[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Zatrzymał się przed jakimiś drzwiami.– To tutaj – oświadczył i puścił mnie przodem.Był to bardzo dziwny pokój, gdyż jedną ze ścian niemal w całości zajmowało okno.Nie wychodziło ono jednak na dwór, lecz na inny pokój.Początkowo nie zdawałem sobie sprawy, na co właściwie patrzę, ale Cregar pokazał na łóżko stojące w pomieszczeniu za szybą.– Proszę bardzo, ma pan swoją doktor Ashton.W łóżku leżała Penny.Zdawało mi się, że śpi.Twarz miała bladą i wymizerowaną, wyglądała jak staruszka.Łóżko obstawione było różnymi aparatami medycznymi, wśród których rozpoznałem dwie kroplówki; w jednej była chyba krew.– Na miłość boską, co się stało? – zapytałem.– Mieliśmy tu.hm.w zeszłym tygodniu wypadek – wyjaśnił niemal przepraszająco Cregar.– Doktor Ashton padła jego ofiarą.Obawiam się, że jest dość poważnie chora.Od dwóch dni nie odzyskała świadomości.– Wziął do ręki mikrofon i włączył go przyciskiem.– Doktor Ashton, słyszy mnie pani?Z głośnika w sąsiednim pokoju dobiegł jego wzmocniony i zniekształcony głos.Penny nawet nie drgnęła.– Co jej jest? Co to za choroba? – zapytałem przez zaciśnięte zęby.– Trudno powiedzieć – odrzekł Cregar.– Dotychczas nikt na to nie chorował.To zupełnie nowa choroba.Carter usiłuje ją zwalczyć, ale na razie bez powodzenia.Ogarnął mnie jednocześnie strach i gniew.Strach o Penny i gniew na Cregara.– To jakieś paskudztwo, które tu wyhodowaliście, tak? Wymknęło się wam z laboratorium, bo pan poskąpił pieniędzy na zabezpieczenia klasy P4, których ona się domagała.– Widzę, że doktor Ashton nie potrafiła utrzymać języka za zębami.Oczywiście, nie mamy tutaj szpitala.– Cregar pokazał na szklaną ścianę.– To jedno z naszych laboratoriów.Musieliśmy umieścić ją w jakimś bezpiecznym miejscu.– Bezpiecznym, ale nie dla niej – stwierdziłem z goryczą – tylko dla was.– Naturalnie – potwierdził Cregar.– Nie wolno pozwolić, żeby ta choroba się rozprzestrzeniła.Carter uważa, że to niezwykle zaraźliwe.– Czy Carter jest doktorem medycyny?– Doktorat ma z nauk biologicznych, ale to człowiek wszechstronny i bardzo zdolny.Doktor Ashton ma tu doskonałą opiekę.Jak pan widzi, przetaczamy jej krew, podajemy dożylnie glukozę.Odwróciłem się do niego.– Powinna być w szpitalu! Te dyletanckie zabiegi nic nie dają i pan doskonale o tym wie.Jeśli ona umrze, to będzie przez pana, będzie pan mordercą, tak samo jak Carter i wszyscy inni w to zamieszani.– Zapewne ma pan rację – stwierdził Cregar obojętnie.– To znaczy, jeśli idzie o szpital.Ale widzi pan, dość trudno byłoby umieścić ją w szpitalu i nie narazić się na złamanie tajemnicy służbowej.– Mówił tonem chłodnym i rzeczowym.– Szczycę się tym, że potrafię rozwiązywać najtrudniejsze problemy, ale z tym nie umiem sobie poradzić.– Mam gdzieś tajemnicę!– W ustach człowieka pańskiego zawodu brzmi to niemal jak herezja.– I Cregar cofnął się o krok na widok mojej miny i skinął na Maxa, który ostrzegawczo uniósł pistolet.– Zapewniamy jej możliwie najlepszą opiekę.Doktor Carter jest niezwykle pilny i skrupulatny.– Pan świetnie wie, że Carter robi sobie z niej królika doświadczalnego.Trzeba ją umieścić w szpitalu – najlepiej w Porton.Tam się przynajmniej znają na patogenach.– Trudno w pańskiej sytuacji stawiać żądania – powiedział.– Idziemy.– Odwrócił się i wyszedł.Spojrzałem po raz ostatni na Penny, wyszedłem, a Max deptał mi po piętach.Przeszliśmy kawałek korytarzem, Cregar otworzył jakieś drzwi po jego przeciwnej stronie.Weszliśmy do małego przedpokoju.Cregar zaczekał, aż Max do nas dołączy i zamknął za nami drzwi.– Wbrew temu, czego się pan nasłuchał, mamy tutaj różne zabezpieczenia – oświadczył.– Jesteśmy właśnie w śluzie powietrznej.W laboratorium, które znajduje się za tymi drzwiami, utrzymuje się obniżone ciśnienie.Wie pan dlaczego?– Na wypadek jakiegoś przecieku; powietrze zawsze jest tam zasysane, a nie wypychane.Kiwnął głową z aprobatą, jakbym pomyślnie przeszedł egzamin, i otworzył drugie drzwi.Bębenki w uszach dały mi znać o różnicy ciśnienia.– To laboratorium doktora Cartera.Chciałbym je panu pokazać.– Dlaczego?– Zobaczy pan.– Zaczął mnie oprowadzać, przy czym zachowywał się dokładnie jak dyrektor wzorcowej fabryki, który pokazuje zwiedzającym tylko to, czym się chce pochwalić.– To jest wirówka.Jak pan widzi, umieszczona jest w hermetycznej szafce.Chodzi o to, żeby podczas pracy wirówki nic się nie mogło przedostać do atmosfery.Żeby nic się tu nie rozpyliło, a w powietrzu nie zaczęły się unosić mikroby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL