[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Swiadkami byli pracownicy Jana, Danuta, jej siostra, a z drugiej strony dwie kobiety pracujace w Energetyce.Sad trzykrotnie wzywal ksiedza Halberde oraz kilku pracownikow kurii, m.in.kanclerza - nikt jednak nie przyjechal.Biskup naturalnie obiecal, ze - "bedzie i pomoze".Pralat - jak pozniej powiedzial Straussom - bal sie zeznawac w obecnosci kurialistow.Jego zeznania mogly miec jednak kluczowe znaczenie dla poparcia linii obrony, ktora dazyla do zmiany paragrafu i odsuniecia zarzutu zagarniecia ogromnej kwoty, za co grozila Janowi kara kilkunastu lat wiezienia.Na wniosek Ornasa - Halberde przesluchano zatem w Elblagu.Na szczescie zeznal wszystko zgodnie z prawda.Sedzina nie mogla sie nadziwic - dlaczego kuria nie oddala pieniedzy.Zarowno pralat, jak i Straussowie byli dla niej ofiarami kurii elblaskiej.Zachodzila w glowe - dlaczego nie zalozono zadnej sprawy biskupowi!? Sprawa karna trwala prawie rok.Zakonczyla sie po Wielkanocy 1998 r.Ostatecznie sad uznal Jana winnym popelnienia przestepstwa z art.206 Kodeksu Karnego.Wyrok brzmial: dwa lata pozbawienia wolnosci w zawieszeniu na trzy lata, zakaz wykonywania zawodu ubezpieczyciela na okres dwoch lat, zasadzenie na rzecz pozwanego kosztow sadowych w wysokosci 1.500 zl.Sedzia Barbara Bogaczewicz - Jul przez ponad poltorej godziny uzasadniala orzeczenie sadu.Powiedziala miedzy innymi: - "Jan Strauss jedna pozyczka zmarnowal to, na co pracowal wiele lat.Stracil zaufanie jako agent ubezpieczeniowy, a w strukturach firmy - w ktorej pracowal - zaszedl bardzo wysoko i mial szanse na dalszy awans".Sam wyrok byl wielkim sukcesem Straussow i adwokata Ornasa.Sad uznal, iz Jan faktycznie pozyczyl 9 miliardow diecezji elblaskiej, a zatem nie zagarnal ich dla siebie; zmienila sie w zwiazku z tym kwalifikacja czynu.Jednak przez samowolne pozyczenie nie swoich pieniedzy narazil na straty PZU, do ktorego nie dotarla skladka, za co otrzymal ww.wyrok.W trakcie sprawy karnej Energetyka zalozyla sprawe cywilna o zwrot calej kwoty.Sprawa w Sadzie Wojewodzkim w Toruniu trwala grubo ponad rok.Zakonczyla sie (o dziwo!) odsunieciem roszczen poznanskiej Energetyki, poniewaz w tym czasie wplacila ona brakujaca skladke do PZU.W zwiazku z tym jej strata nie byla dla sadu tak.ewidentna.Sedzia ponadto uznal, iz to nie Energetyka jest poszkodowana, a jedynie Panstwowy Zaklad Ubezpieczen, do ktorego nie wplynely pieniadze.Sad apelacyjny nie mial juz takich watpliwosci - zasadzil od Jana zwrot kwoty 9 miliardow na rzecz Poznania wraz z ogromnymi kosztami procesowymi.Byl to wyrok sprawiedliwy.Nikt nie wnosil od niego apelacji i wkrotce stal sie prawomocnym, z klauzula wykonalnosci.Straussowie nigdy nie kwestionowali swoich zobowiazan finansowych; inna sprawa, ze komornik nie mogl im juz wowczas zabrac nawet telewizora.Na sprawie cywilnej - Jana reprezentowal mecenas Stefan Libiszewski, rekomendowany przez Jerzyckiego.Byl to prawnik Radia Maryja, o czym Straussowie dowiedzieli sie niestety duzo pozniej, W rzeczywistosci czlowiek ten bronil zawsze interesow Kosciola i biskupa Sliwinskiego, od ktorego tez podobno otrzymywal pieniadze, W czasie, gdy Jan przebywal w Hiszpanii, Danuta weszla w kontakt z mecenasem Tyszkiewiczem z Lodzi, ktory za 500 zl napisal pozew przeciwko Sliwinskiemu i podjal sie prowadzenia calej sprawy o zwrot pozyczki.Na nieszczescie kobieta pokazala pozew Libiszewskiemu.Ten uznal, ze - jest on "do niczego" i "nic nie da".Zaofiarowal sie - jak bedzie trzeba - za darmo napisac odpowiedni dokument i przedlozyc go w sadzie.Kiedy juz "bylo trzeba", tzn.po dlugich naciskach Danuty, zredagowal pozew i dal Danucie, aby podpisala go w imieniu meza.Kobieta byla przekonana, ze papiery zostana jak najszybciej zlozone do sadu.Tak sie jednak nie stalo.Libiszewski, podobnie jak jego koscielni mocodawcy, okazal sie geniuszem gry na zwloke.Nagabywany przez Danute co do losow zlozonego pozwu - wymyslal coraz to nowe przeszkody i przeciwnosci; kazal ciagle uzbrajac sie w cierpliwosc; usprawiedliwial opieszalosc sadu (ktory nie nadsylal odpowiedzi) nawalem spraw.Straussowie dopiero po.dwoch latach dowiedzieli sie na 100, ze "ich" mecenas nie zlozyl zadnego pozwu.Libiszewski przyznal sie do tego wowczas, gdy byl juz zupelnie pewien, iz jego klienci nie maja pieniedzy na godne zycie - nie mowiac juz o drugim pozwie i zalozeniu sprawy biskupowi.Nalezy podkreslic niezwykla przychylnosc przedstawicieli Energetyki poznanskiej wobec Jana i jego rodziny.Tak naprawde nie chcieli od nich zwrotu skladki (z pewnoscia mial na to rowniez wplyw fakt niewyplacalnosci Straussow).Zwrocili sie natomiast do kurii elblaskiej z prosba o polubowne zalatwienie calej sprawy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL