[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powoli zamkn�� szaf� i wróci� do g�ównej sali.- Mówi�a pani, �e sk�d byli ci ludzie, którzy tu szperali?- Poj�cia nie mam.Dziekan kaza� ich wpu�ci�.Panna Muriel poda�a mu eleganck� pod�u�n� kopert�.- By�abym zapomnia�a, jest list do ciebie - zdoby�a si� na mi�y wyraz twarzy.- Przyszed� tutaj? Na adres uczelni?- Dor�czy� go goniec.Ale mam pro�b� - u�miechn�a si�.- Przeczytaj go nazewn�trz.Musz� ju� zamyka�.- Oczywi�cie, prosz� pani.Dzi�kuj�.Pomóg� jej domkn�� ci�kie drzwi.Potem z niecierpliwo�ci� rozerwa� cienkipapier.�Kierownictwo Tyson House Museum ma zaszczyt zaprosi� Pana na uroczystybankiet, który odb�dzie si� w czwartek po po�udniu.Obowi�zuj� strojewieczorowe.Z powa�aniem.� - Tu nast�powa� zamaszysty, ale nieczytelnypodpis.�Po po�udniu� - wzruszy� ramionami - �nawet nie raczyli poda� godziny�.To by�apierwsza my�l.Tyson House? Nigdy nie s�ysza� o takim muzeum.Czy�by to mia�ojaki� zwi�zek z jego obrazami? Megalomania.Jeszcze raz przebieg� oczamitekst, ale pokryta drukiem kartka nie zawiera�a �adnego wyja�nienia.* * *Wielki staromodny gmach muzeum w niczym nie przypomina� przybytku nowoczesnejsztuki.By� mo�e, opiewaj�cy rewolucj� w architekturze lat dwudziestychminionego stulecia, Reyner Banham uzna�by go za krok milowy w budownictwietamtego okresu, ale by�a to ju� zamierzch�a przesz�o�� i Fargo nie móg�otrz�sn�� si� z wra�enia, �e kto� pope�ni� pomy�k�.Podejrzenie to przybra�o nasile, kiedy wszed� do rozleg�ego holu.Portier w liberii zerkn�� na zaproszeniei wskaza� mu drog�, mówi�c, �e cz�� oficjalna ju� si� zacz�a.- Na tym �wistku nie by�o nawet godziny.- Fargo czu� si� wyj�tkowo �le wpo�yczonym od kolegi smokingu.Odpowiedzia� mu tylko kolejny uk�on.- Czy nikt nie zostawi� dla mnie �adnej wiadomo�ci?- Nie, prosz� pana.Mocno zdenerwowany, ruszy� schodami pokrytymi czerwonym dywanem.Przedogromnymi, dwuskrzyd�owymi drzwiami nie by�o nikogo z obs�ugi.Niepewnierozejrza� si� wokó� i po chwili wahania szybko w�lizgn�� do �rodka.Bezszelestnie domkn�� drzwi, podniós� g�ow� i skamienia�, opieraj�c si� plecamio rze�bione drewno.Z wysokiej na kilka kondygnacji, przestronnej sali usuni�towszystkie sprz�ty.Powsta�� w ten sposób woln� przestrze� zape�nia�o mo�e sto,mo�e dwie�cie osób - m�czy�ni w nieskazitelnych smokingach i kobiety wd�ugich, wieczorowych toaletach.Na �rodku, przy niewielkiej mównicy nobliwiewygl�daj�cy starszy pan mówi� co� o roli, jak� Tyson House Museum i ca�afundacja Tysona odegra�a w akcjach dobroczynnych.Ale nie to by�o dziwne.Fargozna� wi�kszo�� obecnych, oczywi�cie nie bezpo�rednio.By�o tu wielu polityków,w tym kilku bardzo znanych, biznesmenów, prezenterów telewizyjnych, aktorów,pisarzy.Wi�kszo�� twarzy pojawia�a si� w telewizji czy w gazetach.�Cholera, co ja tu robi�?� - przemkn�o mu przez g�ow�.- �Kto móg� mniezaprosi�?�Poniewa� w dalszym ci�gu nikt si� nim nie interesowa�, ruszy� na dyskretnyobchód sali.Ludzie stali wokó�, usi�uj�c ukry� znudzenie.Co chwil� kto�zerka� ukradkiem na zegarek, jakby chcia� si� upewni�, ile czasu zosta�o dorozpocz�cia cz�ci nieoficjalnej.Zna� doskonale t� atmosfer� ze wszystkichuroczysto�ci, w jakich bra� udzia� na uczelni.Z boku dobieg� go cichy szept.Odwróciwszy g�ow� zobaczy� dwóch m�czyzn stoj�cych pod �cian�.- Nie wytrzymam do bankietu - mówi� m�odszy.- Tego nie da si� zdzier�y� natrze�wo.Starszy, mo�e sze��dziesi�cioletni, kiwa� g�ow� z dyskretnym u�miechem.- Jaki� kelner podaje ukradkiem whisky w korytarzu - ci�gn�� pierwszy.- Da�emmu pi�� funtów za dwie szklaneczki, ale dra� nie chcia� sprzeda� wi�cej -wzruszy� ramionami.- Id�.Mo�e gdzie indziej co� znajd�.Kiedy odszed�, jego miejsce zaj�� pot�nie zbudowany facet o twarzy buldoga.- Pi�e� - szepn�� starszy m�czyzna.- Sk�d pan wie, szefie?- S�ysza�em o tym kelnerze.Ile tym razem dosta�?- Tylko raz - wyra�nie przestraszony atleta odruchowo masowa� pi��.- Naprawd�tylko raz i to nie w mord�, ale czysto, w splot.- Ciszej - uspokajaj�cy gest przerwa� tamtemu.- Zawo�aj Harolda.Fargo nie zd��y� opu�ci� wzroku, kiedy starszy pan odwróci� g�ow�.Ich oczyspotka�y si� na wystarczaj�co d�ug� chwil�, �eby tamten zd��y� si� u�miechn��.Powoli zrobi� kilka kroków.- Paul Keldysh - przedstawi� si�.- Lynn Fargo, nieprawda�? Móg�bym prosi� ochwil� rozmowy? To przemówienie nie jest chyba dla pana specjalnieinteresuj�ce?- Nie bardzo.- W takim razie chod�my.Keldysh lekkim ruchem uchyli� skrzyd�o ci�kich drzwi, przepuszczaj�c goprzodem.- T�dy - wskaza� schody.- To ja pozwoli�em sobie zaprosi� pana tutaj.Mówi� mi�ym, g��bokim g�osem, znamionuj�cym pewno�� siebie.Bardzo wyra�nieakcentowa� ka�de s�owo.Musia� by� kiedy� zawodowym aktorem albo kto� szkoli�go w technice budzenia sympatii do siebie.- Jestem znany ze swoich dziwactw, do których mo�na zaliczy� równie� bywanie natego typu imprezach - ci�gn��.- Nie jest to jednak wy��czny powód, dla któregoo�mieli�em si� �ci�gn�� tu pana.Ale o tym pó�niej.- Nie wygl�da pan na cz�owieka, którego interesuje nowoczesna sztuka - odpar�Lynn.- Przepraszam, je�li.- Nie ma pan za co przeprasza�.Tak jest w istocie.- Keldysh roz�o�y� r�ce.-Charakter pa�skich studiów nie ma nic wspólnego z naszym spotkaniem.- A co ma? - wypali� bezmy�lnie.Znowu mi�y u�miech, którego autentyzm w niesamowity sposób zjednywa� sympati�.- Jestem reprezentantem instytucji, która zleci�a badania, mi�dzy innymi napa�skiej uczelni.- Pan jest psychiatr�?- Nie.Na trzecim pi�trze skr�cili w ton�cy w pó�mroku korytarz.Po kilkunastu krokachKeldysh otworzy� jedne z licznych drzwi.- Prosz�.Weszli do sporych rozmiarów gabinetu zastawionego szafami i rega�ami ze starymiksi��kami, pe�nego wypchanych zwierz�t, miniaturowych rze�b, popiersi istarych, s�dz�c z wygl�du autentycznych, mebli.Pokój nie mia� okien, jedyniepochy�a, pó�kolista szyba ��czy�a go z sal�, któr� opu�cili przed chwil�.Keldysh zapali� ma�� lampk� na biurku.Okaza�o si�, �e w gabinecie jest kto�jeszcze.Siedz�cy w staro�wieckim fotelu przystojny m�ody m�czyzna uniós� si�lekko.- Harold Clancy - przedstawi� si�.- Prosz�, niech pan siada.Fargo skin�� g�ow�.Usiad� w drugim fotelu, Keldysh zaj��miejsce za biurkiem.Powolnym ruchem wyj�� z szuflady du�� szar� kopert�, tak�sam�, jakie kilka dni temu otrzymali pozostali studenci bior�cy udzia� weksperymencie.- To pa�skie wyniki - powiedzia�.- Hm.Je�li mo�na, chcia�bym si� dowiedzie�, kogo w�a�ciwie panowiereprezentuj�?Keldysh ze swoim charakterystycznym u�miechem opu�ci� wzrok, przygl�daj�c si�czemu� na blacie biurka.Kiedy ponownie podniós� g�ow�, jego twarz by�a ju�powa�na.- Jestem szefem bardzo ma�ej, �wietnie zakonspirowanej komórki - powiedzia�cicho.- Do jej obowi�zków nale�y troska o bezpiecze�stwo wydzia�ów MI5 orazMI6.- Wywiad i kontrwywiad? - Fargo poruszy� si� niespokojnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]