[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Więc czym mogę wam służyć, towarzyszu?- Rozumie pani - zaczął Jura.- Bardzo mi zależy na tym, żeby spotkać się z naczelnikiem kosmodromu.Czy nie mogłaby mi pani czegoś doradzić?- A co tu radzić? - Zdumiała się recepcjonistka.Wzięła słuchawkę i wykręciła numer.- Wala? - spytała.- A, Zoja? Słuchaj, Zojeczka, mówi Krugłowa.Kiedy twój dzisiaj przyjmuje? Aha?… Rozumiem… Nie, po prostu jeden młody człowiek… Tak… No dobrze, dziękuję, przepraszam.Ekran wideofonu pozostał ślepy i Jura uznał to za zły omen.Niedobrze, pomyślał.- No więc, sprawa wygląda tak - zaczęła recepcjonistka.- Naczelnik jest bardzo zajęty i wejść do niego będzie można dopiero po szóstej.Podam panu adres i telefon… - Szybko napisała coś na hotelowym blankiecie.- Proszę.O szóstej niech pan tam zadzwoni albo od razu wejdzie.To tuż obok.Jura wstał, wziął kartkę i podziękował.- Gdzie się pan zatrzymał? - zainteresowała się recepcjonistka.- Rozumie pani - odparł Jura - jeszcze nigdzie.I nie chcę się zatrzymywać.Muszę jeszcze dziś odlecieć.- Aha - powiedziała recepcjonistka.- W takim razie szczęśliwej drogi.Spokojnej plazmy, jak to mówią.Jura jeszcze raz podziękował i wyszedł na ulicę.W zacienionym zaułku nieopodal hotelu znalazł kawiarnię, w której sjesta się skończyła albo jeszcze nie zaczęła.Na trawie pod dużym, kwiecistym namiotem rozstawione były stoliki, pachniało pieczoną świniną.Nad namiotem wisiała tablica: „Your old Micky Mouse” z rysunkiem disneyowskiej myszki.Jura nieśmiało wszedł pod namiot.Takie kawiarnie bywają tylko w międzynarodowych miastach.Za długim metalowym barem na tle butelek z pstrymi naklejkami siedział łysy rumiany barman w białej kurtce z podwiniętymi rękawami.Jego wielkie włochate pięści spoczywały leniwie pośród srebrnych kloszy, przykrywających półmiski z bezpłatnymi zakąskami.Po lewej strome barmana wznosiła się dziwna srebrna maszyna, znad której wzbijały się strumienie gorącej pary.Po prawej stronie pod szklaną pokrywą widniały różnorakie kanapki na tekturowych talerzykach.Nad głową barmana były przybite dwa plakaty.Jeden po angielsku oznajmiał, że „Pierwszy drink gratis, drugi dwadzieścia cztery centy, każdy następny - osiemnaście centów”.Drugi plakat, w języku rosyjskim, głosił: „Wasza stara Myszka Miki uczestniczy we współzawodnictwie o tytuł najlepszej kawiarni”.W kawiarni było tylko dwóch gości.Jeden z nich spał przy stoliku, jego rozczochrana głowa spoczywała na dłoniach.Obok niego na trawie leżał brudny, zatłuszczony plecak.Drugi gość, potężny mężczyzna w kraciastej koszuli, niespiesznie i ze smakiem jadł ragout i przez dwa rzędy stolików dyskutował z barmanem.Dyskusja prowadzona była po rosyjsku.Gdy Jura wszedł, barman mówił:- Nie mówię o rakietach fotonowych i atomowych reaktorach.Chcę mówić o kawiarniach i barach.Na tym się znam.Weźmy tutaj, w Mirza-Charle, wasze radzieckie kawiarnie i nasze zachodnie.Znam obrót każdej knajpy w tym mieście.Kto chodzi do waszych radzieckich kawiarni? A przede wszystkim, po co? Do waszych kawiarni chodzą kobiety, żeby jeść lody i tańczyć z niepijącymi pilotami… - W tym momencie dostrzegł Jurę.- O, przyszedł chłopak - powiedział.-Rosyjski chłopak.Przyszedł do „Myszki Miki” w dzień, więc jest przyjezdny.I chce coś zjeść.Mężczyzna w kraciastej koszuli spojrzał na Jurę z ciekawością.- Dzień dobry - odezwał się Jura do barmana.- Rzeczywiście chciałem coś zjeść.Jak się to u was robi?Barman głośno zachichotał.- Dokładnie tak samo, jak i u was.Szybko, smacznie i uprzejmie.Co byś chciał zjeść?Człowiek w kraciastej koszuli powiedział:- Zrób mu chłodnik z lodem i schabowego, Joyce.A wy, towarzyszu, siądźcie koło mnie.Po pierwsze, tutaj jest przewiew, po drugie, w ten sposób łatwiej nam będzie prowadzić walkę ideologiczną ze starym Joyce’em.Barman znowu zachichotał i skrył się za barem.Jura uśmiechnął się speszony i usiadł obok kraciastej koszuli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL