[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Marianna zaczerwieniła się, słysząc tę uwagę, która jednak sprawiła jej widać zadowolenie.Po dziesięciu minutach poważnego namysłu wróciła do siostry i powiedziała z serdecznym, miłym uśmiechem: - Może masz rację, Eleonoro, może postąpiłam nieroztropnie, jadąc do Allenham, ale pan Willoughby tak bardzo pragnął mi je pokazać, a to, powiadam ci, uroczy dom.Na górze ma jeden wyjątkowo ładny salonik.wymiary w sam raz na codzienny użytek.umeblowany nowocześnie byłby rozkoszny.To narożny pokój z oknami na dwie strony świata.Z jednego widzisz trawnik do gry w kule, za nim piękny las na zboczu, z drugiego masz widok na kościół i wieś, a dalej wznoszą się te wspaniałe strome wzgórza, które nas tylekroć zachwycały.Nie wyglądał awantażownie, bo sprzęty stanowią doprawdy żałosny widok.ale gdyby go tak przemeblować.Willoughby powiada, że za kilkaset funtów można by z tego zrobić jeden z najprzyjemniejszych letnich saloników w Anglii.Gdyby inni nie przeszkadzali Eleonorze słuchać, siostra opisałaby jej z równym zachwytem wszystkie pozostałe pokoje w oglądanym niedawno domu.ROZDZIAŁ XIVNagły wyjazd pułkownika Brandona i uparta odmowa podania przyczyny stanowiły pokarm dla myśli pani Jennings przez trzy dni i temat jej nieustannych rozważań.Wielka to była ciekawska, interesowało ją żywo wszystko, co tyczyło znajomych.Zastanawiała się więc bez przerwy nad powodem jego wyjazdu, była przekonana, że otrzymał jakieś złe wiadomości, i rozważała kolejno całą listę wszelakich nieszczęść, jakie mu się mogły przytrafić, wychodząc z założenia, że wszystkich przecież nie uda mu się uniknąć.- Pewna jestem, że to sprawa bardzo melancholijnej natury - oznajmiła.- Można to było wyczytać z jego twarzy.Nieszczęsny! Obawiam się, że jego interesy fatalnie wyglądają.Nigdy nie szacowano dóbr Delaford na więcej niż dwa tysiące funtów rocznie, a brat zostawił majętność strasznie zapuszczoną.Przypuszczam, że posłali po niego w sprawach finansowych, no bo w jakich by innych? Ciekawam, czy tak.Dałabym wiele, żeby znać prawdę.Może jednak chodziło o pannę Williams, tak, im dłużej o tym myślę, tym bardziej się skłaniam ku przekonaniu, że jednak o nią musiało chodzić, przecież tak się zmieszał, kiedy o niej wspomniałam.Może zachorowała w Londynie? To najbardziej prawdopodobne, bo zdaje się, że ona jest dość słabego zdrowia.Tak, pójdę w zakład o wszystko, że szło o pannę Williams.Nie bardzo to możliwe, by go teraz trapiły sprawy majątkowe, bo to człowiek ogromnie roztropny i na pewno już zdążył wyprowadzić majątek na czyste wody.Ciekawam, co też to takiego było! Może jego siostra poczuła się gorzej w Awinionie i posłała po niego? Ten nagły wyjazd bardzo to czyni prawdopodobnym.No cóż, z całego serca życzę mu końca kłopotów i dobrej żony na ostatek.Takie to domysły i rozważania snuła pani Jennings.Z każdym nowym przypuszczeniem zmieniała zdanie, a wszystkie, w miarę jak powstawały, wydawały się równie prawdopodobne.Chociaż pomyślność pułkownika Brandona bardzo leżała Eleonorze na sercu, nie potrafiła poświęcić jego nagłemu wyjazdowi całego swego zainteresowania, jak tego żądała od niej pani Jennings.Nie tylko bowiem sprawa nie zasługiwała jej zdaniem na to ustawiczne zdumienie czy ciągłe domysły, ale istniały inne problemy, które budziły jej ciekawość.Szło mianowicie o zdumiewające milczenie Marianny i pana Willoughby'ego w przedmiocie, który - a musieli to wiedzieć - szczególnie wszystkich interesował.To ustawiczne milczenie było coraz dziwniejsze i coraz bardziej niepojęte przy usposobieniu obydwojga.Eleonora nie mogła zrozumieć, czemu nie wyznają otwarcie matce i siostrom tego, czego dowodzili nieustannie swoim zachowaniem.Łatwo mogła pojąć, że, być może, nie będą mogli się zaraz pobrać, chociaż bowiem Willoughby był niezależny majątkowo, nie można go było uważać za człowieka zamożnego.Sir John oceniał dochód z jego majątku na sześćset do siedmiuset funtów rocznie, ale młody człowiek żył znacznie ponad stan i często narzekał na swoją biedę.Nie potrafiła jednak odpowiedzieć sobie na pytanie, jaki mają powód trzymania w sekrecie zaręczyn, które dla nikogo nie stanowiły przecież tajemnicy.Było to tak sprzeczne z ich przekonaniami i sposobem bycia, że czasem zakradała się do jej duszy wątpliwość, czy też oni w ogóle są zaręczeni, i to nie pozwalało jej zadać Mariannie pytania wprost.Trudno o bardziej jasne świadectwo uczucia niż zachowanie pana Willoughby'ego.Mariannie okazywał ową szczególną czułość, płynącą z kochającego serca mężczyzny, resztę rodziny otaczał serdecznym przywiązaniem synowskim i braterskim.Kochał ich domeczek jak własny, spędzał w nim o wiele więcej czasu niż w Allenham, a jeśli nie spotkali się we dworze na takim czy innym towarzyskim zebraniu, wiadomo było, że młodzieniec zakończy poranny spacer wizytą u pań, gdzie spędzi resztę dnia u boku Marianny, a jego ulubiony wyżeł będzie leżał u jej stóp.Pewnego wieczora, mniej więcej w tydzień po wyjeździe pułkownika Brandona, otworzył ze wszystkim swoje serce, wyjawiając uczucia, jakimi obdarza otaczające go w tym domu przedmioty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL