[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jezabel tak bardzo się dla niego liczyła, ponieważ za sprawą jej silnej i oryginalnej osobowości przeżywał emocje, jakich zazwyczaj nie był zdolny odczuwać.Ohydne zbrodnie zaś, przez swój ekstremalny charakter, dostarczały mu emocji.On był tylko skorupą rozpaczającą nad nicością, którą potrafił zapełnić wyłącznie chorymi, przesadnymi wrażeniami.Wtem dwa ludzkie cienie stojące na szczycie kościoła opackiego, ponad sto metrów nad poziomem morza, musnęła chmara nietoperzy lecących w zwartym szyku.- Aby mogła pani w pełni to zrozumieć, muszę powiedzieć, że większość jego majaków na temat perwersyjnej osobowości mojego ojca to tylko przeniesienie jego własnej natury.Strony poświęcone analizie psychologicznej to nic innego jak przerzucenie tego, kim sam był, na kozła ofiarnego, którego sobie znalazł.Za jednym zamachem pozbywał się rywala w miłości i sam się uniewinniał.Tym samym zbrodnicze zamiary, które przypisuje mojemu ojcu, podczas lektury dziennika sprawiają wrażenie groteskowych, nabierają jednak wiarygodności, jeśli odnieść je do samego Jeremy ego.Wystarczy zastąpić żądzę władzy, jaką zarzucał mojemu ojcu, przerażającymi skutkami wojny, które uczyniły z Jeremy’ego Mathesona istotę nieludzką, a będziemy w stanie go przyłapać.Joe klasnął w dłonie.- W gruncie rzeczy on był przeklęty.Wojna zdołała odczłowieczyć dziecko, którym kiedyś był.Marion zadrżała.Wojna.Tortury, którym poddawano tego biednego żołnierza.- Proszę otworzyć na pierwszej stronie i podrzeć okładkę - powiedział Georges, wskazując dziennik.- Dalej, niech się pani nie boi; sam go kiedyś oprawiłem, żeby nie było widać, co to jest.Marion posłusznie szarpnęła za skórę, która rozdarła się, wydając pomruk.- Wystarczy - polecił Georges.Pochyliwszy się, zaczął macać palcami pod oderwaną skórą.- O, jest.Starzec wyciągnął starą fotografię w kolorze sepii.- Proszę, niech pani spojrzy.To jest Jeremy Matheson.Marion wzięła zdjęcie i z pewnym lękiem zerknęła na podobiznę autora dziennika.Wyglądał tak, jak sam siebie opisał - na przystojnego mężczyznę; miał jednak w twarzy coś, co nadawało jej smutny wyraz.Było w niej coś niepokojącego.Jego spojrzenie emanowało jakimś nieuchwytnym blaskiem, równie nieokreślonym i zmiennym jak na hologramach, na których wyraz twarzy zmienia się w zależności od kąta widzenia.„Zimny, nieustający gniew - pomyślała Marion, nie mając pewności.- Albo dawne cierpienie, które go zżera.”W ślad za tym przyszedł inny domysł.Bardziej zaskakujący.Był to blask drzemiącego w nim gdzieś na dnie ciała bez życia.Jego duszy.Miał w oczach przerażający błysk świadomości, która umarła dawno temu, pozostawiając dryfujące ciało.Nosił w sobie własnego trupa.Obok Jeremy’ego stała prześliczna kobieta.Marion rozpoznała ją bez trudu.Jej rysy świadczyły o klasie i ostrym charakterze Jezabel.Zdjęcie zostało zrobione na plaży.Jeremy był w kąpielówkach, czyli, zgodnie z ówczesną modą, w długich szortach, odsłaniając tors przecięty rozległą, obrzmiałą blizną.Marion odwróciła fotografię.Aleksandńa, wrzesień 1926 roku.- Zdjęcie służyło jako zakładka w zeszycie, kiedy go znalazłem - oznajmił Georges.- Błąd popełniony przez Jeremy’ego z powodu uczucia do Jezabel.Georges wyjawił ostatni tryb szalonego mechanizmu, który składał się na Jeremyego Mathesona.- Tego wieczoru, kiedy jedli razem kolację, trochę podchmielony opowiedział mojemu ojcu i Jezabel przeżycia z wojny.Pewnie już się pani domyśliła, że wtedy również skłamał.On nie patrzył, jak tamci podli oficerowie okaleczali i gwałcili młodego żołnierza.Nie widział tego, tylko przeżył.On był tym żołnierzem.Marion powiodła palcem po wybujałych krzywiznach na torsie detektywa.Zdjęcie drżało na wietrze.- Właśnie dlatego Jezabel rozpłakała się tamtego wieczoru - podkreślił Georges.- Zrozumiała.Kiedy opowiadał o okaleczeniach po bagnecie i ranie na piersiach, przypomniała sobie tę ogromną bliznę na jego torsie.Uświadomiła sobie, jakich cierpień doznał w czasie wojny.Po każdej kaźni, kiedy trzeba było ruszać do ataku na Niemców, wracał zdumiony, że nadal żyje, choć jest pochlapany krwią swoich towarzyszy, po czym w oczekiwaniu na następny atak, który mógł go tym razem kosztować życie, wkraczał w kolejne piekło.Marion przyjrzała się uważnie zdjęciu i człowiekowi, który pozwolił jej uczestniczyć w swoim życiu, w tym, co wzięła za prowadzone przezeń śledztwo, w swoim bólu.Wyobraziła sobie, jak błądzi po obskurnych uliczkach Szubry, żeby wytropić czarnego olbrzyma, zbliżyć się do niego i powiedzieć mu parę słów po arabsku.Następnie oczami duszy zobaczyła, jak sprowadza swojego „najemnego zbira” do podziemia, by tam go ukryć.Obiecać mu jedzenie.I nakłonić, żeby wyładował swój gniew na dzieciach, które mu dokuczały.Jeremy napawał się tym widokiem.Zabił również swojego przyjaciela archeologa, który pokazał mu odkrycie, jakiego dokonał: idealną kryjówkę.Zamordował Azima, ponieważ ten niemal wszystkiego nie zepsuł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL