[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A teraz, moi drodzy, pokażę wam coś, co jest piękniejsze od ruin i nieprzemijające.- Wujaszek zrobił tajemniczą minę, a my od razu chcieliśmy wiedzieć, co nam pokaże.Nie puścił jednak pary z ust, bo chciał nam koniecznie zrobić niespodziankę.Dobra jest, jak niespodzianka, to niespodzianka.Lubię niespodzianki, więc nie naprzykrzałem się.Poszliśmy za wujaszkiem.Prowadził nas wąską drogą wykładaną kamiennymi płytami.Droga pięła się łagodnie wśród gajów oliwnych.Ziemia wokół była czerwona, spieczona słońcem, a dalej ciągnął się stary las.Szliśmy więc w cieniu, nie odczuwając żaru słońca.Naraz wśród pięknych, pochylonych nad skałami pinii coś błysnęło, jak gdyby słońce odbiło się w zwierciadle.Przed nami leżało błękitne jezioro.- Wujaszku - zawołałem - to przecież fantastyczne jezioro na wyspie! Skąd wujaszek o nim wiedział?- Powiedział mi o nim nasz Palade.- Ale pan nas zaskoczył! - zawołał Ivo.- Zrobił nam wujaszek prawdziwą niespodziankę.Gdy zeszliśmy niżej i stanęli na brzegu, oniemieliśmy z zachwytu.Woda była błękitna, przejrzysta, a drzewa ciemnozielone.Na dnie leżały wielkie, białe głazy, a wokół panowała zupełna cisza.Staliśmy urzeczeni.Nikt z nas nie potrafił wydusić z siebie słowa.Pierwszy przemówił wujaszek:- Wspaniałe miejsce na biwak.- I do pływania - dodał Ivo.- Widać dokładnie dno.Muszą tu być fantastyczne ryby.Miejsce było wprost wymarzone, tylko niestety, nie zabraliśmy ze sobą ani namiotu, ani prowiantu, więc jak biwakować? Byłem pewny, że wujaszek zaraz pośle nas do Polaće po ten piekielny wór, ale nasz czarodziej ulitował się nad nami.- Wy tu poczekajcie na mnie - powiedział - a ja skoczę po ekwipunek.- Może panu pomóc.- zaproponował Ivo.- Nie, dziękuję, dam sobie radę.Wynajmę osiołka i na osiołku przytaszczy-my wszystko.A wy nie ruszajcie się z miejsca, żebym was znowu nie musiał szukać.- Prosta sprawa, niech się wujaszek nie martwi.Będziemy siedzieli tutaj kołkiem i nic nam nie strzeli do głowy.W złą godzinę wypowiedziałem te słowa, bo zanim wujaszek zniknął na drodze, zaraz nam coś strzeliło.Zobaczyliśmy wąziutką ścieżkę biegnącą tuż nad brzegiem jeziora.Nie ma nic bardziej zdradliwego, jak taka wąska ścieżka, która nie wiadomo dokąd prowadzi.Zaraz napływają rozmaite pokusy: a może by tak zajrzeć tylko za pierwszy zakręt, przekonać się.Nas też licho skusiło, zaczęliśmy więc najpierw rzucać na wodę kaczki, a potem, nawet o tym nie wiedząc, znaleźliśmy się na ścieżce i same nogi nas poniosły.Nie uszliśmy zbyt daleko, gdy nagle na jeziorze zobaczyliśmy młodego człowieka w łodzi.Stał i płynnymi ruchami rzucał na wodę niewód.Wyglądał niezwykle oryginalnie.Miał na sobie szerokie spodnie z brązowego sukna, białą koszulę bez kołnierzyka, ogromnie gęstą, kasztanowatą brodę, a na głowie mały, brązowy czepek.- Kie licho! - szepnąłem do Iva, gdy zatrzymaliśmy się za pniem sosny.Ivo zrobił tajemniczą minę.- Fiuuu.już wiem.Pewnie pustelnik.- Prawdziwy czy ten na niby?- Ten na niby, człowieku! Pewnie przyjechał z Petrovatu, żeby sprzedawać turystom muszelki.W tej chwili pustelnik z trudem wyciągnął sieć razem z wielką trzepocącą się rybą.- Zubatac! - szepnął Ivo.- Skąd wiesz? A może karp.- Karpia tu nie ma i zamknij się, bo go spłoszymy.- Zubataca?- Nie, pustelnika.Pustelnik tymczasem wyjął rybę z sieci i włożył ją do drewnianej skrzynki pływającej obok łodzi.- Smakosz - wyjaśnił Ivo - chce mieć zupełnie świeżą rybę.- Ciekawe, gdzie on mieszka? - zapytałem po chwili.- Jak to: gdzie? W pustelni.- A gdzie ta pustelnia?- Żebym to ja wiedział! W każdym razie musi być gdzieś blisko drogi, żeby turyści mogli tam łatwo zachodzić i dziwić się.Zresztą, poczekaj chwilę, zaraz się przekonamy.Przekonaliśmy się, ale nie zaraz, bo pustelnikowi wcale się nie spieszyło.Jeszcze raz zarzucił sieć i wyciągnął jeszcze jedną rybę.Gdy miał już tych ryb prawie pełną skrzynkę, usiadł do wioseł i popłynął wzdłuż brzegu.Wnet zniknął za występem skalnym, a my wyłaziliśmy ze skóry, co będzie dalej.Pobiegliśmy ścieżką na występ skalny i stamtąd zobaczyliśmy łódź.Kołysała się przy samym brzegu przywiązana do pnia sosny.Była pusta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL