[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego postanowienie stopniało, kiedy tylko Prudence zaczęła mówić.- Naprawdę nie wiem, panie Rookham.Wolałabym, żeby nie spotkała ich z pana ręki bolesna nauczka, którą mogłyby mnie obciążyć!Julius, wzruszony, obdarzył ją smutnym uśmiechem.- Przyznaję z przykrością, że trochę racji w tym jest.Jeśli sądzić po ich zachowaniu, kiedy do mnie przyszły, to chyba dostały już nauczkę.Znowu ogarnęło Prudence poczucie klęski.Przyglądała się, jak Folly poluje na owada, który śmiał poruszyć się w jego obecności.Wyrwało jej się westchnienie i głośno wypowiedziała swoją myśl.- Wszystko pasuje.Jestem dla nich nędznym robakiem, a po tym incydencie będą miały o mnie jeszcze gorszą opinię.Nell, a pewnie nawet i Kitty nie zalałyby się łzami w obecności podopiecznych.- Nie jestem w stanie tego ocenić, jako że nie znam ani Nell, ani Kitty - stwierdził pan Rookham.- Nell i Kitty to moje najserdeczniejsze przyjaciółki z seminarium.- Rozumiem.I chce mnie pani przekonać, że każda z nich lepiej poradziłaby sobie w tej sytuacji niż pani.- Bez wątpienia.Powinien był pan poprosić o Nell.Nazywa się Helen Faraday, ale mówimy do niej: Nell.Podejrzewam, że zaproponowano by panu właśnie ją, gdyby nie to, że była już zaangażowana do innej rodziny, i dopiero w dniu, kiedy posada u pana została przyznana mnie, nadszedł list, że dżentelmen, który miał zatrudnić Nelil uznał ją za zbyt młodą.Poza tym była z nas wszystkich najlepsza, więc raczej nie przyjęłaby propozycji tymczasowego zatrudnienia.- W przeciwieństwie do pani.- Właśnie - poważnie potwierdziła Prudence.- Trudno mieć do kogokolwiek pretensję, że bierze mnie tylko na próbę.Albo o Kitty, skoro już o tym mowa, choć z całkiem innych powodów.Ale jestem pewna, że ona by panu odmówiła.Pan Rookham wyglądał na rozbawionego.- Powinienem się czuć urażony?Prudence nie udało się powstrzymać od śmiechu.- W żadnym razie! Widzi pan, Kitty - czyli Katherine Merrick - jest przypadkiem beznadziejnym jako osoba chorobliwie ambitna.Musiałby pan być co najmniej lordem, żeby rozważyła pana propozycję.- Rozumiem.A dlaczego Kitty ma tak wygórowane aspiracje?Prudence już miała zdradzić sekret pochodzenia przyjaciółki, ale w porę ugryzła się w język i skierowała rozmowę na inne tory.- To nie jest istotne.Może pan być pewien, że poradziłaby sobie lepiej ode mnie.- Odetchnęła głęboko.- Obawiam się, że od początku miał pan rację, sir.Ja kompletnie nie nadaję się na nauczycielkę pańskich siostrzenic.Pan Rookham objął jąjednym ze swoich nieodgadnio-nych spojrzeń.- Tak powiedziałem?- Nie, ale tak pan pomyślał.Jestem pewna, że podziela pan w pełni opinię Lotty.A smutna prawda jest taka, że do nikogo nie mogę mieć o to pretensji.Julius nie zdołał się powstrzymać od śmiechu.Oburzone spojrzenie Prudence skwitował machnięciem ręki.- Czego pani oczekuje, skoro mówi pani takie nonsensy? Bez względu na to, co pomyślałem o pani przy pierwszym spotkaniu, potrafiłem później dostrzec pani wysokie kwalifikacje.A jeśli chodzi o Lotty, to dlaczego pani sądzi, że ma o pani takie marne zdanie?Zażenowana Prudence odwróciła wzrok.Nie mogła mu powiedzieć, jak głupio sama sprowokowała ją do wyrażenia opinii.I to na piśmie! Niewątpliwie znów by się z niej wyśmiewał.Odpowiedziała wykrętnie.- Okazuje to wyraźnie.- Dodo podziela jej pogląd?- Nie.Nie jest tak spostrzegawcza jak Lotty.Niestety, Dodo jest trochę zazdrosna, że Folly woli moje towarzystwo.Starałam się nie zwracać na to uwagi, ignorowałam też wszystkie próby wyprowadzenia mnie z równowagi, ale.Julius bezceremonialnie wpadł jej w słowo.- Wszystkie? Ile było tych prób? Byłem świadkiem epizodu z żabami, czy były jeszcze inne?Prudence pożałowała swoich słów i próbowała się z nich wycofać.- To nie było nic wielkiego, proszę mi wierzyć.A przynajmniej nic, o czym byłoby warto wspominać.- Dopóki nie wpadły na ten ostatni pomysł.Jego głos był pozbawiony wyrazu, obojętny, ale Prudence nie dała się zmylić.- Nie chciałam nic panu mówić.Nie zamierzałam skarżyć się na dziewczynki.Jest w tym więcej mojej winy niż ich!Część narastającego gniewu Juliusa Rookhama w irracjonalny sposób skierowała się przeciwko Prudence.- Naprawdę? Prowokowała je pani w jakiś sposób?- Nie ma sensu mówić tak sarkastycznym tonem, sir, skoro doskonale pan wie, że to prawda.- Nic mi na ten temat nie wiadomo!- Owszem, panie Rookham, sam pan to powiedział.- Absurd!- Naprawdę - obstawała przy swoim Prudence.- Tamtego wieczoru, kiedy pomagał mi pan pozbyć się żab, powiedział pan, że nie zdobyłam sobie u dziewczynek autorytetu, i miał pan całkowitą rację.- Na litość boską, dziewczyno! Przecież ja tylko drażniłem się z panią!- No cóż, niezależnie od tego, czy drażnił się pan ze mną, czy nie, powiedział pan szczerą prawdę.Nie jestem dla nich autorytetem i z tego właśnie względu nie byłoby w porządku karać ich za to, że nie potrafiłam ich utemperować.Powinnam była natychmiast położyć temu kres.- Więc dlaczego pani tego nie zrobiła? - zapytał z gniewem Julius.Zdenerwowana Prudence rozłożyła ręce.- Bo jestem kompletnie do niczego, panie Rookham! Przecież cały czas to panu tłumaczę!Julius przyglądał się jej w milczeniu.Co miał począć z tą dziewczyną? Czy gotowa jest zrobić wszystko, byle tylko uchronić te rozpuszczone bachory przed zasłużoną karą? Poczuł, że jego gniew się ulotnił.Potrząsnął głową.- Jest pani niemożliwa, zdaje sobie pani z tego sprawę? I niech pani nie waży się przyznawać mi racji!Wpadł w zachwyt, gdy szeroki uśmiech rozjaśnił twarz guwernantki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL