[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie w tym rzecz, że tubylcy wątpili w ich słowa.Ludzi z Glide, Winston i Lookinglass po prostu nie obchodziło to zbytnio.- To strata czasu - powiedział Gordonowi Philip.- Te kmiotki toczą swoją małą wojenkę od tak dawna, że guzik ich obchodzi cokolwiek poza codzienną egzystencją.“Czy to przypadkiem nie znaczy, że są mądrzejsi?” - zadał sobie pytanie Gordon.Philip miał jednak rację.Nie było właściwie ważne, co myśleli szefowie, burmistrze, szeryfowie czy wodzowie.Chełpili się głośno swą autonomią, ale nie ulegało wątpliwości, że jest tylko jeden człowiek, którego opinia liczy się w tych okolicach.W dwa dni później Johnny Stevens przybył z zachodu na buchającym parą wierzchowcu.Nie rozglądając się na boki, zeskoczył z konia i podbiegł zdyszany do Gordona.Tym razem wiadomość, którą przyniósł, składała się z trzech słów.“Przyjedźcie do mnie”.George Powhatan zgodził się wysłuchać ich prośby.7Góry Callahan ciągnęły się na odcinku siedemdziesięciu mil od Roseburga i doliny Camas do morza.U ich stóp główna odnoga małej rzeki Coquille gnała na zachód pod roztrzaskanymi szkieletami zniszczonych mostów, nim spotkała się z odgałęzieniem północnym i południowym w porannym cieniu góry Sugarloaf.Tu i ówdzie, wzdłuż północnego stoku doliny, nowe płoty odgradzały pokryte teraz sypkim śniegiem pastwiska.Gdzieniegdzie, zza otaczającej szczyt wzgórza palisady, wznosił się słup bijącego z komina dymu.Na południowym stoku nie było jednak nic poza wypalonymi, walącymi się ruinami, ulegającymi powoli nieubłaganym gąszczom jeżyn.Brodów na rzece nie strzegły żadne fortyfikacje.Wędrowców zdziwiła ich nieobecność, gdyż podobno to właśnie w tej dolinie obrońcy okopali się i powstrzymali wreszcie ofensywę holnistów.Calvin Lewis spróbował im to wyjaśnić.Chudy, ciemnooki, młody mężczyzna był już przewodnikiem Johnny’ego Stevensa podczas jego poprzedniej podróży do południowego Oregonu.Cal, gestykulując, wskazywał ręką w lewo i w prawo.- Nie strzeże się rzeki, budując umocnienia - tłumaczył powoli z wyraźnym, lokalnym akcentem.- Bronimy północnego brzegu w ten sposób, że od czasu do czasu urządzamy wypady na drugi.Obserwujemy też wszystko, co rusza się po tamtej stronie.Philip Bokuto chrząknął i skinął głową na znak aprobaty.Najwyraźniej sam postępowałby identycznie.Johnny Stevens nie odezwał się, gdyż słyszał to wszystko już wcześniej.Gordon nieustannie spoglądał między drzewa, zastanawiając się, gdzie kryją się obserwatorzy.Niewątpliwie obie strony były nimi zainteresowane i posuwającą się naprzód grupę od razu zauważono.Niekiedy Gordon dostrzegał przelotnie na pewnej wysokości jakieś poruszenie bądź błysk czegoś, co mogło być szkłami lornetki.Tropiciele byli jednak dobrzy.Bez porównania lepsi niż ktokolwiek w Armii Willamette - z wyjątkiem, być może, Philipa Bokuto.To, co działo się na południu, nie przywodziło na myśl wojny prowadzonej przez armie, gdzie liczą się oblężenia i manewry strategiczne.Przypominało raczej bitwy toczone przez Indian.gdzie szybkie, krwawe ataki przynosiły zwycięstwo mierzone liczbą zdobytych skalpów.Surwiwaliści byli specjalistami od tego rodzaju podstępnej, ukradkowej walki.Nie przyzwyczajeni do podobnego terroru mieszkańcy Willamette stanowili dla nich idealne ofiary.Tutaj jednak farmerom udało się ich powstrzymać.Nie potrafiłby zrecenzować ich taktyki, pozwolił więc, by większość pytań zadawał Bokuto.Gordon wiedział, że są to umiejętności, na których opanowanie potrzeba całego życia.A on przybył tutaj tylko w jednym celu - nie aby uczyć się, lecz aby przekonywać.Gdy wspinali się starym szlakiem wiodącym na górę Sugarloaf, na dole rozciągał się wspaniały widok na łączące się ze sobą odnogi rzeki Coquille.Pokryte śniegiem sosnowe lasy wyglądały tak, jak musiały wyglądać przed przybyciem człowieka, całkiem jakby groza ostatnich siedemnastu zim była sprawą istotną jedynie dla efemerycznych stworzeń, a nie dla cierpliwej ziemi.- Czasem te sukinsyny próbują się do nas zakraść w wielkich czółnach - wyjaśniał Cal Lewis.- Południowa odnoga dociera tu niemal prosto z okolic Rogue, a w chwili, gdy łączy się ze środkową, nurt staje się bardzo wartki.Młody mężczyzna uśmiechnął się.- Ale George zawsze skądś wie, co kombinują.Zawsze jest gotowy na ich przybycie.Znowu to samo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL