[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I zamaszystym krokiem poszedł na czuwanie.Powoli podszedł do niej Phil Stone.Był ubrany w lekki niebieski kombinezon, ręce trzymał w kieszeniach.- Nie przejmuj się tym.- Nie przejmuję.- Wzruszyła ramionami i zaczęła zdejmować rękawice.- Niebawem zacznie ryczeć na techników.A potem na instruktorów.A potem na ciebie i.Swoimi rykami dosięgnie samych szczytów władzy.Byłam po prostu pod ręką, na linii ciosu.Nie cierpi zawalać sprawy.- Nie zawalił - odparł Stone.- Z tego nie dało się wyjść.- Ten korkociąg naddźwiękowy.- Napisałem książkę o korkociągach naddźwiękowych - powiedział i podejrzewała, że za tą uwagą kryła się jakaś wojenna opowieść.- Znam się na nich.Ale nawet wcześniej nie mogliście z tego wyjść.- Co się stało?- Nie zaczekasz na czuwanie? - Czuwanie przy zmarłym była to długa, męcząca, oficjalna odprawa.- Niech chociaż dowiem się czego będzie dotyczyć.- Wasz dziobowy rakietowy ster pozycji obudził się sam z siebie.Dokładnie w tej samej chwili, w której zaczęliście czwarty skręt.Stery konwencjonalne nie mogły poradzić sobie z dodatkową boczną siłą oporu.Zastanowiła się nad tym.- Ale instrumenty pokładowe nie wykazały żadnej pracy silników.A poza tym stery pozycji nie mogły już działać.Pozbyliśmy się paliwa.- Tak się wam wydawało.- Wyszczerzył zęby.- Jedno cholerstwo pod drugim, co? - Chryste.- Wsadziła rękawice do hełmu.- Czasem mam wrażenie, że tym facetom zależy, żebyśmy zawalili sprawę.- Nie.Ale musicie ją zawalić może ze sto razy, tak żeby się wam udało ten jeden, jedyny raz, kiedy będzie trzeba.Poza tym to jest miejsce na zawalanie sprawy.Nikt jeszcze nie zginął w symulatorze.Zresztą to był głównie lot testowy prototypu, nie lot ćwiczebny pilotów.York pomyślała, że to prawda.Więcej, symulator dwustożka był tak niepopularny, że tylko prawdziwe świry symulatorowe, ludzie nabijający sobie czas ćwiczeń w symulatorze, każdym symulatorze, rozpaczliwie spragnieni lepszej pozycji w systemie rotacji załóg, byli gotowi w nim ćwiczyć.Tacy ludzie jak Natalie York i Ralph Gershon.- I nie spodziewam się, żeby ten interes w ogóle miał polecieć.Ma za wiele felerów.Krążą żarty na temat procentu wypadków w symulatorze dwustożka.- Szkoda tylko, że Ralph nie spojrzy na to z tej perspektywy.- Niewykluczone, że jest najlepszy ze wszystkich, których mamy - powiedział ze spokojem Stone.Była zaskoczona, słysząc taką opinię z jego ust.- Do końca się nie poddawał - ciągnął.- Próbował wszystkiego, co miał.Próbował wyjść z tego korkociągu.Był bliżej uratowania MEM-a niż wszyscy do tej pory.A tak przy okazji.też dobrze się spisałaś.Wezwania do opuszczenia statku w tamtej chwili to było prawie najlepsze rozwiązanie.- A jakie było najlepsze?- To co zrobił Ralph.Chodź.- Klepnął ją w plecy.Poczuła ciężką dłoń przez warstwy skafandra.- Postawię ci kawę przed czuwaniem.Wyszli z hali treningowej.Środa, 12 sierpnia 1981 roku Siedziba Columbia Aviation, Newport Beach Przylecieli do Newport News wieczorem przed prezentacją: Lee, Morgan, Xu, Rowen, Lye i wszyscy pozostali - nawet Art Cane, który zdecydował się sam otworzyć i zamknąć prezentację Lee, na dowód że firma stoi murem za ofertą.Pojechali w pobliże Langley, do Chamberlain Hotel przy Old Point Comfort, w którym miano dokonać prezentacji.Morgan podążył do baru i przyssał się do butelki siedemdziesięciopięcioprocentowego rumu Lemon Hart.Ale Lee poszedł z pudełkami slajdów do swojego pokoju.Poprzedniego dnia przeprowadził ostateczną próbę przed obliczem Cane’a i ze zgrozą stwierdził, że prezentacja wciąż jest za długa około dwadzieścia minut.Tak więc teraz otworzył pudełka i zaczął sortować slajdy, szacując, co dało by się wyrzucić.Około wpół do czwartej zjawił się Jack Morgan, pod dobrą datą.Jednym spojrzeniem ogarnął Lee ze slajdami rozrzuconymi po całym blacie wypolerowanego hotelowego biurka.- Na litość boską, J.K., odłóż to gówno i marsz do łóżka.Jak do tej pory nie przyszykowałeś prezentacji, nie przyszykujesz jej nigdy.Lee się poddał.Poskładał slajdy i poszedł do łóżka.Nawet zgasił światło i leżał w ciemności.Ale widział swoje slajdy wyraźniej niż wtedy, kiedy leżały przed nim w całej okazałości.Po jakiejś półgodzinie wstał, wziął prysznic, ogolił się i wrócił do pracy.Odezwało się zamówione budzenie, a kiedy wyjrzał przez okno, przekonał się, że planeta nie przestała się obracać i nastał dzień.Trzydzieści minut przed prezentacją Columbii, zszedł na dół do recepcji, spotkać się z resztą.Bob Rowen dźwigał gruby komputer.Była w nim całość wystąpienia, podzielona na kawałeczki i tak oznaczona, że w razie jakichś pytań Lee mógł szybko wskazać każdy problem.Lee wylewnie uściskał wszystkim dłonie, starając się promieniować pewnością siebie i przekonaniem o zwycięstwie.Ale nagle poczuł skurcz w żołądku i wiedział, że zaraz zwymiotuje.Jack Morgan, który już wcześniej nie spuszczał z niego oka, zaciągnął go do toalety, gdzie Lee dostał gwałtownych torsji; wyrzucał z siebie rzadki, brązowy, ostry płyn.Samą kawę.Morgan nic nie powiedział, ale Lee wiedział, co myśli.Że od dziesięciu tygodni ciągnął tylko na adrenalinie i kawie, mało co jedząc i prawie nie śpiąc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL