[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Relacje dotycz¹cestanu ofiar, czêstokroæ by³y sprzeczne, jedno wszak nie ulega³o w¹tpliwoœci:brutalnoœæ owego mordu.Wra¿enie robi³a zw³aszcza œmieræ dziecka -najprawdopodobniej poæwiartowanego.Zbrodniarz zabra³ ze sob¹ jego cia³o, Bógjeden wie, po co.Ekipa z Wydzia³u Zabójstw zainstalowa³a siê "Pod Wysokim Mê¿em", przepytuj¹crównoczeœnie ca³¹ wioskê w poszukiwaniu potencjalnych œwiadków.Pierwszerozmowy nic nie daty.W okolicy nie widziano ¿adnych obcych, a podejrzanezachowanie niektórych obywateli Zeal ogranicza³o siê do sfery k³usownictwa ikantów budowlanych.Dopiero Enid Blatter, kobieta o wydatnym biuœcie i silnierozwiniêtym instynkcie macierzyñskim, wspomnia³a, ¿e od przesz³o dwudziestuczterech godzin nie widzia³a Toma Garrowa.Znaleziono go w miejscu, w którym zostawi³ go zabójca.G³ow¹ zajê³y siêrobaki, a nogami - mewy.£ydki w miejscu, gdzie spodnie wylaz³y z cholewek,objedzone by³y do koœci.Kiedy go odkopano, z uszu umknê³y ca³e kolonierobaków.Tego wieczoru w hotelu panowa³a przygnêbiaj¹ca atmosfera.Przebywaj¹cy w barzedetektyw sier¿ant Gissing, postawiony przez Londyn na czele zespo³udochodzeniowego, znalaz³ w Roniê Milionie chêtnego s³uchacza.Rad by³, ¿e mo¿epogadaæ z krajanem z Londynu, a Milton ju¿ od niemal godziny dba³ o to, by niezabrak³o im szkockiej z wod¹.- Dwadzieœcia lat s³u¿by - powtarza³ wci¹¿ Gissing.-A jeszcze nie widzia³emnic podobnego.Nie by³o to w pe³ni zgodne z prawd¹.Pamiêta³ przecie¿ tê kurwê, a w³aœciwiejej najatrakcyjniejsze kawa³ki, któr¹ dobre dziesiêæ lat temu odkry³ w walizce,zdanej na baga¿ na dworcu w Euston.A æpun, który podj¹³ siê zahipnotyzowanianiedŸwiedzia polarnego w londyñskim zoo, kiedy go wyci¹gano z fosy, równie¿ niestanowi³ os³ody dla oczu.Tak, Stanley Gissing niejedno ju¿ widzia³.- Ale czegoœ takiego.w ¿yciu nie ogl¹da³em - upiera³ siê.- Naprawdê chcia³omi siê rzygaæ.Roñ nie bardzo wiedzia³, dlaczego s³ucha Gissinga; zapewne po to, by nocszybciej przesz³a.Od czasów m³odzieñczego radykalizmu nie przepada³ zapolicj¹ i z faktu, ¿e ten zachwycony sob¹ gadu³a o ptasim mó¿d¿ku robi³ terazpod siebie, czerpa³ jak¹œ œwirniêt¹ satysfakcjê.- To pieprzony wariat - stwierdzi³ Gissing.- Masz na to moje s³owo.Raz dwa godopadniemy.Widzisz, tacy jak on nie panuj¹ nad sob¹.Nie dbaj¹ o zacieranietropów, nie obchodzi ich nawet, czy ¿yj¹, czy zdychaj¹.Na Boga, ka¿dy, ktojest w stanie tak rozszarpaæ siedmioletni¹ dziewczynkê, jest zdrowo szurniêty.Widywa³em ju¿ takich.- Tak?- Tak.Widzia³em, jak p³akali jak dzieci, zlani krwi¹, jakby w³aœnie wyszli zjatki.Tonêli we ³zach.¯a³osne.- A wiêc bêdziecie go mieli?- O tak! - oznajmi³ Gissing i pstrykn¹³ palcami.Podniós³ siê nieco chwiejnie.- To, ¿e bêdziemy go mieli, jest tak pewne, jak to, ¿e Bóg stworzy³ jab³uszka.- Popatrzy³ na zegarek i na pust¹ szklankê.Roñ nie zaproponowa³ powtórki.- Có¿ - rzek³ Gissing.- Muszê wracaæ do miasta.Z³o¿yæ raport.Po¿eglowa³ do drzwi, kwestiê uregulowania rachunku zostawiaj¹c Milionowi.Trupiog³owy przygl¹da³ siê, jak samochód Gissinga opuszcza wioskê i wlecze siêpó³nocn¹ drog¹, p³osz¹c reflektorami noc.Ryk silnika, narastaj¹cy, w miarêjak samochód pi¹³ siê pod górê nie opodal farmy Nicholsonów, zdenerwowa³olbrzyma.¯adna znana mu bestia nie rycza³a i nie krztusi³a siê tak donoœnie,a mimo to ów homo sapiens jakoœ nad ni¹ panowa³.Trupiog³owy poj¹³, ¿e jeœlima wydrzeæ Królestwo z r¹k tych samozwañców, prêdzej czy póŸniej bêdzie musia³sprostaæ któremuœ z ich potworów.Zdusi³ w sobie strach i przygotowa³ siê dokonfrontacji.Ksiê¿ycowi wyros³y zêby.Stanley, siedz¹cy w tyle samochodu, zapad³ ju¿ w g³êboki sen; œni³ o ma³ychdziewczynkach.W jego œnie owe urocze nimfetki piêty siê do ³Ã³¿ek po d³ugiejdrabinie, a on trzyma³ wartê na dole, przypatruj¹c siê wspinaczce i ukradkiemzerkaj¹c na nieco przybrudzone majteczki znikaj¹cych w niebie dziewczynek.Zna³dobrze ten sen, choæ nigdy siê do niego nie przyznawa³, nawet po pijanemu.Nie, ¿eby siê go wstydzi³; doskonale wiedzia³, ¿e wielu z jego kolegówurozmaica³o sobie ¿ycie drobnymi grzeszkami, daleko mniej powabnymi.Ale tensen by³ jego w³asnoœci¹; by³ wyj¹tkowy i Stanley nie zamierza³ go z nikimdzieliæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL