[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może powinien do niej zadzwonić, poprosić by przyjechała do Coney - na ostatnią decydującą próbę.Już to raz zrobił - z Dianę; ze wszystkich lat wspólnego życia przeżyli wtedy swoje najlepsze dwa miesiące, zanim odżyły stare żale.Ale tamto była Dianę, to - Rochelle.Przenoszenie systemu reakcji z jednej kobiety na drugą nie miałoby sensu.Kobiety były tak cudownie różne.W porównaniu z nimi mężczyźni byli tacy nudni, pozbawieni gustu - tylko im jedno było w głowie.W następnym życiu chciałby urodzić się lesbijką.Z oddali dobiegł śmiech - typowy chichot młodych dziewcząt.Dziwny dźwięk o tak wczesnej porze.Przystanął i nadstawił ucha, ale w powietrzu zamilkły nagle wszystkie dźwięki, łącznie ze śpiewem ptaków.Słyszał tylko wewnętrzne odgłosy własnego, przeciążonego organizmu.Czy się przesłyszał? Zupełnie możliwe - kobiety zaprzątały wszystkie jego myśli.Ale Kiedy już miał opuścić przycichły gąszcz, znowu zadźwięczał chichot, a wtedy wokół niego zaszły dziwne zmiany, bliskie halucynacji.Ten dźwięk jakby ożywił cały las.poruszył listowiem, rozjaśnił światło słońca.Co więcej - zmienił kierunek promieni słonecznych.W niedawnej ciszy światło było blade, sączyło się gdzieś z dołu, na wschodzie.Gdy zabrzmiał śmiech, jak sygnał rozbłysło południowe słońce, zalewając blaskiem liście.Buddy ani wierzył, ani nie wierzył własnym oczom - po prostu sycił się tym doświadczeniem jak kobiecą urodą - jak zahipnotyzowany.Rozpoznał kierunek, z którego dochodził śmiech, gdy zadźwięczał po raz trzeci; rzucił się pędem w tamtą stronę, wśród mieniącego się światła.W odległości kilku jardów, między drzewami dojrzał jakiś ruch.Mignęła naga skóra.Jakaś dziewczyna zdejmowała bieliznę.Obok inna dziewczyna, wybitnie urodziwa blondynka, również zaczynała się rozbierać.Instynkt mówił mu, że nie są całkiem prawdziwe, ale wciąż posuwał się do przodu, ostrożnie, z obawy, że je spłoszy.Czy złudzenia można spłoszyć? Nie chciał ryzykować, gdy widok był tak piękny.Blondynka rozebrała się jako ostatnia.Jak zauważył, były jeszcze trzy inne; wstępowały właśnie w nieruchome wody jeziora, wzbudzając migotliwe fale na brzegu.Blask poruszonej wody oświetlał twarz Jasnowłosej - Arleen, jak wołały do niej dziewczęta ze środka jeziora.Biegnąc od drzewa do drzewa, Buddy znalazł się o dziesięć stóp od brzegu jeziora.Arleen zanurzyła się już w wodzie po uda.Chociaż pochyliła się, by nabrać wody w dłonie i ochlapać się, woda była właściwie niewidoczna.Dziewczęta, które zanurzyły się głębiej niż ona i pływały, jakby unosiły się w powietrzu.Duchy, pomyślał niejasno.To duchy.Podglądam przeszłość - ktoś puścił dla mnie starą taśmę.Ta myśl kazała mu wyjść z ukrycia.Jeśli to prawda, to mogą zniknąć w każdej chwili; zanim się to stanie, pełnym haustem zaczerpnie rozkosz tego widoku.W trawie nie było śladu ich ubrań; niczym też nie okazywały, że widzą go na brzegu, gdy to jedna, to druga spoglądała w tę stronę.- Nie płyń za daleko - zawołała do koleżanki jedna z czwórki dziewcząt.Bez rezultatu.Dziewczyna coraz bardziej oddalała się od brzegu; płynąc, rozkładała i zwierała nogi, rozkładała i zwierała.Od czasu, gdy w okresie dojrzewania po raz pierwszy splamił prześcieradło podczas snu, nic pamiętał równie podniecającego przeżycia jak teraz, gdy przypatrywał się tym istotom, zawieszonym w połyskliwym powietrzu; żywioł, który je unosił, lekko zamazywał kontury dolnych partii ich ciał, ale nie na tyle, by nie mógł sycić oczu każdym ich szczegółem.- Ciepła! - zawołała ta, która wysforowała się najbardziej do przodu, najdalej od Buddy'ego.- Tutaj woda jest ciepła!- Nie zgrywaj się!Chodź, sama się przekonasz!Te słowa obudziły w Buddym następne pragnienie.Tyle już widział.Czy odważy się dotknąć? Jeśli one najwyraźniej go nie widziały, to może podejdzie do nich tak blisko, by przesunąć palcami wzdłuż ich pleców?Gdy wszedł do jeziora, woda nie wydała dźwięku; prawie nie czuł jej dotyku na kostkach, łydkach.Zanurzał się coraz bardziej.Ale woda była dostatecznie realna, by nieść Arleen na swym grzbiecie.Dziewczyna unosiła się na powierzchni jeziora, jej włosy rozłożyły się jak wachlarz, łagodne ruchy jej ramion unosiły ją coraz dalej od Buddy'ego.Ruszył pośpiesznie za nią, woda nic stawiała mu oporu; w parę sekund pokonał połowę dzielącej ich odległości.Szedł z rozpostartymi ramionami, nie odrywając oczu od jej różowych warg sromowych, a ona biła nogami o wodę.Dziewczyna, która wypłynęła najdalej, zaczęła nagle krzyczeć, ale Buddy nie zwracał na nią uwagi.Myślał tylko o tym, by dotknąć Arleen.Położy dłoń na jej ciele, a ona nie zaprotestuje, tylko będzie płynąć dalej, podczas gdy on będzie robić swoje.W pośpiechu nie patrzył, gdzie idzie, aż zaczepił o coś stopą.Upadł na twarz, wciąż wyciągając przed siebie ramiona.Upadek otrzeźwił go na tyle, że zrozumiał, co oznaczały krzyki dochodzące z jeziora.Nie były to już okrzyki radości, ale przerażenia.Uniósł głowę.Tamte dwie pływaczki szamotały się w powietrzu, zwracając twarze ku niebu.- O mój Boże - powiedział.Topiły się.Przed chwilą nazwał je duchami, nie zaprzątając sobie zbytnio głowy znaczeniem tego słowa.Teraz zrozumiał straszną prawdę.W tych widmowych wodach kąpiel zakończyła się kiedyś tragicznie dla kilku dziewcząt, on zaś sycił oczy widokiem topielic.Poczuł wstręt do samego siebie, ale jakiś perwersyjny przymus kazał mu obserwować przebieg tragedii.Teraz wszystkie cztery walczyły we wzburzonej wodzie; twarze im ciemniały w miarę jak traciły oddech.Jakże to było możliwe? Wyglądało na to, że toną w wodzie o głębokości czterech czy pięciu stóp.Czy wpadły w jakiś wir? Niezbyt to było prawdopodobne w tak płytkiej i wyraźnie spokojnej wodzie.- Pomóżcie im.- usłyszał swój głos.- Niech je ktoś ratuje.Ruszył w ich stronę, jakby sam mógł je uratować.Arleen była najbliżej.W jej twarzy, wykrzywionej rozpaczą i przerażeniem, nie było śladu dawnej urody.Jej rozszerzone źrenice jakby coś nagle dostrzegły w głębi wód u jej stóp.Przestała się szamotać; na jej twarzy ukazał się wyraz całkowitego poddania - konała.- Nie - powiedział cicho Buddy, wyciągając do niej ramiona, jakby mógł w ten sposób unieść ją z przeszłości i przywrócić życiu.Ledwie dotknął ciała dziewczyny, zrozumiał, że ta sprawa musi się źle skończyć dla nich obojga
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL