[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kloss uœmiechn¹³ siê i od³o¿y³ s³uchawkê.Podszed³ do okna.Wygra³ kolejn¹rundê.PRZEDOSTATNI SEANS1Ingrid podnios³a kieliszek i spojrza³a na Hansa Klossa.Uœmiecha³a siê; by³ toprzekorny uœmiech rozpieszczonej dziewczyny, œwiadomej, ¿e dra¿ni¹c partnera,niczym nie ryzykuje.On nie odejdzie.- Gniewa siê pan? - zapyta³a.Pomyœla³, ¿e jest diabelnie ³adna i ¿e mu to przeszkadza.Gdyby przynajmniej nie mia³a takich czystych oczu!- Na pani¹ nie mo¿na siê gniewaæ - powiedzia³.- Zatañczymy?- Nie.Przecie¿ marzy³ pan podobno o samotnoœci we dwoje.Tak, obieca³a, ¿e spêdz¹ ten wieczór razem, ale ona przyprowadzi³a do „Z³otegoSmoka" Schultza i tê Bertê, nieustannie szczebiocz¹c¹ i jakby zazdrosn¹ oIngrid, bo nawet wówczas, gdy tañczyli razem, nie przestawa³a ich obserwowaæ.Kloss czu³ na sobie przez ca³y czas uwa¿ny wzrok Berty.Czy¿by ona te¿?Wszystko nale¿a³o braæ pod uwagê: od wczoraj, to znaczy od chwili, gdy otrzyma³to zadanie, najgorsze ze wszystkich, a mo¿e raczej najobrzydliwsze zewszystkich, wiedzia³, ¿e rozpocz¹³ trudn¹ grê.- O czym pan myœli? - zapyta³a Ingrid.- Dlaczego pan nic nie mówi?- Myœlê o pani - odpowiedzia³.Dziewczyna na podium œpiewa³a sentymentalne tango.Œwiat³a przyæmiono;wydawa³o siê, ¿e t³um na parkiecie chwilami nieruchomieje, a potem ko³ysze siêw takt muzyki, by zastygn¹æ na nowo.- Lubiê tego „Z³otego Smoka" - oœwiadczy³a Ingrid.- To najsympatyczniejszylokal w Berlinie.Pomyœla³, ¿e w tym najsympatyczniejszym lokalu mo¿na spotkaæ ca³¹ œmietankêgestapo i SS.Wy¿si oficerowie, przyje¿d¿aj¹cy na parê dni urlopu, znajduj¹tutaj, w w¹skich uliczkach Charlottenburgu, alkohol i dziewczêta.Lubi¹sentymentalne tanga i grê kolorowych œwiate³.Pomyœla³, ¿e ich nienawidzi i ztrudem przywo³a³ na twarz uœmiech.Spojrza³ na Ingrid, a w³aœciwie na jejkieliszek: by³ ci¹gle prawie pe³ny.Jeszcze siê waha³, ale ju¿ wiedzia³, ¿enie ma innego wyboru.- O czym pan myœli, Hans? - powtórzy³a.I potem, nie czekaj¹c na odpowiedŸ,powiedzia³a cicho, patrz¹c na niego swymi ogromnymi oczyma: - By³am tu ostatniraz wczesn¹ wiosn¹, z Heinim.Wówczas nie tañczono, obowi¹zywa³a ¿a³oba poStalingradzie.Siedzieliœmy chyba przy tym samym stoliku i Heini, zupe³nie jakteraz pan — spojrza³a na Klossa ³agodniej - by³ obra¿ony, ¿e wziê³am ze sob¹Bertê.- Kto to by³ Heini? Wzrok Ingrid stwardnia³.-Nastêpnego dnia wróci³am do Sztokholmu -powiedzia³a.-I nigdy ju¿ niezobaczy³am Heiniego.Zgin¹³ w lipcu, przed trzema miesi¹cami.Muzyka umilk³a.Berta i kapitan Otto Schultz, którego nazywano najelegantszymoficerem Abwehry, wrócili do stolika.Berta przytuli³a siê do ramieniaIngrid.- ¯ebyœ wiedzia³a, jak ten Otto tañczy - szczebiota³a.-Jest wspania³y.Niewypi³aœ jeszcze swojego kieliszka? Co wyœcie robili?Kloss nie s³ucha³ jej szczebiotu.Myœla³ o kieliszku Ingrid i o tym, ¿e waha³siê niepotrzebnie.Okazja minê³a.- Zapomnij ju¿ o nim - dotar³ do niego znowu g³os Berty.-Jesteœ m³oda ipiêkna, ca³y œwiat u twoich stóp.Nie zauwa¿y³aœ, jak na ciebie patrz¹mê¿czyŸni.S³ysza³am rozmowê przy stolikach: „Ta œwietna dziewczyna - mówi³przystojny pu³kownik - to œpiewaczka szwedzka, Ingrid Kield".O tam, przytrzecim stoliku.- Nie bawi mnie to - powiedzia³a Ingrid.Schultz powtarza³ po raz drugi jakiœkawa³, potem Ingrid wsta³a i sama zaprosi³a Klossa do tañca.- Nale¿y pan do gatunku sentymentalnych nieœmia³ych - oœwiadczy³a, a gdyprzytuli³ j¹ mocniej, doda³a: -I jednak bezczelnych.Znamy siê dopiero odwczoraj.- Mam po prostu bardzo ma³o czasu - szepn¹³ i tym razem nie sk³ama³.- I naprawdê s¹dzi pan, ¿e zdo³a ten czas wykorzystaæ? — wybuchnê³a œmiechem,a on znowu pomyœla³, ¿e Ingrid Kield, której dok³adny, a przecie¿ zbyt osch³y irzeczowy rysopis otrzyma³ poprzedniego dnia z centrali, podoba mu siê corazbardziej.Jej twarz by³a blisko, móg³ zajrzeæ w jej oczy, ale odwróci³ wzrok.Tê dziewczynê, któr¹ trzyma³ w ramionach, musia³ zabiæ.Ma niewiele czasu,najwy¿ej dwadzieœcia godzin.-Wyje¿d¿am istotnie jutro rano - powiedzia³a - a w³aœciwie pojutrze nad ranem.Mo¿e spotkamy siê w Sztokholmie?- Chyba po zwyciêstwie.- Wierzy pan w zwyciêstwo?-Jestem oficerem niemieckim.- A ja - rozeœmia³a siê - obywatelk¹ szwedzk¹ i mam prawo nie wierzyæ.Ale pansiê znowu gniewa?Gdyby nie zna³ dowodów jej winy, pomyœla³by, ¿e centrala pope³ni³a b³¹d.B³êdysiê przecie¿ zdarzaj¹.Tym razem nie by³o jednak w¹tpliwoœci.Ta dziewczyna wpe³ni zas³u¿y³a na œmieræ i musi umrzeæ, a w ca³ym Berlinie nie by³o nikogooprócz Klossa, kto móg³by wykonaæ wyrok.Rozkaz otrzyma³ poprzedniego dniarano, gdy ju¿ wszystko by³o wiadomo.Polecenie przekaza³ stary Arnold, jedynyberliñski kontakt Klossa i jego jedyny wspó³pracownik.Cz³owiek absolutniepewny, rozwa¿ny i z ogromnym doœwiadczeniem, ale przecie¿ ju¿ niem³ody ischorowany.Powinien odpocz¹æ, nikt nie zna³ jednak Berlina tak dobrze jak oni nikt nie móg³ go zast¹piæ.Informacje centrali by³y sk¹pe, ale wystarczaj¹ce; Arnold uzupe³ni³ je relacj¹pewnego kolejarza, niegdyœ cz³onka KPD.Otó¿ Ingrid Kield, szwedzka œpiewaczka,od pó³tora roku pracowa³a dla polskiego wywiadu.Zwerbowa³ j¹ pewienemisariusz centrali, który kursowa³ miêdzy Berlinem i Sztokholmem, a pozna³piêkn¹ Szwedkê w Pary¿u.Odda³a znaczne us³ugi.Przewozi³a wa¿ne informacje zBerlina do Sztokholmu.£¹cznicy z Warszawy kontaktowali siê z ni¹ zawsze, gdywystêpowa³a w Niemczech, a wystêpowa³a doœæ czêsto i mia³a przyjació³ nawetwœród wysokich funkcjonariuszy Urzêdu Bezpieczeñstwa Rzeszy.Sprawdzano j¹ te¿wielokrotnie, ufano jej bez zastrze¿eñ.Okaza³o siê przecie¿, ¿e sprawdzanonie doœæ czêsto.Gdy Ingrid Kield zdradzi³a.Trzyma³ j¹ w ramionach.Uœmiecha³a siê, ale me patrzy³a na Klossa, jej wzrokb³¹dzi³ gdzieœ po sali.Pomyœla³, ¿e gdyby wiedzia³a o nim cokolwiek.Jakieto szczêœcie, ¿e nie otrzyma³ wczeœniej polecenia nawi¹zania kontaktu z IngridKield.Ani on, ani Arnold.- Tylu tu m³odych mê¿czyzn - powiedzia³a.- Ilu z nich.- Wojna - oœwiadczy³.Musia³ siê mocno trzymaæ w garœci, ¿eby nie ulec czarowitej dziewczyny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL