[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Tak ważna osoba jak ty rzuca wszystko i przyjeżdża do Algieru szukać Paula.Kochasz się w Aarvik?– Ledwie ją znam.A poza tym jest dla mnie za młoda.– Żadna dziewczyna nie jest za młoda dla jakiegokolwiek mężczyzny, wiem to.Musisz się lepiej postarać, Max.– Złożył się na to szereg okoliczności – odparłem zmęczonym głosem.– Po pierwsze, rozwodzę się z żoną i pragnąłem uciec od tego na jakiś czas.– Rozwodzisz się z żoną – powtórzyła.– Z powodu Alix Aarvik?– Ponieważ mężczyzną w jej łóżku nie byłem ja – warknąłem.– Wierzę ci – powiedziała uspokajająco.– Dobra, jaki masz procent? Ile z tego wyciągniesz?– Nie wiem o czym mówisz.Zimne, niebieskie oko wwierciło się we mnie.– Słuchaj koleś, nie wciskaj mi tu żadnej angolskiej ciemnoty.Albo mi mówisz to, co chcę wiedzieć, albo nic nie dostaniesz.Westchnąłem.– Może nie lubię jak mnie biją – odparłem i opowiedziałem jej całą resztę.Przez chwilę milczała, po czym rzekła:– Piekielna historia, ale wierzę w nią.Jest zbyt zwariowana, aby ją wymyślić na poczekaniu.– Miło mi słyszeć, że to mówisz – powiedziałem z przekąsem.– A teraz moja kolej.Na początek powiedz mi jak to się stało, że mieszkasz w Algierze.Wyglądała na zaskoczoną.– Do diabła, urodziłam się tutaj.Okazało się, że jej ojciec pochodził z francusko-arabskiej rodziny, a jej matka była Kanadyjką.W jaki sposób doszło do tak nieprawdopodobnego małżeństwa, nie powiedziała.Jej matkę musiała cechować duża stanowczość, gdyż Hesther wysłano do szkoły w Kanadzie, zamiast do Francji, jak większość dzieci zamożnych, francuskich kolonistów.– Ale nie byłam tam już od lat – powiedziała.To by tłumaczyło jej staromodny żargon.W Kanadzie spotkała Petera Billsona.– Oczywiście był starszy ode mnie – powiedziała.– Zaraz, to musiało być w 1933, a więc miałam siedemnaście lat.A Billson trzydzieści.Kiedy pojawił się w jej życiu, Hesther przebywała na wakacjach, z wizytą w domu przyjaciółki szkolnej.Gościła u McKenziego, bogatego Kanadyjczyka, który interesował się rozwojem komunikacji powietrznej, szczególnie w bardziej odległych częściach Kanady.Billson zaczął zdobywać sławę, więc McKenzie zaprosił go na długi weekend, aby podkraść coś z jego pomysłów.– Czułam się, jakbym spotkała Boga – powiedziała Hesther.– Wiesz jakie są dzieci.Teraz wariują na punkcie długowłosych śpiewaków, ale wówczas największym wzięciem cieszyli się lotnicy.– Jakim był mężczyzną?– Po prostu mężczyzną – powiedziała tylko.Niewidzącym wzrokiem wpatrywała się w przeszłość.– Oczywiście miał swoje wady, któż ich nie ma? Ale wiązały się one z jego zawodem.Peter Billson był dobrym pilotem, odważnym, żądnym sławy mężczyzną, ekshibicjonistą.Taki sam, jak wszyscy lotnicy w pionierskim okresie.Wszyscy zabiegali o pochlebstwa tej idiotycznej publiki.– Jak dobrze go poznałaś?Spojrzała na mnie z ukosa.– Prawie tak dobrze, jak kobieta może poznać mężczyznę.W 1933 roku straciłam dziewictwo.Miałem trudności z wyobrażeniem sobie tej nieustępliwej, twardej jak podeszwa kobiety, jako siedemnastolatki w sidłach miłości.– Czy to się stało zanim Billson się ożenił?Hesther pokręciła głową.– Miałam piekielne uczucie rozmawiając z Helen przy filiżankach kawy.Zdawało mi się, że winę mam wypisaną na czole.– Jak długo go znałaś?– Aż do śmierci.Miałam tu wrócić w 1934, ale udało mi się wyciągnąć jeszcze rok, z powodu Petera.Widywał się ze mną za każdym razem, kiedy przyjeżdżał do Toronto.A potem w 1935 musiałam wracać, gdyż matka zagroziła, że odetnie mi fundusze.Następny raz zobaczyłam Petera, kiedy wylądował tu w czasie Wyścigu Powietrznego Londyn-Kapsztad w 1936.Od startu więcej go nie widziałam.– W jej głosie zabrzmiała ponura nuta, kiedy dodała: – Wiesz, nigdy nie wyszłam za mąż.Niewiele można było na to odpowiedzieć.Po kilku minutach przerwałem niezręczne milczenie.– Mam nadzieję, że nie miałabyś nic przeciwko temu, aby powiedzieć mi na ten temat coś więcej.Czy znałaś, na przykład, plan jego lotu?– Nie mam nic przeciwko temu – odrzekła nieco zmęczonym głosem.– Ale niewiele wiem.Pamiętaj, że byłam dwudziestoletnią dziewczyną, a nie fachowcem.Miał tego wzmocnionego Northropa do przewozu poczty.Jock Anderson zamontował dodatkowe zbiorniki paliwa w luku bagażowym, a plan przewidywał lot na południe, z Algieru do Kao w Nigerii.Przelot nad pustynią stanowił najtrudniejszy odcinek, więc Jock przyjechał tu z ekipą, aby gruntownie przejrzeć samolot, zanim Peter wystartował.– Kto to taki, Jock Anderson?– Mechanik lotniczy.Peter i Jock przebywali ze sobą od dawna.Peter latał na samolotach i wyciskał z nich ile się tylko dało, a kiedy groziło, że się rozlecą na kawałki, Jock trzymał je w kupie.Tworzyli dobry zespół.Jock był dobrym mechanikiem.– Co się z nim później stało?– Kiedy Peter zniknął, załamał się.Nigdy nie widziałam, żeby mężczyzna tak szybko się upił.Poszedł w rejs na trzy dni, później wytrzeźwiał i wyjechał z Algieru.Od tego czasu go nie widziałam.Przez chwilę zastanawiałem się nad tym, ale zaprowadziło mnie to donikąd.– Co sądzisz o Paulu Billsonie?– Myślę, że to bzik – powiedziała.– Histeryczny i szalony.Pod każdym względem zupełnie niepodobny do ojca.– Jak go poznałaś?– Tak samo jak ciebie.Mam uszy w całym mieście i kiedy usłyszałam o człowieku zaglądającym w sprawę Petera Billsona, zaciekawiło mnie to i posłałam po niego.– No dobrze – powiedziałem.– Gdzie on jest?– Pojechał szukać tatusia.Teraz powinien już być w Tammanrasset.– Gdzie to jest?Hesther uśmiechnęła się do mnie krzywo.– Jedziesz na południe w głąb pustyni, dopóki nie zaczniesz wyjeżdżać z pustyni.To właśnie Tammanrasset, leży w Ahaggarze około dwóch tysięcy kilometrów stąd na południe.Dokładnie pośrodku Sahary.Gwizdnąłem.– Dlaczego tam?– Jeśli szukasz czegoś w Ahaggarze, Tam jest dobrym miejscem na początek.– Jaki jest Ahaggar?Hesther przyglądała mi się przez chwilę, nim odpowiedziała:– Górzysty i suchy.– Jaki wielki?– Chryste, nie wiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL