[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Interesujesz się curlingiem, Qwill?- Chodzi ci o ten sport, gdzie pchają te wielkie kamienie po lodowisku i zamiatają z furią lód małymi miotełkami?- Coś w tym rodzaju.- To sport dla starych ludzi.- Już nie! Jest dobry dla osoby w każdym wieku, kobiety i mężczyzny.Ma status olimpijski i wymaga ogromnych umiejętności.W dodatku to sport towarzyski.- Jak można być towarzyskim w temperaturze poniżej zera?- Gramy na lodowisku zakrytym.- No cóż, możesz na mnie liczyć - oznajmił Qwilleran.- Jeśli potrzebujecie kogoś do pilnowania mioteł.Delegacja z Indian Village - Polly i Rikerowie - zjawiła się w stodole o wpół do siódmej i wkroczyła do kuchni przez tylne drzwi z nonszalancją stałych bywalców.- Urządzimy sobie libację przed udaniem się do hotelu? - spytał Qwilleran.- Mamy rezerwację na wpół do ósmej.- Dla mnie to, co zwykle - poprosił Arch.- To, co zwykle - zawtórowała mu Mildred.- To, co zwykle - powtórzyła jak echo Polly.Kiedy drinki były rozlewane, Polly napełniała miseczki orzeszkami, a Rikerowie spacerowali po stodole z wścibską poufałością: „Masz nowe stołki barowe! Co zrobiłeś ze starymi?.Gdzie są koty?.Koko siedzi na gzymsie kominka i patrzy na nas podejrzliwie.O, Yum Yum jest na jednym ze stołków, krzyżując te swoje delikatne łapki.Jest urocza!”Arch zauważył świeżo nabyty kosz na śmieci.- To chińskie wiadro na wodę! Nie jest szczególnie stare - prawdopodobnie osiemnasty wiek.- Podniósł pojemnik za rzeźbioną drewnianą rączkę.- Waży tonę!- Chodzi o to, żeby Yum Yum nie mogła go przewrócić - wyjaśnił Qwilleran.- Wtedy, kiedy w nim grzebie, szukając skarbów.Puścił w obieg tacę z wytrawnym sherry, scotchem, dubonnetem i piwem imbirowym.Arch zawsze był szybki, jeśli chodzi o toasty.- Za starych przyjaciół, którzy znają człowieka dobrze, a mimo to go lubią! - Poczęstował się orzeszkami, biorąc pełną garść.- Brazylijskie! Qwill zachowuje poziom.- Kochanie, nie przesadzaj z nimi - przestrzegła go żona.- To bomba kaloryczna.- Dlatego są takie dobre!Polly pochwaliła Mildred za wywiad z szefem Wango.- Jeśli jest taki dobry, to dlaczego opuścił Chicago dla takiej zapyziałej mieściny jak nasza? - spytał Arch.- A dlaczego ty tu przyjechałeś? - odciął się Qwilleran.Obaj mężczyźni znali się od przedszkola w Chicago.- Bo mam wielkie serce, poza tym potrzebowałeś mnie do prowadzenia gazety.- Nie nabieraj nas! Chciałeś uciec z Nizin.Chciałeś być wielką rybą w małym stawie.Rozmawiali o napływie ludzi do małych miast.o morderstwie Delacampa i blokadzie informacji.o złotym medalu Boze'a Campbella w ciskaniu kłodą.o planach związanych z międzyokręgową ligą curlingu.Potem Mildred wręczyła Qwilleranowi ładnie opakowane pudełko, bez wątpienia prezent.- Szczęścia w czymkolwiek! Otwórz!W środku, między warstwami bibułki, spoczywało okrągłe pudełeczko z pokrywką, zrobione z klonu.- Potrafisz czytać w myślach! - zawołał Qwilleran.- Chciałem to kupić, a ty mnie uprzedziłaś! Jak mam ci dziękować? To niesamowite dzieło tokarstwa! Spójrzcie, jak dokładnie pasuje wieczko! Będę to trzymał na stole bibliotecznym, obok telefonu.Arch wręczył mu ze swej strony małą płaską paczuszkę, która nie mogła być niczym innym, jak tylko płytą CD.- Wiem, że lubisz klasyczną muzykę fortepianową, Qwill, a ten facet jest mistrzem! Puść kilka kawałków, zanim wyjdziemy.Qwilleran wsunął płytę do odtwarzacza i posłuchali trochę Mozarta, trochę Beethovena, a potem Rimskiego-Korsakowa.- Hej! Posłuchajcie! - zawołał Qwilleran.- Lot trzmiela!- To powinno przywołać wspomnienia - powiedział Arch.Rozległy się dwa głuche łomoty, gdy Koko zeskoczył z kominka.Zbliżył się ostrożnie do wieży i obwąchał głośniki.- Domyślacie się, czego szukał - spytał Qwilleran.Koko obracał gwałtownie głowę to w lewo, to w prawo, potem przysiadł na zadzie i zaczął uderzać łapą powietrze.Kiedy krótki utwór dobiegł końca, wrócił na swoje miejsce.- Bystry kot! - zauważył Arch.- Bystry kompozytor - sprostował Qwilleran.Pojechali na kolację samochodem Rikerów.Mildred poinformowała ich:- Będą dwa menu.Jedno to tradycyjna zupa, sałata i danie główne.Ale proponuję, żebyśmy w ramach kulinarnej przygody spróbowali New Century Dining - pięciu małych dań.Szef Wingo twierdzi, że wybredni goście mają dość kawałka mięsa i pieczonych ziemniaków.- Mów za siebie, Wingo - rzucił Arch.Zaparkowali za hotelem i ruszyli w stronę wejścia, gdy Qwilleran przystanął nagle i podniósł coś z ziemi.- Cent - powiedział.- Na szczęście.- Awers czy rewers? - spytała Mildred.- Wydaje mi się, że moneta leżała awersem do góry.- To podwójne szczęście.- Masz! Weź ją!- Nie, nie! Należy do znalazcy! Zabierz ją do domu i schowaj do klonowej szkatułki.- Nie schyliłbym się po nic mniejszego niż ćwierć dolara - wyznał Arch.- Cent, jak przypuszczam, wyjdzie niedługo z użycia.Najmniejszą monetą będzie dziesięciocentówka.Polly oświadczyła, że nie ma nic przeciwko temu; jednocentówki to kłopot.- Wiecie, że moja żona upuszcza je w sekrecie? - ciągnął.Mildred trąciła go łokciem.- Miałeś tego nie mówić, kochanie.- Nie, nie, powiedz! To bardzo ciekawe - nalegała Polly.- No.- zaczęła wolno Mildred.- Miałam w ostatnich latach tyle szczęścia.- urwała i zerknęła na swojego męża.- Postanowiłam je rozrzucać.Kiedy dostaję w sklepie grosze razem z resztą, rozrzucam je tu i tam, po jednym, żeby ktoś mógł je znaleźć.W sklepach, na ulicy, przy dystrybutorze na stacji benzynowej, na poczcie - gdziekolwiek.Sprawia mi przyjemność myśl, że sprawiam przyjemność komuś innemu.- Urocze! - oceniła Polly
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL