[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Z Albanii.– Wygrał pan cygaro.Ale i tu mamy wyjątek.Jeden z nich nie przyjął angielskiego nazwiska, bo gdyby to zrobił, nieco by się ośmieszył.Wheeler rozmiłował się w chińskiej kuchni i trzyma w domu Chińczyka.Nazywa się Chang Pi-wu.– No tak, gdyby zmienił nazwisko na McTavish, można by pęknąć ze śmiechu.Skąd jest ten Chińczyk?– Z Hongkongu.Chińczyk z Hongkongu.Niewiele mi to mówiło.To, że multimilioner rozmiłowany w chińskiej kuchni sprawia sobie chińskiego kucharza, wydawało mi się rzeczą całkiem naturalną.Superbogacze rozumują troszkę inaczej niż zwykli śmiertelnicy i taki kucharz mógł po prostu stanowić maleńką odmianę w nużącej monotonii luksusowego życia.Może i tak, ale gdzieś w mrocznych zakamarkach mózgu odezwał mi się alarmowy buczek.– Może Wheeler prowadzi działalność charytatywną – rozważałem ostrożnie.– Może wszyscy ci albańscy Brytyjczycy są jego kuzynami i kuzynami jego kuzynów, siostrzenicami i siostrzeńcami, których w ten sposób wspomaga?Alison utkwiła wzrok w suficie.– Problem ze służącymi polega na tym, żeby ich przy sobie zatrzymać.Żądają czterech wieczorów tygodniowo dla siebie, telewizorów w służbówkach, chcą wylegiwać się rano w łóżkach.Jak się im tego nie zapewni, zbierają manatki i odchodzą.Rotacja jest duża, a u Wheelera tak duża, jak wszędzie indziej.– Chryste! Naprawdę?! – Pochyliłem się w przód i z napięciem wpatrywałem w Alison.– Znalazłaś coś! A jednak! Do diabła! Wal dalej!Uśmiechnęła się radośnie i otworzyła notes.– Pracuje u niego trzynaścioro brytyjskich Albańczyków.To ogrodnicy, lokaj, zarządzający domu, pokojówki i tak dalej.Nikt nie siedzi u niego dłużej niż trzy lata.Na przykład w zeszłym miesiącu znów zatrudnił kogoś nowego.Przychodzą i odchodzą jak najzwyklejsi w świecie służący.– A na wakacje jeżdżą do Albanii – wpadłem jej w słowo.Zorganizował sobie siatkę kurierów!– Mało tego – dodała Alison.– Jest ktoś, kto dba o to, żeby miał regularne dostawy nowych ludzi.– Znów zajrzała do notesu.– Sprawdziłam to i owo w filii Ministerstwa do Spraw Opieki Społecznej w Herefordshire.W ciągu ostatnich dziesięciu lat przez dom Wheelera przewinęło się pięćdziesięciu ludzi.Nie jestem w stanie udowodnić, że wszyscy z nich to Albańczycy – zostali zapisani pod angielskimi nazwiskami – ale idę o zakład, że tak właśnie było.– Rany Boskie! – zawołałem.– Czy nikt na to nie wpadł?! Co, do cholery, robią nasze służby specjalne?!Alison rozłożyła ręce.– Ci wszyscy służący mają brytyjskie obywatelstwo.Jeżeli komukolwiek wydało się to podejrzane, w co bardzo wątpię, to, jak sam powiedziałeś, Wheeler prowadzi akcję dobroczynną i już.Wyzwala swych ziomków z rąk komunistycznych oprawców.– Pięćdziesięciu ludzi! I dokąd idą, jak już Wheeler z nimi skończy?– Nie mogę mówić o całej pięćdziesiątce.Miałam czas, żeby sprawdzić tylko dwoje z nich.Ta dwójka trafiła na służbę do innych członków Parlamentu.Zacząłem się mimo woli śmiać.– Co za tupet! Co za bezczelność! Czy ty widzisz, co ten facet wyrabia? Przyjmuje ludzi na szybki kurs angielskich manier i tradycji, instruuje ich, na czym polegają subtelności bycia dżentelmenem u dżentelmena, po czym rozmieszcza w charakterze szpiegów.Wyobraź tylko sobie, jak rozmawia ze swoim kumplem z Izby: „Kłopoty ze służbą, stary? Tak się akurat składa, że jeden z moich odchodzi.Nie, nie, nie miałem z nim żadnych problemów.On po prostu chce mieszkać w mieście.Może go jakoś namówię.” No nie, to bije na łeb wszystko, o czym do tej pory słyszałem!– I z całą pewnością udowadnia jego dzisiejsze związki z Albanią – zgodziła się Alison.– Nie byłam o tym dotąd przekonana.Teraz wierzę.– Czy pamiętasz sprawę Cicero z czasów wojny? – spytałem.– iemiecki szpieg, pracował jako lokaj brytyjskiego ambasadora w Turcji.Wheeler siedzi w tym interesie już od dwudziestu lat i mógł tu umieścić tysiące takich Cicerów.Nie tylko w światku politycznym, nie.Ciekawe, ilu naszych potentatów przemysłowych trzyma u siebie byłych służących Wheelera?– Wszyscy mają angielskie nazwiska i mówią bezbłędną angielszczyzną – dorzuciła Alison.– Wheeler o to na pewno zadbał.– wyciągnęła dłoń i zaczęła odliczać na palcach.– Raz: przyjeżdżają do Anglii i czekając na obywatelstwo, pieczołowicie uczą się języka.Poznają też zwyczaje Brytyjczyków w ich naturalnym środowisku.Dwa: dostają brytyjskie papiery i zjawiają się u Wheelera po ostateczny szlif.Trzy: Wheeler umieszcza ich na właściwym przyczółku.– Pokręciła z powątpiewaniem głową.– To bardzo dalekosiężny plan.– Sam Wheeler jest elementem planu zakrojonego na lata.Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby miał teraz pakować walizki i wracać do ojczyzny.Na litość Boską, przypomnij sobie Slade’a! On się tu wgryzał przez dwadzieścia osiem lat! Ci ludzie, Alison, patrzą daleko w przyszłość.– Zamilkłem.– Kiedy wylatujemy?– Jutro rano.– Dobra.Chcę wreszcie dostać tego nieprawdopodobnego sukinsyna.IIIPrzez lotnisko w Cork przedarłem się jak zwykle, opłotkami.Z wolna zaczynałem już zapominać, jak to jest, kiedy się wchodzi Frontowymi drzwiami.Maeve O’Sullivan, choć to do niej niepodobne, była naszym wyjazdem kompletnie roztrzęsiona.– Wracaj mi szybko, dziewczyno – powiedziała żegnając się z Alison
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL