[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mów.- Pierwsza rzecz to poslanie, które brzmi: "Jestem tym, czym jestem.Wybieraj.Albo ja, albo tamto drugie, mniejsze".Masz jakoby wiedziec, o co chodzi.Wiedzmin kiwnal glowa, potem uniósl reke, chwytajac rekojesc miecza sterczacanad prawym barkiem.Klinga blysnela, opisujac luk nad jego glowa.Wolnymkrokiem ruszyl w kierunku grupy.Civril zasmial sie paskudnie, zlowrogo.- Wiec jednak.Ona i to przewidziala, wiedzminie.A zatem zaraz otrzymasz drugarzecz, która polecila ci przekazac.Prosto miedzy oczy.Wiedzmin szedl.Pólelf uniósl kusze do policzka.Zrobilo sie bardzo cicho.Szczeknela cieciwa.Wiedzmin machnal mieczem, rozlegl sie przeciagly jekuderzonego metalu, belt wylecial w góre koziolkujac, sucho trzasnal o dach,zadudnil w rynnie.Wiedzmin szedl.- Odbil.- steknal Pietnastka.- Odbil w locie.- W kupe - skomenderowal Civril.Syknely miecze dobywane z pochew, grupa zwarlasie ramie do ramienia, najezyla ostrzami.Wiedzmin przyspieszyl kroku, jego chód, zadziwiajaco plynny i miekki, przeszedlw bieg - nie na wprost, na kolczasta od mieczów grupe, ale w bok, okrazajac japo zaciesniajacej sie spirali.Tavik nie wytrzymal, rzucil sie na spotkanie, skracajac dystans.Za nimskoczyli blizniacy.- Nie rozbiegac sie! - wrzasnal Civril krecac glowa, tracac wiedzmina z polawidzenia.Zaklal, odskoczyl w bok widzac, ze grupa rozpada sie zupelnie, krecimiedzy stragany w szalenczym korowodzie.Tavik byl pierwszy.Jeszcze przed chwila scigal wiedzmina, teraz nagledostrzegl, ze ten mija go z lewej strony, biegnac w przeciwnym kierunku.Zadrobil nogami, by wyhamowac, ale wiedzmin przemknal obok, nim zdazyl uniescmiecz.Tavik poczul silne uderzenie tuz ponad biodrem.Odkrecil sie istwierdzil, ze pada.Juz na kolanach, zdziwiony spojrzal na swoje biodro izaczal krzyczec.Blizniacy jednoczesnie atakujac pedzacy na nich czarny, rozmazany ksztalt,wpadli na siebie, zderzyli sie barkami, na moment tracac rytm.Wystarczylo.Vyr, ciety przez cala szerokosc piersi, zgial sie wpól, z opuszczona glowazrobil jeszcze pare kroków i runal na stragan z warzywami.Nimir dostal wskron, zawirowal w miejscu i padl do rynsztoka, ciezko, bezwladnie.Na rynku zakotlowalo sie od uciekajacych przekupniów, zahurkotaly przewracanestragany, wzbil sie kurz i krzyk.Tavik jeszcze raz spróbowal uniesc sie narozedrganych rekach, upadl.- Z lewej, Pietnastka! - ryknal Nohorn, biegnac pólkolem, by zajsc wiedzmina ztylu.Pietnastka obrócil sie szybko.Nie dosc szybko.Dostal raz, przez brzuch,wytrzymal, zlozyl sie do ciosu, wtedy dostal drugi raz, w bok szyi, tuz poducho.Wyprezony, postapil cztery rozkolysane kroki i zwalil sie na wózek pelenryb.Wózek potoczyl sie.Pietnastka zsunal sie na bruk srebrzacy sie od lusek.Civril i Nohorn uderzyli jednoczesnie z dwóch stron, elf zamaszystym cieciem zwysoka, Nohorn z przykleku, nisko, plasko.Oba ciosy zostaly sparowane, dwametaliczne szczekniecia zlaly sie w jedno.Civril odskoczyl, potknal sie,utrzymal na nogach, chwytajac sie drewnianej konstrukcji straganu.Nohornrzucil sie i zaslonil go trzymanym pionowo mieczem.Odbil cios, tak silny, zerzucilo go w tyl, musial przykleknac.Podrywajac sie, zlozyl parade, za wolno.Dostal ciecie przez twarz, symetryczne do starej blizny.Civril odbil sie plecami od straganu, przeskoczyl padajacego Nohorna,zaatakowal z pólobrotu, oburacz, nie trafil, momentalnie odskoczyl.Nie poczuluderzenia, nogi ugiely sie pod nim, dopiero gdy po odruchowej paradzie usilowalprzejsc od finty do kolejnego ataku.Miecz wypadl mu z reki przecietej powewnetrznej stronie, powyzej lokcia.Upadl na kleczki, potrzasnal glowa, chcialwstac, nie zdolal.Opuscil glowe na kolana, tak zamarl w czerwonej kaluzy,wsród porozrzucanej kapusty, obwarzanków i ryb.Na rynek weszla Renfri.Nadchodzila wolno miekkim, kocim krokiem, wymijajac wózki i stragany.Tlum,który w uliczkach i pod scianami domów buczal jak rój szerszeni, scichl.Geraltstal nieruchomo, z mieczem w opuszczonej rece.Dziewczyna zblizyla sie nadziesiec kroków, zatrzymala.Zobaczyl, ze pod kaftanikiem ma kolczuge, krótka,ledwo zakrywajaca biodra.- Dokonales wyboru - stwierdzila.- Jestes pewien, ze wlasciwego?- Nie bedzie tu drugiego Tridam - rzekl Geralt z wysilkiem.- Nie byloby.Stregobor wysmial mnie.Powiedzial, ze moge wymordowac caleBlaviken i dorzucic kilka okolicznych wsi, a on i tak nie wyjdzie z wiezy.Inikogo, wliczajac w to ciebie, tam nie wpusci.Co tak patrzysz? Tak, oszukalamcie.Cale zycie oszukiwalam, gdy bylo trzeba, dlaczego mialam robic wyjatek dlaciebie?- Odejdz stad, Renfri.Zasmiala sie.- Nie, Geralt - wydobyla miecz, szybko i zwinnie.- Renfri.- Nie, Geralt.Ty dokonales wyboru.Kolej na mnie.Jednym ostrym ruchem zerwala spódnice z bioder, zakrecila nia w powietrzu,owijajac material dookola lewego przedramienia.Geralt cofnal sie, uniósl dlon,skladajac palce w Znak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL