[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Domknąłokno, żeby nie wpadały przez nie iskry z parowej lokomotywy.- A kto panu powiedział, że jedziemy do Berlina? - Zamyślił się na chwilę.- To bardzo dziwny pociąg.Nikt nie wie, dokąd zmierza.”- Nie, nie - realny Staszewski przerwał opowieść.- To też mi się nie podoba.- No dobra - przyznał Ziemski.- To może tak:„Staszewski ocknął się, kiedy ktoś otworzył drzwi do przedziału.Do środka weszła wysoka, zgrabna kobieta.Obcisły żakiet podkreślał jej duże, kształtne piersi.Kiedy usiadła naprzeciw i założyła nogę na nogę, przez chwilę pod minispódniczką widziałkoronkowe zakończenia jej pończoch.Przełknął ślinę.Kobieta chlipała, przecierając oczy głębokie jak ocean jedwabną chusteczką.- Przepraszam - powiedział - czy mogę w czymś pomóc?Rozpłakała się głośno.- Rzucił mnie narzeczony.- Wytarła nos.- Boże, czy ja kiedykolwiek w życiu przeżyję nareszcie prawdziwą miłość?Staszewski nachylił się z uśmiechem.”- Przestań - powiedział prawdziwy Staszewski.- Bo to się zaraz przerodzi w pornografię.Już ja cię znam.Zaraz ona mnie pobije albo ja ją pobiję, a potem przez trzydzieści stron będziemy uprawiać seks, od którego rezonans wprawi pociąg w drgania i wypadniemy z torów, niszcząc jakieś miasto.Ziemski podniósł oczy wyraźnie zaciekawiony.- Dobre.Muszę zanotować.- Roześmiał się.- Naprawdę fajne.Bohater, który podpowiada, czego chciałby doświadczyć.- Wymyśliłbyś coś takiego, wiesz.Z dwuwykładnym zakończeniem i koniecznie z ostatnim słowem, które naprowadzi czytelnika na pewien tor rozmyślań.Pisarz tylko wzruszył ramionami.- Niemożliwe.Myślał zasępiony przez dłuższą chwilę, a potem powiedział:- Słuchaj, zastanawiałem się kiedyś nad taką powieścią, którą skończyłbym pierwszego listopada.Żeby i data była znacząca.Ale to niemożliwe.Nie da się przewidzieć dnia zakończenia powieści.Miałaby to być opowieść o ludziach, którzy być może są tym samym człowiekiem, może nie, a może.Podparł ręką brodę i zamilkł.Staszewski ocknął się, kiedy ktoś otworzył drzwi od przedziału.Boże! Krótka drzemka i aż takie majaki? Za dużo się chyba wydarzyło w ostatnich dniach.Zerknął w bok.Mariola objuczona jak wielbłąd weszła do środka.- Wzięłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy - powiedziała, stawiając dwupiętrowy plecak na fotelu.Drugi postawiła obok.- To tylko artykuły pierwszej potrzeby.Dwie torby podróżne umieściła na stelażu, a wielki wiklinowy kosz na swoich kolanach.Wyjęła z niego ogromny termos.Sprawnie nalała im kawy do dwóch porcelanowych filiżanek, które oczywiście też miała ze sobą.- A co ty myślisz? - rzuciła do zupełnie zaskoczonego Staszewskiego.- Że ja jestem taka kompletnie głupia? Że nie widziałam, co się święci? Że ci pozwolę samemu ryzykować?Przypomniał sobie chwilę, gdy podczas „pojedynku” obaj z mordercą zerknęli w bok.Na kępę krzaków nad fosą.Morderca odszedł, kiedy zobaczył Mariolę z wycelowaną w niego dwudziestkądwójką.Wolał nie sprawdzać, czy dziewczyna dobrze strzela.I postąpił słusznie.* * *Kilkaset kilometrów dalej w swoim biurze Witek Müller wezwał cały swój personel do gabinetu.Kazał sekretarce przynieść koniak i kieliszki.- Drodzy przyjaciele! - Wzniósł toast.- Dzisiaj przyjedzie do nas oficer śledczy.Prawdziwy.Niech ktoś wynajmie mu mieszkanie.Później rozejrzymy się za willą w dobrej dzielnicy.- On naprawdę jest taki dobry? - spytał Günther, zastępca Witka.- Najlepszy.Złocisty płyn palił go w gardle.- Chcę mieć też na jutro dobry samochód i cały sprzęt.No! Wypływamy na szersze wody.Kiedy pracownicy wyszli, podniecony krążył po gabinecie.Zatrzymał się przed mapą Europy.Nagle zanucił na melodię polskiego hymnu: Przejdziem Nysę, przejdziem Oooodręeę,będziem bogaczami!Potem dodał ciszej:- Tylko niech ostatni z fachowców zgasi światło, bo reszta nie będzie wiedziała, gdzie jest kontakt.Podniósł z biurka swój kieliszek.- Nalej mi jeszcze koniaku - poprosił sekretarkę.Kiedy spełniła prośbę, uśmiechnął się do niej.- Dziękuję, Helgo.KoniecCopy by lille, 2009Plik bez szczegółowegosprawdzania błędówniezabezpieczony hasłem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL