[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieszczêœcie w tym, ¿e nikogo innego nie ma, tylko ten oprychi my.Tereska pomyœla³a, ¿e ona by nie uciek³a.Wypoczê³a ju¿ po pierwszych mêcz¹cychdniach, czu³a w sobie nadmiar si³ i wigoru, nadmiar chêci do ¿ycia i jakiegoœdzia³ania, czu³a, jak umys³ jej domaga siê ¿eru i z uciech¹ ch³onie wszelkieniezwyk³e wydarzenia.Gdyby nie napatoczy³a siê kamienno-arystokratycznazagadka, zapewne czegoœ by jej brakowa³o i sama musia³aby coœ wymyœliæ.Zagadkaprezentowa³a siê nader okazale i Tereska nie mia³a najmniejszego zamiarurezygnowaæ z atrakcji.W przeciwieñstwie do Okrêtki, ¿ywi³a nadziejê, ¿e bêdzieto coœ potê¿nego i one obie znajd¹ siê w samym œrodku zamieszania.- Tym bardziej musimy siê zastanowiæ - powiedzia³a stanowczo.- Uwa¿am, ¿ewiemy bardzo du¿o.Licz na palcach.Po pierwsze, jacyœ ludzie czegoœ tu szukaj¹i ju¿ rozumiem, co znaczy³a tamta rozmowa na jeziorze.Jeden ba³ siê, ¿e ktoœsiê zorientuje, ¿e on szuka, a drugi go uspokaja³.Mia³ racjê, co komu z tegoodkrycia, skoro i tak nie bêdzie wiedzia³, kto szuka i czego.- Exemplum: my - mruknê³a jadowicie Okrêtka.- No w³aœnie.Po drugie, wiemy, ¿e szuka zabytków pod kamieniami.Szuka wtajemnicy, a zatem nielegalnie.W ka¿dym razie w podejrzanym celu.Po trzecie,wiemy kto.Arystokrata.Wiemy, jak wygl¹da, wiemy, ¿e ma nadludzkie si³y,samochód i ponton.- Sk¹d wiesz, ¿e ponton?- Teraz w³aœnie sobie uœwiadomi³am, co to by³o to coœ, co le¿a³o na tylnymsiedzeniu.Du¿e, gumowe, szare i w pierwszym momencie myœla³am, ¿e takinietypowy materac.Gdzie nie mo¿e dojechaæ, tam dop³ywa.Wiemy, ¿e nazywa siêKazimierz Koprzyc.S³uchaj¹ca w skupieniu Okrêtka poruszy³a siê gwa³townie.- To wcale nie musia³o byæ jego prawdziwe nazwisko.- Ale uzgodni³ z tym, który ma pisaæ, ¿e wystêpuje jako Kazimierz Koprzyc.W¹tpiê, czy to jest fa³szywe nazwisko, bo dosta³ trzy listy od trzech ró¿nychosób, podejrza³am, tam by³y ró¿ne charaktery pisma.Og³osi³ ca³emu œwiatu, ¿ewystêpuje pod fa³szywym nazwiskiem?- No dobrze, niech bêdzie, ¿e tak siê nazywa.Co nam z tego?- Nie wiem na razie.Po któreœ tam.Po które?- Po czwarte.- Po czwarte, szuka chaotycznie.Mo¿liwe, ¿e po prostu omija miejsca, z którychktoœ go wyp³asza, a potem do nich wraca, a mo¿liwe, ¿e jedne kupy gointeresuj¹, a inne nie.Nie wiadomo, czy tu ju¿ by³, w ka¿dym razie kupa le¿y.Po pi¹te, usi³uje nie nara¿aæ nam siê zbytnio, pewnie na wszelki wypadek odda³garnek i widelec.Po szóste.Po szóste, co?- Nie wiem - powiedzia³a Okrêtka i wyprostowa³a siê nagle.- S³uchaj, przysz³omi do g³owy coœ okropnego! A je¿eli to nie jest zakopane w ca³oœci, tylko wkawa³kach i pod ka¿dymi kamieniami on wygrzebuje trochê? Jeszcze ani razu niewidzia³yœmy skutków tego kopania, to znaczy, czy coœ potem niesie, czy nie.Mo¿e ukrad³ ju¿ po³owê?Tereska zdenerwowa³a siê tak, ¿e wrzuci³a pogrzebacz do ognia.- A mówi³am, ¿eby na niego poczatowaæ! Oczywiœcie, ¿e to jest mo¿liwe, co zaidiotki z nas, nie trzeba by³o uciekaæ w Miko³ajkach, tylko podejrzeæ, co zrobidalej! Mo¿e wynosi to z samochodu, mo¿e wysy³a poczt¹, mo¿e oddaje wspólnikowi?Mog³ybyœmy zobaczyæ wspólnika!Okrêtka uspokajaj¹co zamacha³a rêk¹.- Nie masz sobie co wyrzucaæ, du¿o by nam przysz³o z czekania, ruszy³by tymsamochodem i co? Dogoni³abyœ go na piechotê?- Przynajmniej wiedzia³ybyœmy, w któr¹ stronê pojecha³.- I tak wiemy, w stronê nastêpnych kamieni.Poczekaj, bo jeszcze coœ miprzychodzi do g³owy.Po pierwsze.- Mia³o byæ po szóste.- Nie, to s¹ w¹tpliwoœci.Po pierwsze, kiedy to zosta³o zakopane, przecie¿ tekamienie le¿¹ tu od wieków, a po drugie, ci¹gle nie rozumiem, dlaczego nikt gonie pilnuje.Skoro wiadomo, ¿e dzieje siê coœ takiego.Czekaj, nie przerywajmi, bo siê zgubiê; mo¿e pozornie on uchodzi za porz¹dnego cz³owieka i nikt naniego nie zwraca uwagi, a podejrzany jest ktoœ inny, albo jeszcze inaczej.Nie, przecie¿ on zostawia œlady i nawet nie fatyguje siê, ¿eby zasypywaæ.Nie, jeszcze nie tak.Mnie tu w ogóle coœ nie gra!- Mnie te¿ nie gra - przyzna³a Tereska.- Ty masz racjê, jedno drugiemuprzeczy.Albo nie powinno siê wiedzieæ, kim on jest, albo co robi.Za du¿owiemy, wygl¹da mi to podejrzanie.Pozostaje nam tylko jedno z dwojga: albowreszcie podpatrzyæ, jak kopie, albo w³asnorêcznie rozkopaæ nastêpn¹ kupê isprawdziæ, co pod ni¹ jest.- Wiedzia³am, ¿e to siê tak skoñczy - mruknê³a Okrêtka pod nosem z akcentemzgrozy.- Kupa pod rêk¹, mamy okazjê - ci¹gnê³a Tereska.- Na razie na tej kupie mamygor¹c¹ wodê, proponujê, ¿eby siê umyæ.Jutro bêdzie weso³y dzieñ.PóŸn¹ noc¹, kiedy obydwie posz³y wreszcie spaæ, od jednego z drzew z lekkimwestchnieniem ulgi oderwa³a siê czarna postaæ.Chwilê nads³uchiwa³a, po czymzbli¿y³a siê do kamiennego kopca, na którym popió³ by³ jeszcze ciep³y.Zgarnê³apopió³, pogrzeba³a parê minut w ziemi pomiêdzy kamieniami, wydoby³a jakiœprzedmiot, usypa³a i ugniot³a ziemiê z powrotem, nastêpnie starannie umieœci³apopió³ na wierzchu.Kuchnia wygl¹da³a prawie identycznie jak przedtem.Postaæpodesz³a do ogniska, ¿arz¹cego siê s³abo przed namiotem, pokiwa³a g³ow¹ iprzykry³a odwrócon¹ patelni¹ garnek z reszt¹ gulaszu.Nastêpnie znik³a wmrocznych g³êbiach lasu.* * *Wykopanie kamieni i obejrzenie, co pod nimi jest, dla dwóch normalnych osóbp³ci ¿eñskiej okaza³o siê prac¹ straszliw¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL