[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie wiem, o czym mówisz.– Jasne, że nie możesz nim zarządzać stąd.no chyba że organizujesz krwawy zamach na koronowaną głowę.– Słuchaj – powiedziałam zmęczonym głosem – za mną ciężka noc i jeszcze gorszy poranek.Zjem pączki i zmywam się do domu.Zostawisz mnie wreszcie w spokoju?– Oj, Marceline, Marceline – zaśpiewała, kiwając palcem przed moim nosem.– Nie udawaj niewiniątka.Ściągnęłam brwi.Skąd znała imię postaci? No tak, pomyślałam z niepokojem, odpowiedź narzucała się sama.Prawdopodobnie była kolejną osobą, z którą skumała się Marceline, gdy brykała na wolności.Coś mi się zdawało, że kiedy wreszcie zaczną się przecieki, prędko zechcę znowu o wszystkim zapomnieć.– Wiesz, Marceline, co twój agent mówi o tobie?– Rozmawiałaś z moim agentem? – zdumiałam się.– A co? Jest też moim agentem.O raju, pomyślałam.Tej możliwości nie brałam pod uwagę.Nie była zwykłą psiapsiółką Marceline, tylko aktorką.– Nasz agent twierdzi, że nie żyjesz od tygodnia.Nie mogłam się powstrzymać od gorzkiego śmiechu.– Wcale mnie to nie dziwi.Z trudem przypomina sobie moje imię.Zwłaszcza gdy rozmawia z kierownikami castingu.A więc i ty z nim trzymasz? W którym teatrze pracujesz? W „Teatrzyku sir Larry’ego” raczej się nie spotkałyśmy.– Teatr.– Jej bladą twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.– A to ci się, kurna, udało.Robi się sztukę, a więc jest teatr.Jasne, że też sama na to nie wpadłam.Znalazłaby się robota u twojego Larry’ego? Może ja też oleję naszego agenta.– Chwilowo trupa nie wymaga uzupełnień – odparłam z wahaniem – ale bez agenta nie zaproszą cię na przesłuchanie.– Nie? Znaczy.bawisz się w kłusownika? Najlepszy tekst, jaki słyszałam, a słyszałam już w życiu niejedno.Miejmy nadzieję, że przydzielili ci ochronę, bo Bateau mówi, że skoro nie żyjesz, masz siedzieć cicho i się nie wychylać.– Przykro mi, ale zupełnie się pogubiłam.– Taa, widzę.Bateau też jest przykro.– Jakiemu znowu Bateau? Nie mam zielonego pojęcia, o kim mówisz.Jej twarz rozjaśniła się jeszcze bardziej.– Cholera! Naprawdę! Jesteś skasowana!– To tylko mała amnezja po charakteryzacji.Nie kasowano mi pamięci.Tak naprawdę dopiero co miałam stymulację i gdy tylko właściwe skojarzenia połączą się ze sobą, wszystko wróci do normy.Kołysała głową na boki.– Doping sprawdza się góra dwa razy, jeśli cię przyciśnie.Potem żarty się kończą.Myślałam, że wiesz.– Doping?– Wyciąganie wspomnień i wkładanie ich z powrotem.Żeby mieć podjarkę.Jak przetoczenie krwi: wypompowujesz i wpompowujesz.Czujesz się po tym jak super-hiper-ninja.Dziwię się, bo po ciężkim tygodniu nie musiałaś nigdy tego robić.Bezradnie rozłożyłam ręce.– Na pewno pomyliłaś mnie z postacią.Nie jestem tym, za kogo mnie bierzesz.– Tak? A kim?– Naprawdę mam na imię Marva.I nie ja jestem wspomnieniową ćpunką, tylko ona.– Kto?– Marceline – tłumaczyłam cierpliwie.– Wygląda na to, że zawsze spotykałaś się z nią, nie ze mną.Ja jestem Marva, zaś Marceline to postać, rozumiesz? Marceline jest postacią w sztuce teatralnej.Zaklaskała w dłonie, aż powstał obłok cukru pudru.– Ha! Teraz rozumiem! Pewni bardzo fajni ludzie! Są naprawdę świetni: potrafią namówić wspomnieniową ćpunkę do pójścia na całość! A niech mnie! No, ale dobra.– Wytarła usta rękawem i usiadła prosto.– No więc jak.Marva, fajnie być sławnym?Strzepałam serwetką cukier puder z żakietu.– Sławna jeszcze nie jestem, chociaż wysłałam życiorysy do kilku agencji promotorskich i był pewien odzew.Na razie brak konkretnych ofert, zresztą muszę się jeszcze nad tym długo i poważnie zastanowić.– Mówiłam coraz ciszej, aż zamilkłam.Z jakiegoś powodu te słowa wydawały mi się nieprawdziwe.Dziura w pamięci rozrosła się do rozmiarów bezdennej otchłani, ale mimo wytężonych wysiłków nie potrafiłam do niej zajrzeć.Choć odkąd wspomniałam o agencjach promotorskich, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że odgrywają w tym wszystkim ważną rolę.To podejrzenie rozpleniło się w moich myślach niby trujący chwast
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL