[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Reszta jej myœli by³a gdzie indziej.- Nienajlepsze.Jeœli jednak to im sprawia przyjemnoœæ, to chyba…- Masz œwiêt¹ racjê.Te kutasy powariowa³y.Ale to ich uspokaja.Naczelnik i jazgadzaliœmy siê pod tym wzglêdem.Andrews zawsze mówi³, ¿e to dobrze, i¿ Dilloni jego ho³ota za³apali siê na to œwi¹tobliwe pieprzenie.S¹ przez to bardziejpotulni.Odwzajemni³a jego spojrzenie.- Nie jesteœ religijny?- Ja? Nie, za cholerê.Mam swoj¹ pracê.- Zamyœli³ siê.- Ekipa ratunkowadotrze tu pewnie za cztery, piêæ dni.Góra szeœæ.Otworz¹ drzwi, wlez¹ doœrodka z elkaemami i zabij¹ sukinsyna.Mam racjê?- Czy przysz³a od nich jakaœ wiadomoœæ? - zapyta³a niezobowi¹zuj¹cym tonem.- Nie.Aaron by³ bardzo zadowolony z sytuacji.I z siebie.Z tej kaba³y z pewnoœci¹wyniknie parê dobrych rzeczy.- Otrzymaliœmy tylko : „Wiadomoœæ odebrano.” ¯adnych szczegó³Ã³w.Potem przysz³ocoœ, co mówi³o, ¿e ty jesteœ spraw¹ o najwy¿szym priorytecie.Znowu bezwyjaœnieñ.Nie mówi¹ nam za du¿o.Jesteœmy na dupnym koñcu kija.- Pos³uchaj - zaczê³a ostro¿nie.- Jeœli Towarzystwo zechce go st¹d zabraæ…- Zabraæ go? ¯artujesz? To nie wariaci, rozumiesz.Zabij¹ go natychmiast.Zmarszczy³ brwi.Nic nie pojmujê, pomyœla³.Czasami wydawa³o mu siê, ¿edoskonale rozumie tê niezwyk³¹ kobietê, lecz momentami zabija³a mu klina.Có¿,rozumienie jej nie nale¿a³o do jego obowi¹zków.Mia³ j¹ tylko utrzymaæ przy¿yciu.Tego chcia³ Weyland-Yutani.Teraz, gdy Andrewsa ju¿ nie by³o, a obcyznalaz³ siê w bezpiecznym zamkniêciu, zacz¹³ dostrzegaæ w tej sytuacjisposobnoœæ dla siebie.Nie tylko sprawowa³ tu teraz funkcjê kierownicz¹, leczrównie¿ jemu mia³ przypaœæ w udziale przywilej przywitania przedstawicielaTowarzystwa i wyjaœnienia mu sytuacji.Móg³ sprawiæ, ¿e zwierzchnicy gozapamiêtaj¹, podobnie jak ostatnie wydarzenia.Mo¿e otrzyma za to premiê albo,jeszcze lepiej, zostanie wczeœniej odwo³any z Fioriny.Mo¿e nie by³y tonierealne nadzieje.Poza tym po latach wys³ugiwania siê Andrewsowi i po tym, przez co przeszed³przez parê ostatnich dni, zas³u¿y³ sobie na wiele.- Hej, naprawdê siê tym przejmujesz, co? Dlaczego? Czym siê martwiæ? Tocholerstwo jest bezpiecznie zamkniête i nie mo¿e nam nic zrobiæ.- Nie chodzi o obcego.Chodzi o Towarzystwo.Star³am siê z nimi w tej sprawieju¿ dwukrotnie - zwróci³a siê w jego stronê.- Pragnêli zdobyæ jedno z tychstworzeñ ju¿ od czasu, gdy odkryli je moi dawni towarzysze.Do badañ nad broni¹biologiczn¹.Nie rozumiej¹, z czym maj¹ do czynienia.Nie obchodzi mnie, iledanych na ten temat zgromadzili.Obawiam siê, ¿e mog¹ spróbowaæ zabraæ go zesob¹.Wbi³ w ni¹ wzrok.Jego uczciwe niedowierzanie uspokoi³o j¹.Przynajmniej w tejchwili nie by³a pozbawiona sojuszników.- Zabraæ go? ¯e niby ¿ywego? Na Ziemiê?Skinê³a g³ow¹.- Na pewno ¿artujesz.- Spójrz mi w oczy, Aaron.Ten temat nie sk³ania mnie do ¿artów.- Cholera, mówisz powa¿nie.To szaleñstwo.Musz¹ go zabiæ.Ripley uœmiechnê³a siê z przek¹sem.- Racja.Rozumiem wiêc, ¿e w tej sprawie siê zgadzamy?- Masz cholern¹ racjê - odrzek³ z ferworem.By³ po jej stronie, zaduma³a siê.Jak na razie.Towarzystwo potrafi³omanipulowaæ ludŸmi i sk³aniaæ ich do zmiany stanowiska.Nie mówi¹c ju¿ owyznawanych wartoœciach.W ambulatorium panowa³a cisza.Spokój powróci³ do kompleksu, nawet jeœli nie doniektórych z jego mieszkañców.Zaniepokojony, ¿e gdy zabrak³o Clemensa, czêœæ zwiêŸniów, których przybycie na Fiorinê wywo³ane by³o, przynajmniej w pewnymstopniu, nadu¿ywaniem ró¿nych zabronionych farmaceutyków, mog³a spróbowaækradzie¿y ich lub ich chemicznych kuzynów z regulaminowego schowka, Aaronwys³a³ Morse’a, ¿eby mia³ na nie oko, podobnie jak na jedynego lokatoraambulatorium.Morse siedzia³ na jednym z ³Ã³¿ek i czyta³ ksi¹¿kê.Nie nale¿a³ do ludzi,których przygnêbia³ panuj¹cy na Fiorinie brak materia³Ã³w rozrywkowych, poniewa¿nigdy nie by³ nimi szczególnie zainteresowany.On, cz³owiek czynu, przynajmniejw dawnych, bardziej aktywnych dniach, teraz by³ mówc¹, specjalist¹ odwspominek.Mimo faktu, ¿e znali siê z Morse’em i pracowali ramiê przy ramieniu od lat,Golic nie przywita³ go w chwili wejœcia i od tej pory nie odezwa³ siê anis³owem.Wreszcie masywny wiêzieñ odwróci³ twarz od œciany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL