[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znów zobaczyła stojący najednym z przedmieść Londynu ponury bliźniaczy domek z trzema sypialniami, zbudowany z brązowej cegły, z oknamizasłoniętymi przez ciężkie kotary, które prawie całkowicie blokowały dostęp dziennego światła.Nigdy nie udało im sięuzbierać wystarczającej ilości talonów, żeby zastąpić je czymś innym.Przypomniała sobie nieszczęśliwą minę Ericha, ilekroć przyjeżdżali do niego do szkoły, i powolne rozluźnianiesię tak bliskich niegdyś więzi, które łączyły ją z synkiem wówczas, gdy mieszkali w Grunwaldsee; a w końcu ostateczneich zerwanie.Znów poczuła bolesne ukłucie na myśl o rozdzierającej serce obcości Ericha, gdy pojawiał się w domu wczasie przerwy semestralnej albo podczas wakacji, i o milczeniu panującym przy stole, kiedy jadła posiłki w towarzy-stwie Juliana, który już w niczym nie przypominał dziarskiego kapitana przynoszącego swej ukochanej kwiaty i czeko-ladki.Teraz był zatroskanym, przygnębionym mężczyzną, który prosto z pracy pędził na spotkania byłych żołnierzy lubna zebrania swojej partii.Niedziela, 29 maja 1955Julian zabrał do kościoła Jeremy'ego i Ericha, który przyjechał na weekend, więc zostałam w domu sama.Znowustraciłam dziecko.To już czwarte poronienie od czasu, gdy urodził się Jeremy.Lekarze ostrzegli nas, że to powinna byćmoja ostatnia ciąża, bo brak opieki medycznej po urodzeniu Aleksandry skończył się uszkodzeniem macicy.I tak miałammnóstwo szczęścia, że udało mi się donosić Jeremy'ego.Biedny Julian jest bardzo rozczarowany.Chciałby mieć więcej dzieci, zwłaszcza dziewczynkę, która zastąpiłabymu utraconą podczas wojny córeczkę, lecz ktoś taki jak on nigdy nie weźmie pod uwagę możliwości adopcji.T L RJeremy jest chorowity, bez przerwy kaszle albo się zaziębia, co według mnie ma związek z tym okropnym, wil-gotnym klimatem.Jednak choć bardzo kocham mojego małego synka, ilekroć na niego spojrzę, nie mogę się powstrzy-mać, żeby nie pomyśleć o Aleksandrze, mój drogi Sasza - o naszej córeczce, która nigdy nie zaczęła oddychać.Terazskończyłaby dziesięć lat; co roku pamiętam o jej urodzinach.I choć nie mogę świętować dnia, w którym utraciłam wasobydwoje, to wiedz, że myślę o was i ufam, że gdziekolwiek jesteście, jesteście razem.Nigdy bym nie uwierzyła, że można za kimś tak bardzo tęsknić, jak ja tęsknię za tobą.Przez cały dzień jestemczymś zajęta - czyszczę srebra, odkurzam bibeloty, których Julian nigdy nie pozwoliłby dotknąć służącej, przygotowujęporządne angielskie posiłki, które koniecznie życzy sobie jadać, piorę i krochmalę jego koszule, bo nie chce oddawać ichdo pralni.A jednak nigdy nie koncentruję się na tym, co robię.Wręcz przeciwnie, spędzam całe godziny, wyobrażającsobie, jak wyglądałoby nasze życie, gdybym podążyła na wschód z tobą i twoimi ludźmi, zamiast uciekać na zachód.Może trafilibyśmy na mniej podejrzliwego rosyjskiego oficera? Czy niezależnie od wszystkiego straciłabymAleksandrę? Czy mama i Minna straciłyby życie?Dochodzę do wniosku, że pomimo postanowienia, że będę dobrą angielską żoną i matką, stanowczo za dużo cza-su poświęcam na powroty do przeszłości, co jest nie w porządku wobec Ericha, Jeremy'ego i Juliana.Kiedy życie mi sięnie układa i czuję się nieszczęśliwa - tak jak teraz - wracam do swojego pamiętnika, i nawet jeśli nic już nie piszę, to czy-tam to, co napisałam wcześniej.Tak więc teraz obiecuję sobie po raz drugi i ostatni, że więcej nie będę do niego zaglądać.Kiedy dziś skończę, zamknę ten brulion w starej walizce, która stoi na strychu, i nie spojrzę na niego aż do chwili, gdybędę starą, bardzo starą kobietą.Wreszcie muszę zacząć żyć teraźniejszością i myśleć o Julianie, Jeremym i Erichu, który już nie jest Erichem,hrabią von Letteberg.Teraz nazywa się Eric Templeton i jest typowym angielskim piętnastolatkiem, którego ambicją sąstudia na Wydziale Prawa Międzynarodowego w Oksfordzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL