaj¹ coœ wêszyæ.Przes³uchuj¹ ka¿dego zczarn¹ chorob¹.Z pytañ, które zadaj¹, wynika, ¿e domyœlaj¹ siê zwi¹zkupomiêdzy chorob¹ a srebrnym grotem.Chc¹ koniecznie znaleŸæ kogoœ, kto go mia³i coœ wie.Kogoœ takiego jak ja.— Nie musisz siê martwiæ, Timmy.Nie trafi¹ do ciebie.— Tak s¹dzisz? Te suki nie ¿artuj¹, Smeds.Co bêdzie, jeœli odkryj¹, ¿ewszystkie œlady prowadz¹ do lekarza, który wykorkowa³ akurat wtedy, kiedychoroba zaczê³a siê rozprzestrzeniaæ? Pomyœl¹, ¿e spotka³ go nieszczêœliwywypadek, bo ktoœ, kogo leczy³, nie chcia³ zostawiæ po sobie wspomnieñ.Wiedz¹ju¿, ¿e jedynym lekarstwem jest amputacja zaatakowanej czêœci.Wkrótce Szarzydostan¹ rozkaz schwytania wszystkich z obciêt¹ rêk¹.— Mo¿e masz racjê.Lepiej dowiedzmy siê, co Ryba o tym myœli.Ryba przyzna³ racjê Timmy'emu.Z ca³¹ pewnoœci¹ Gossamer i Jedwabna Pajêczynawydadz¹ taki rozkaz.By³y zdecydowane na wszystko.Ryba zastanowi³ siê g³êboko.— S¹dzê, ¿e ju¿ czas wypuœciæ trochê dymu.— Co masz na myœli? — zapyta³ Smeds.— Ta sytuacja nie mo¿e trwaæ wiecznie.Miasto jest jak zakorkowana butelka.Musi wybuchn¹æ, a kiedy to nast¹pi, uwolnimy siê razem ze wszystkimi.Do tegoczasu puœcimy ich fa³szywym tropem albo wykorzystamy mo¿liwoœæ spowodowaniachaosu, któr¹ sami nam stworzyli.W ten sposób kupimy sobie trochê czasu.Smeds by³ zdezorientowany.Nastêpne s³owa Ryby wprawi³y go w jeszcze wiêkszeoszo³omienie.— Pozb¹dŸcie siê ca³ego srebra.Zostawcie z³oto, miedŸ i klejnoty, alepozb¹dŸcie siê srebra.Smeds, powiadom Tully'ego, ale nie pozwól, ¿eby ciêoszuka³.— Co siê dzieje?— Rób, co mówiê.Zrobili, co im kaza³.Nawet Tully, który po lekcji o œmiercionoœnej sileniebacznie wypowiedzianego s³owa sta³ siê niezwykle rozs¹dny i sk³onny dowspó³pracy.XLIIPrzybyliœmy do Wios³a, spuszczaj¹c siê z wieloryba po linach z przytroczonymido pleców baga¿ami.Towarzyszy³o nam kilka stworzeñ z Równiny.Kiedy za³o¿ymybezpieczny obóz, przyjdzie ich wiêcej.Dowódca menhirów chcia³, aby by³o przynas dwóch jego kamiennouchych przyjació³.Mieli zadbaæ o szybk¹ komunikacjê wrazie potrzeby.W porz¹dku.Lepiej mieæ pewnoœæ, ¿e wszystko funkcjonuje tak, jak chce tego Drzewo.— Jesteœmy w punkcie wyjœcia — powiedzia³ Kruk, kiedy stanêliœmy na ziemi.Odzyska³ dawn¹ kondyncjê.Sta³ siê niemal tym samym facetem, którego kiedyœpozna³em.— I znowu jest zimno i mokro — zrzêdzi³em.Kiedy wyje¿d¿aliœmy, koñczy³a siêzima, a teraz skrada³a siê z powrotem.Opad³y liœcie i w ka¿dej chwili mogliœmyspodziewaæ siê œniegu.— Lepiej nie marudŸmy.Zróbmy, co jest do zrobienia, izmywajmy siê st¹d
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL