[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziękuje, Krile – ścisnęła mu rękę.Uśmiechnął się lekko.– Musiałem jakoś uzasadnić swoją obecność na statku.– Zrobiłeś coś więcej.Nie masz pojęcia, jak bardzo zdegustował mnie Wu i to tuż po tym, gdy skończyłam mówić ci, jak bardzo się cieszę z jego odkrycia i z zaszczytów, które przypadną mu w udziale.Czułam się wspaniale, rozdając przyszłe honory i dzieląc się nimi.Byłam zachwycona własną etyką naukową, w ogóle etyką, aż tu nagle znajduje się taki jeden, któremu duma nakazuje rozbijanie projektu.– Wszyscy jesteśmy ludźmi, Tesso.– Wiem.Wiem także, że czarne plamy na sumieniu Wu nie zmieniają istoty jego dokonań i bystrości umysłu.– Ja też muszę przyznać, że moje argumenty opierały się na osobistych pragnieniach, a nie na dobru publicznym.Chcę lecieć do Sąsiedniej Gwiazdy z powodów, które nie mają nic wspólnego z projektem.– Rozumiem.I tak jestem ci wdzięczna – Fisher z zażenowaniem zauważył łzy w jej oczach.Pocałował ją.Była to po prostu gwiazda – zbyt słaba, by odróżniać się od innych.Krile nie dostrzegłby jej na ekranie monitora, gdyby nie otaczała jej siatka okręgów i promieni.– Wygląda niezbyt zachęcająco, prawda? – powiedział z kamiennym wyrazem twarzy.Meny Blankowitz, która towarzyszyła mu przy konsolecie obserwacyjnej, odpowiedziała cicho:– To tylko gwiazda, Krile.Jedna z wielu.– Chodzi mi o to, że wygląda jak odległa gwiazda, a my jesteśmy tak blisko.– W pewnym sensie blisko.Ciągle dzieli nas od niej dziesiąta część roku świetlnego, a trudno nazwać to prawdziwą bliskością.Kapitan jest ostrożna.Ja na jej miejscu podciągnęłabym Superluminal znacznie bliżej.Chciałabym już tam być.Nie mogę się doczekać.– Przed ostatnim przejściem chciałaś lecieć do domu, Merry.– Niezupełnie.Namówili mnie.Gdy skończyłeś mówić, poczułam się jak kompletna idiotka.Wydawało mi się oczywiste, że gdy wrócimy, polecimy po raz drugi.Wyjaśniłeś sytuację.Tak.Chciałabym już się zabrać za DN.Fisher doskonale wiedział, czym było DN: detektor neuroniczny.On też odczuwał podniecenie.Odkrycie inteligencji było znacznie ważniejsze niż badania metali, skał, lodu i wszystkich gazów razem wziętych.– W takiej odległości? – zapytał z wahaniem w głosie.Potrząsnęła głową.– Nie.Musimy znaleźć się bliżej.A normalny lot zająłby nam teraz około roku.Gdy kapitan Wendel zakończy badania wstępne, dokonamy jeszcze jednego przejścia.Najdalej za dwa dni dolecimy tak blisko, że będę mogła rozpocząć obserwację i w końcu okazać się przydatna.To okropne, gdy człowiek czuje się jak nikomu niepotrzebny ciężar.– Tak – odpowiedział Fisher.– Wiem.Blankowitz zmieszała się.– Przepraszam, Krile.Nie mówiłam o tobie.– Nic nie szkodzi.Sam wiem jak mało jestem wam potrzebny i nic się już chyba nie da zmienić.– Będziesz nam potrzebny, gdy odkryjemy inteligencję.Porozmawiasz z nimi.Jesteś Rotorianinem, a to nam się przyda.Fisher uśmiechnął się ponuro.– Byłem Rotorianinem tylko przez kilka lat.– To wystarczy.– Zobaczymy – postanowił zmienić temat.– Jesteś pewna, że detektory neuroniczne nie zawiodą?– Tak, absolutnie.Odnajdziemy każdą inteligencję kierując się promieniowaniem pleksonowym.– Pleksonowym? Co to znaczy, Merry?– Sama wymyśliłam ten termin na określenie charakterystyki kompleksu fotonowego ludzkich mózgów i nie tylko.Możemy na przykład odnaleźć konia, ale musielibyśmy być bardzo blisko.Natomiast ludzkie mózgi dadzą nam znać o sobie nawet przy astronomicznych odległościach.– Skąd wzięłaś taką nazwę? „Pleksonowy.”?– Od „kompleksu”.Kiedyś w przyszłości.przekonasz się, że termin „pleksonowy” będzie używany nie tylko w kontekście wykrywania życia, ale także w badaniach wewnętrznych funkcji mózgu.Dlatego też wymyśliłam nazwę: „pleksofizjologia” albo „pleksoneuronika”.– Uważasz, że nazwy są aż tak ważne? – zapytał Fisher.– Owszem.Dzięki nim możemy wyrażać się krótko i precyzyjnie.Nie musisz mówić: „dziedzina nauki zajmująca się związkami pomiędzy tym a tym”, mówisz po prostu „pleksoneuronika” – to brzmi znacznie lepiej.Nazwa jest skrótem.Oszczędza twój czas, który możesz przeznaczyć na myślenie o czymś innym.Poza tym.– zawahała się.– Poza tym?Merry zaczęła mówić bardzo szybko:– Jeśli wymyślę nazwę, która się przyjmie, już samo to zapewni mi miejsce w historii nauki.Wiesz.coś takiego: „Termin »pleksonowy« został po raz pierwszy użyty przez Merry Auginę Blankowitz w roku 2237, podczas pionierskiego lotu na statku Superluminal”.Nie sądzę, aby pamiętano o mnie z innych powodów i dlatego.staram się.– A co będzie, jeśli wykryjesz swoje „pleksony”, a nigdzie nie znajdziemy ludzi? – zapytał Fisher.– Chodzi ci o obecne formy życia? To byłoby wspaniałe! Ale szansę są minimalne.Przeżyliśmy już tyle rozczarowań.Początkowo myślano, że znajdziemy choćby jakieś prymitywne formy życia na Księżycu, a potem na Marsie, Kallisto, Tytanie.I nic z tego nie wyszło.Ludzie rozważali najbardziej niesamowite możliwości: żywe galaktyki, żywe chmury pyłu, życie na powierzchni gwiazd neutronowych i tym podobne.I nic nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości.Jeśli uda nam się wykryć inteligencję, to będzie to ludzka inteligencja – jestem tego pewna.– A co z „pleksonami” załogi statku? Czy nasze promieniowanie nie zakłóci twoich badań?– Tak, to jest pewien problem.Musimy prowadzić nasze obserwacje w ten sposób, by wykluczyć pomyłkę.Trzeba to robić bardzo starannie.Najmniejszy przeciek „pleksonowy” ze statku może zniszczyć cały plan.Być może kiedyś wyślemy automatyczne detektory neuroniczne w kosmos po to, by szukały „pleksonów” i inteligencji.Na pokładzie takich sond będą same maszyny i dzięki temu wiarygodność badań znacznie się zwiększy.Teraz nie mamy innego wyjścia, jak tylko wziąć poprawkę na naszą obecność w pobliżu detektorów.Musimy odnaleźć inteligencję wcześniej, niż sami znajdziemy się w przeszukiwanym miejscu.Wypowiedź Merry przerwało pojawienie się Chao-Li Wu.Naukowiec spojrzał z niesmakiem na Fishera i zapytał obojętnie:– Jak tam Sąsiednia Gwiazda?– Trudno powiedzieć cokolwiek z takiej odległości – odrzekła Merry.– Tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL