[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z trudem znaleźli wolne pluszowe fotele ustawione wokół małego podium.Niewielkie pocieszenie stanowił fakt, Ŝe usiedli w ostatnim rzędzie, niedaleko drzwi, które zachęcały do dyskretnej ewakuacji przy pierwszej nadarzającej się okazji.Niestety nadzieje Pitta bardzo szybko rozwiały się; słuŜący zamknął drzwi i zasunął zasuwę.Parę chwil później ten sam fagas dobrał się do przełączników świateł.W pokoju zapanowała zupełna ciemność.Kirsti weszła na podium i natychmiast oświetliły ją dwa reflektory punktowe, rzucające snopy miękkiego, róŜowego światła, w którym wyglądała niczym posąg greckiej bogini jaśniejący na postumencie w Luwrze.Pitt rozebrał ją w myślach, próbując wyobrazić sobie jej przeraŜenie, gdyby teraz doszło do podobnej sytuacji.Rzucił okiem na Tidi.Zachwycone spojrzenie dziewczyny kazało mu zastanowić się, czy przypadkiem Tidi nie myśli o tym samym.Po omacku odszukał jej dłoń i mocno uścisnął.Tidi była tak pochłonięta widokiem na podium, Ŝe ani tego nie spostrzegła, ani tym bardziej nie zareagowała na dotyk Pitta.Nieruchoma, skupiająca na sobie spojrzenia widowni niewidocznej w blasku reflektorów, Kirsti Fyrie uśmiechała się z uroczą pewnością siebie, jaką moŜe mieć kobieta absolutnie przekonana o swoim nieodpartym wdzięku.Skłoniwszy głowę przed milczącą w ciemności publicznością, powiedziała:- Panie i panowie, szanowni goście.Dziś wieczorem nasz gospodarz pan Oscar Rondheim będzie miał zaszczyt przedstawić państwu swoje najnowsze utwory.Zaprezentuje je po islandzku, a więc w języku naszego narodu.Jako Ŝe większość z państwa zna angielski, pan Rondheim odczyta następnie wybrane strofy cudownego, współczesnego poety irlandzkiego Seana Magee.Pitt nachylił się do Tidi i wyszeptał:- Powinienem był wzmocnić się jeszcze przynajmniej dziesięcioma filiŜankami ponczu.Nie widział twarzy dziewczyny.Nie musiał, poczuł bowiem mocne uderzenie łokciem w Ŝebra.Znów skierował wzrok na Kirsti, lecz zniknęła juŜ z podium, a jej miejsce zajął Rondheim.Mogło wydawać się, Ŝe przez następne półtorej godziny Pitt będzie cierpiał męki Tantala.Tak się jednak nie stało.Pięć minut po rozpoczęciu przez Rondheima monotonnej narracji islandzkiej sagi, Pitt zapadł w sen, zadowolony, Ŝe w ciemności nikt nie zauwaŜy jego braku szacunku dla poezji.JuŜ pierwsza fala snu przeniosła Pitta na plaŜę, na której po raz setny troskliwie podtrzymywał głowę Hunnewella.I znów widział wpatrzone w siebie oczy naukowca, próbującego coś powiedzieć i desperacko walczącego z niemocą, która mówić nie pozwalała.Kiedy w końcu udało mu się wyszeptać cztery wydające się bez znaczenia słowa, na zmęczonej, starej twarzy pojawił się cień, by oznajmić śmierć naukowca.To był dziwny sen nie dlatego, Ŝe stale wracał, lecz z powodu swej zmienności; te same zdarzenia nigdy nie były takie same.Śmierci Hunnewella zawsze towarzyszyły odmienne zdarzenia.W jednym śnie, tak jak w rzeczywistości, na plaŜy były dzieci.W następnym nigdzie ich nie widział.W jeszcze innym krąŜył nad nimi czarny odrzutowiec i machając skrzydłami nieoczekiwanie oddawał honory.Raz nawet pojawił się Sandecker, który przyglądał się im, kiwając ze smutkiem głową.Pogoda, wygląd plaŜy, kolor morza, wszystko w kaŜdym śnie wyglądało inaczej.Tylko jeden szczegół pozostawał niezmienny - ostatnie słowa Hunnewella.Aplauz widowni obudził Pitta.Gapił się przed siebie i nieco ogłupiały w pośpiechu porządkował myśli.Zapaliły się światła, więc przez kilka następnych chwil zajął się mruganiem, by przyzwyczaić wzrok do oślepiającego blasku.Zadowolony z siebie Rondheim przyjmował na podium uznanie nie szczędzącego braw zgromadzenia, po czym uniósł ręce w prośbie o ciszę.- Jak większość z państwa wie, moim ulubionym zajęciem jest uczenie się wierszy na pamięć.Nieskromnie muszę przyznać, iŜ mam w tej dziedzinie bardzo duŜe osiągnięcia.Pragnę dziś poddać.się publicznej weryfikacji, prosząc kogoś ze słuchaczy o cytat z jakiegokolwiek wiersza, który przyjdzie mu na myśl.Jeśli nie będę w stanie dopowiedzieć następnej zwrotki lub dokończyć poematu w sposób satysfakcjonujący pytającego, jestem gotów wpłacić sumę pięćdziesięciu tysięcy dolarów na wskazany cel charytatywny.- Odczekał, aŜ ustanie szmer podekscytowanych głosów i znów zapadnie cisza.- Czy moŜemy zaczynać? Kto pierwszy podda sprawdzeniu moją pamięć? Pierwszy podniósł się sir Eric Marks.- A gdy matka, druh czy stróŜ.Oto moja propozycja na początek, Oscarze.Rondheim skinął głową.- Nad upadkiem lament wzniosą,Wzgardź Ŝalami zacnych dusz.Śmierć i tak cię zetnie kosą- Przerwał dla większego efektu."Dwudziesty pierwszy" Samuela Johnsona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL