[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.William, który postanowił, że ten ostatni dzień spędzi wyłącznie na rozrywkach, poszedł polować na bekasy; Edmund, jak sądziła nie bez podstaw, siedział na plebanii; pozostawiona na pastwę utyskiwań pani Norris, która była zła, ponieważ ochmistrzyni postawiła na swoim w sprawie kolacji, Fanny, która nie mogła, tak jak ochmistrzyni uciec przed ciotką – została wreszcie doprowadzona do stanu, w którym wszystko, co miało związek z balem, wydawało się nieszczęściem.Na koniec, kiedy odesłano ją na górę z ostatnim zmartwieniem, czyli poleceniem ubrania się na bal, szła do swego pokoju tak niechętnie, tak wyzbyta uczucia radości, jakby jej zabroniono w tej radości udziału.Gdy tak szła po schodach, pomyślała o wczorajszym dniu; o tej samej mniej więcej godzinie wracała z plebanii i zastała Edmunda we Wschodnim Pokoju.– A gdybym go miała tam i dzisiaj zastać? – pomyślała, popuszczając wodze serdecznej fantazji.– Fanny – zabrzmiał w tej chwili głos tuż obok.Drgnęła, a podniósłszy wzrok zobaczyła na podeście, na który właśnie weszła, Edmunda, który stał u stóp drugiej kondygnacji.Podszedł do niej.Wyglądasz na zmęczoną i wyczerpaną, Fanny.Zbyt długo spacerowałaś.– Nie, nie wychodziłam w ogóle.– Wobec tego męczyłaś się w domu, a to jeszcze gorsze.Lepiej gdybyś była na dworze.Fanny nie lubiła narzekać, najłatwiej więc było jej zmilczeć; on patrzył na nią życzliwie, jak zawsze, ale widziała, że szybko przestał myśleć o jej wyglądzie.Wydawał się osowiały: musiało coś zajść, coś, co nie miało z nią związku.Ruszyli razem na górę, pokoje mieli na tym samym piętrze.– Wracam od państwa Grant – powiedział wreszcie.– Zapewne zgadujesz, po com tam poszedł.– Wydawał się tak tego pewny, że Fanny, która potrafiła myśleć tylko o jednym, nie mogła dobyć słów, bliska omdlenia.– Chciałem poprosić pannę Crawford o dwa pierwsze tańce – wyjaśnił, co przywróciło Fanny do życia, pozwalając jej wymamrotać coś, czego się jej zdaniem spodziewał, a mianowicie zapytać o rezultat.– Owszem – odparł – przyjęła zaproszenie, ale z uśmiechem krzywo przylepionym do warg powiedziała, że po raz ostatni będzie ze mną tańczyć.Nie mówiła poważnie.Tak sądzę, taką mam nadzieję, jestem pewny, że nie mówiła poważnie, ale wolałbym tego nie słyszeć.Nigdy nie tańczyła z duchownym, powiedziała, i nigdy tańczyć nie będzie.Jeśli o mnie idzie, wolałbym, żeby nie było żadnego balu, kiedy.to znaczy nie w tym samym tygodniu, nie w tym samym dniu; jutro wyjeżdżam z domu.– Bardzo mi przykro – wydusiła wreszcie Fanny – że zdarzyło się coś, co ci sprawiło przykrość.To miał być radosny dzień.Takie intencje miał wujaszek.– Och, tak, tak, i to będzie radosny dzień.Wszystko się dobrze skończy.To tylko chwilowe poirytowanie.W gruncie rzeczy wcale nie myślę, że bal jest nie w porę; przecież to nie ma znaczenia.Ale, Fanny – zatrzymał ją, ujmując jej rękę, i mówił cicho i poważnie – ty rozumiesz, co to wszystko znaczy.Widzisz, jak to jest, i możesz mi powiedzieć, pewno lepiej, niż ja mogę powiedzieć tobie, jak i dlaczego jestem zirytowany.Pozwól, bym z tobą chwilę porozmawiał.Jesteś taką życzliwą, taką życzliwą słuchaczką.Zraniła mnie dzisiaj swoim zachowaniem i nie mogę sobie z tym dać rady.Wiem, że ona ma słodkie usposobienie, nieskazitelne, takie jak twoje, ale wpływ towarzystwa, w jakim przebywała poprzednio, sprawia, że ona się wydaje – że to, co mówi, opinie, jakie wygłasza, mają niekiedy posmak czegoś niedobrego.Ona nie myśli źle, ale mówi, mówi żartobliwie, lecz chociaż wiem, że to żarty, ogromnie mnie to boli.– To skutek wychowania – powiedziała łagodnie Fanny.Edmund, rzecz jasna, przytaknął.– Tak, ci wujostwo! Wyrządzili krzywdę najszlachetniejszemu umysłowi – bo, Fanny, muszę ci wyznać, że czasem mi się zdaje, iż to coś więcej niż sposób bycia, to tak jakby jej umysł był skażony.Fanny miała wrażenie, że jest to odwoływanie się do jej sądów, i dlatego po chwili zastanowienia powiedziała:– Jeśli chcesz mieć we mnie tylko słuchaczkę, jestem do twojej dyspozycji, ale nie nadaję się na doradcę.Nie proś mnie o radę.Nie mam kwalifikacji po temu.– Masz słuszność, Fanny, nie przyjmując takiej roli, ale nie obawiaj się, to jest sprawa, w której nigdy nie powinienem prosić o radę.To jest tego rodzaju sprawa, w której lepiej w ogóle nie prosić o radę, i sądzę, że niewielu o nią prosi, chyba że chcą argumentów przeciwko własnemu sumieniu.Chcę tylko mówić do ciebie.– I jeszcze jedno – wybacz śmiałość – ale zważaj, jak do mnie mówisz.Nie mów mi czegoś, czego później będziesz żałował.Może przyjść chwila.– Krew napłynęła jej do twarzy przy tych słowach.– Fanny najdroższa – zawołał Edmund, przyciskając jej dłoń do ust tak gorąco, jakby to była dłoń panny Crawford.– Jakaż ty jesteś uważająca! Ale w tym wypadku to zbędne.Ta chwila nigdy nie nadejdzie.Taka chwila, o jakiej mówisz, nigdy nie przyjdzie.Zaczynam sądzić, że to jest niemożliwe; szanse są coraz mniejsze.A nawet gdyby przyszła – nie będziemy mieli we wspomnieniach ani ty, ani ja, niczego, czego moglibyśmy się bać, bo ja nigdy nie będę się wstydził moich skrupułów; jeśli zaś one znikną, to tylko dzięki zmianom, jakie się w niej dokonają, tym bardziej dla niej chlubnych, że pozostanie pamięć jej wad.Jesteś jedyną istotą na świecie, której mógłbym zawierzyć to, com powiedział; ale ty zawsze wiedziałaś, co o niej myślę; ty możesz świadczyć, Fanny, żem nigdy nie był zaślepiony.Ileż to razy rozmawialiśmy ojej drobnych przywarach.Nie lękaj się o mnie.Niemal już się wyrzekłem wszelkich poważnych o niej myśli.Musiałbym jednak być głupcem, gdybym, cokolwiek się stanie, potrafił myśleć o twojej dobroci i współczuciu bez najgłębszej wdzięczności.Powiedział dość, by zachwiać doświadczeniem osiemnastolatki.Powiedział dość, by w sercu Fanny zawitało nieco radośniej szych niż dotychczas uczuć.Odparła więc z pogodniejszą twarzą:– Tak, jestem pewna, że ty nie byłbyś do tego zdolny, choć inni może tak.Nie boję się usłyszeć tego, co mi chcesz powiedzieć.Nie stawiaj sobie żadnych ograniczeń.Mów wszystko, co chcesz mówić.Byli teraz na drugim piętrze i ukazanie się pokojówki położyło kres rozmowie.Ze względu na dobre samopoczucie Fanny był to najwłaściwszy moment: gdyby Edmund mógł mówić przez następne pięć minut, niewykluczone, że darowałby sobie wszystkie wady panny Crawford i własną melancholię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL