[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem tesciowa nie proznowala - postanowila za wszelka cene odebrac dziecko matce.Nie kierowaly nia bynajmniej zadne wzniosle uczucia, a juz na pewno nie dobro malenstwa.Wedlug jej planu - syn mial na zawsze pozostac z nia, a dziecko odbierze Agnieszce "za kare".Byla przekonana, ze Agnieszka z pelna swiadomoscia i premedytacja wyszla za Andrzeja, wiedzac o swojej chorobie, aby zwiazac mu zycie i zrobic z niego pielegniarza.W koncu dopiela swego - sad przyznal ojcu opieke nad dzieckiem, uznajac jednoczesnie matke za niezdolna do jego wychowania Po wyroku stan Agnieszki znacznie sie pogorszyl.Mogla juz tylko lezec i plakac z zalu za dzieckiem.Razem z nia rozpaczala zbolala matka.Ta malenka istota, ktora im zabrano, byla doslownie jedyna radoscia ich zycia, ktore w przypadku corki wypalalo sie teraz z kazdym dniem.Babcia Dorotki na kolanach prosila tesciowa i ziecia, aby choc na kilka minut w tygodniu pozwolili przyprowadzic ja do corki - bezskutecznie.Nowa opiekunka stwierdzila bez ogrodek, ze "widok ciezko chorej kobiety moglby przestraszyc mala".Trudno mi opisac bol, jaki wyrazaly zmeczone, przekrwione oczy Agnieszki.Sciskala w rekach oprawiony obrazek dziecka.Wyla, trzesla sie i lkala nie majac juz lez do placzu.Stracila wszystko co miala - malzenstwo, mlodosc, marzenia, plany, jedyne dziecko i wszelka nadzieje.Czekala na smierc.Coz mialem jej powiedziec - ze "Bog Jest Miloscia?" Powyzsza historie, nie majaca wiele wspolnego z tematem spowiedzi, przytoczylem nie bez powodu.Niech bedzie ona przeciwwaga dla innej, jeszcze bardziej makabrycznej, ktorej finalem bylo prawdziwe morderstwo.Popelnila je synowa na znienawidzonej swiekrze.Przez kilka miesiecy podtruwala ja, dodajac systematycznie do posilkow niewielkie dawki trucizny na szczury.Prawie 80 - letnia staruszka, nie majaca do tej pory powazniejszych klopotow ze zdrowiem, zaczela nagle odczuwac silne bole brzucha i opadac z sil.Miejscowy doktor nauk medycznych zalecil kuracje ziolami i scisla diete.W aromatycznych ziolkach strychnina rozpuszczala sie nadzwyczaj dobrze.Kobiete nekaly notoryczne wymioty.Umierala powoli pod wplywem trucizny i ciaglego niedozywienia.Lekarz, na podstawie czarnej barwy wymiocin, wydal ostateczna diagnoze: zaawansowany rak zoladka.Po tym wyroku synowa, "opiekujaca sie troskliwie" zbolala "mamusia", zwiekszyla radykalnie dawki i wkrotce nastapil zgon.Naturalnie z okazji pogrzebu zrozpaczona morderczyni, wraz z innymi czlonkami rodziny, przystapila do spowiedzi.Zatajajac smiertelny grzech, przyjela nastepnie swietokradzko Komunie Swieta.Zamordowana starsza kobieta byla za zycia uosobieniem dobroci i serdecznosci.Kochala i szanowala ja cala rodzina.Cieszyla sie ogolna sympatia sasiadow i znajomych.Cicha, pokorna; zawsze skora do pomocy dzieciom, zwlaszcza odkad zmarl jej maz - pragnela poswiecic sie im bez reszty.Chciala spedzic reszte swego zycia cieszac sie ich szczesciem oraz upragnionymi wnukami.To wlasnie bylo glownym powodem, dla ktorego oddala synowi i jego wybrance solidny, przestronny dom i niemale gospodarstwo.Popelnila jednak jeden blad, ktory kosztowal ja zycie - zatrzymala dla siebie jeden (zdaniem synowej - "najpiekniejszy") sposrod czterech pokoi.Jej "ingerowanie" w zycie mlodych sprowadzalo sie do gotowania dla nich obiadow i pomocy w gospodarstwie, na miare nadwatlonych wiekiem sil.Jednak mloda synowa zapragnela byc jedyna pania domu i gospodynia "cala geba".Marzyl jej sie duzy salon z kominkiem w pokoju tesciowej.Mierzila ja obecnosc "starej" kiedy przyjmowala w domu swoje towarzystwo, choc tamta siedziala wowczas za dwoma scianami.Starzy ludzie - jak pozniej wyznala - zawsze dzialali na nia przygnebiajaco: "wydawalo mi sie, ze w moim nowym, wymarzonym domu po prostu smierdzi od tej starej".Minelo ponad pol roku od zbrodni.Wyrzuty sumienia przywiodly ja w koncu do kratek konfesjonalu.Po lamiacym, pelnym rezygnacji i wzruszenia glosie wyczulem, iz nie bedzie to zwyczajna spowiedz.Byla jeszcze mloda dziewczyna.Popelniajac te straszna, wyjatkowo bezsensowna zbrodnie myslala, ze swiat lezy u jej stop i trzeba za wszelka cene go sobie podporzadkowac.Chciala, chocby po trupach, zyc pelnia zycia; pokonac wszelkie przeszkody na drodze do wyznaczonych celow i szczescia, ktorym wowczas byla dla niej pelna niezaleznosc.Wedlug jej slow, mialo to podloze w domu rodzinnym, gdzie traktowano ja wyjatkowo surowo, a despotyczni rodzice, na przekor buntowniczemu usposobieniu corki - do konca, tj.do jej slubu i odejscia z domu - podejmowali za nia wszystkie, nawet najdrobniejsze decyzje."Wyrwalam sie od nich jak pies z lancucha, ale w tej nowej, nareszcie wlasnej "budzie" zawadzala mi ta biedna, stara kobieta" - zalkala z wielkim bolem w glosie dziewczyna.".Nie mialam zadnego powodu zeby jej nienawidziec; chcialam ja tylko.usunac.Potem, gdy juz to sie stalo, nie odczulam ulgi - raczej pustke.Z czasem zaczelo mi nawet brakowac "starowinki"; jej pomocy, porady, dobrego slowa, ktorego nigdy mi nie szczedzila.Dopiero wowczas uswiadomilam sobie, co tak naprawde sie stalo.Od tej pory nie przespalam spokojnie jednej nocy.Chcialam sama nadac sobie jakas pokute, bo nie wyobrazalam sobie, ze moge kiedykolwiek wyjawic komus swoj grzech.Czy jest jednak cos, co moze go zmazac? Jak mam z nim dalej zyc!?" Z pewnoscia nie "cos", ale Ktos mogl to uczynic
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL