[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Smoluch wywrzeszcza³ jakieœ smolusze has³a i wróci³ do plymoutha.Crutch odzyska³ orientacjê.Jecha³ szybko i kierowa³ siê z dala od p³omieni iodoru dymu.Wspó³czynnik wêdruj¹cych smoluchów do pijanych smoluchów iwerandowych pró¿niaków wzrós³.Dotar³ do strefy bezkoksowej, do grobli iw³aœciwej Miami Beach.Ten objazd o¿ywi³ go jak cholera.Przeszuka³ radio iznalaz³ stacjê z soulem.S³ucha³ z radoœci¹ The Tighten Up Archiego Bella i TheDrells.Zaparkowa³ pod Doralem.Gapi³ siê na drzwi i s³ucha³ muzy.DJ wygadywa³ jakieœprorozruchowe komunistyczne pierdo³y z wmieszan¹ w to spokojn¹ asfaltow¹ muz¹.Wayne Tedrow junior wyszed³ o 2.49.Wpakowa³ siê do wynajêtego wozu.Crutchruszy³ za nim.Na ulicach ci¹gle jeszcze panowa³ wzmo¿ony ruch po konwencji.£atwo by³oœledziæ.Crutch ci¹gn¹³ dwa samochody z ty³u.Wayne junior trzyma³ siê strefybezbambusowej i zmierza³ do Ma³ej Hawany.Dotar³ do domu, w którym mieszka³Jean-Philippe Mesplede i odebra³ ¯abojada.Crutch skuma³: ci¹g dalszyposzukiwañ Gaspara Fuentesa i Miguela Diaza Arredonda.Przeskoczyli Flagler Street.Kawiarnie by³y otwarte do póŸna.Koleœ w radiugada³ z ludŸmi na ulicy.Podpalenie pod siedzib¹ Rady Wolnoœci Kuby - jakieœmekse podpali³y s³omian¹ kuk³ê Fidela.Mesplede i Wayne junior robili swoje.Crutch to widzia³.Wysiadali z wozu, szliod lokalu do lokalu i zadawali pytania.Crutch trzyma³ siê swojego samochodu.Powoli jecha³ Flaglerem i patrzy³.Mesplede z Wayne’em juniorem pochodziligodzinê i ruszyli autem.Ruch usta³.Crutch trzyma³ siê cztery d³ugoœcisamochodu za nimi.Wayne junior stan¹³ przy krawê¿niku i podszed³ do budki telefonicznej.Mespledezosta³ w wozie.Crutch zahamowa³ i zosta³ osiem d³ugoœci samochodu z ty³u.Wyj¹³ lornetkê i wyostrzy³.Wayne junior wrzuca³ æwierædolarówki do automatu -rozmowa niew¹tpliwie zamiejscowa.Crutch zrobi³ bardzo du¿e zbli¿enie.Waynejunior porusza³ ustami.Dwie sekundy i halt - Wayne junior tylko s³ucha³.I zadr¿a³.I poblad³.I od³o¿y³ s³uchawkê, podszed³ do samochodu i pochyli³ siêdo okna Mesplede’a.Znowu porusza³ ustami.Crutch zrobi³ du¿e zbli¿enie.Rozmowa wygl¹da³a nagor¹czkow¹.Mesplede przesiad³ siê za kierownicê i ruszy³, pal¹c gumê.Waynejunior podszed³ do taksówki i wsiad³ do ty³u.Taksówka odjecha³a.Crutch ruszy³ za ni¹.Ruch by³ za ma³y, ¿eby móg³ trzymaæsiê blisko.Crutch wy³¹czy³ reflektory i pod¹¿a³ za tylnymi œwiat³ami taksówki.Przejechali wielki kawa³ Miami.Teraz jechali przez tereny wiejskie.Droga sta³a siê wyboista i krêta.Taksówkasiê zatrzyma³a.Crutch w³¹czy³ œwiat³a w sam¹ porê.Zobaczy³, ¿e gruntowa drogadociera do jakiegoœ tandetnego lotniska.Crutch zobaczy³ na pasie jakiœ w¹t³ydwumiejscowy samolocik.Zatrzyma³ samochód.Nie widzia³ taksówki.Wysiad³ i wytê¿a³ wzrok w ciemnoœci.Zbity z panta³yku.Gówno widzia³.W³¹czy³y siê reflektory.Oœlepi³y Crutcha.Zamruga³ powiekami.Przetar³ oczy.Coœ w koñcu zobaczy³.Zobaczy³ Wayne’a juniora, jak stoi przy samolocie ipatrzy prosto na niego.12.(Las Vegas, 9.08.1968)- Mam dla nas podejrzanego - powiedzia³ Buddy Fritsch.W jego salonie by³o lodowato.Poda³ whisky z wod¹ i chipsy.Chuck Woodrell mia³grypê i ci¹gle si¹ka³ nosem.Dwight ci¹gle ci¹gn¹³ za pierœcieñ uczelni.Wayneby³ wyczerpany - to przez lot pe³en turbulencji i trzydzieœci szeœæ godzin bezsnu.By³a 21.00.Miami wydawa³o siê gor¹czkowym snem.Strefy czasowe porozci¹ga³y musiê nieproporcjonalnie.Fritsch puœci³ w obieg pasek z portretem aresztanta: trzy ujêcia Murzyna.Sylvester „Pappy” Dawkins, lat czterdzieœci osiem.Chudy facet o aparycjiweŸspierdalaj.Notatka na odwrocie: „Zatrzymania za w³amanie od ’42”.- Ho, ho - powiedzia³ Woodrell.- Strze¿cie dzieci - powiedzia³ Dwight.- To w³amywacz z tendencjami do gwa³tu - powiedzia³ Fritsch.- W noc, kiedyzgin¹³ Wayne senior, przebywa³ w areszcie nieopodal Barstow, co nie robi namspecjalnej ró¿nicy.Nie ma alibi na tamt¹ noc, a to ma³y dwuosobowy posterunek.Mogê przekupiæ tych ch³opaków.Pasek ponownie ruszy³ w obieg.- Lepiej mu nie wchodziæ w drogê - powiedzia³ Woodrell.Dwight powiedzia³:- Krzes³o elektryczne, skarbie.Wayne zamkn¹³ oczy i przekaza³ pasek dalej.Fritsch siorbn¹³ swojego drinka.- Hrabstwo Washoe ma dla niego dwa zarzuty o w³amanie, nie mo¿na wiêcpowiedzieæ, ¿e mamy do czynienia z cennym cz³onkiem spo³eczeñstwa.Robikradzie¿e z w³amaniem ca³kowicie zaæpany, wiêc bêdzie kiepskim œwiadkiem.Woodrell skubn¹³ chipsa.- Podoba mi siê.Widaæ, ¿e przed chwil¹ zszed³ z drzewa.- Mam foliê z odciskiem palca - powiedzia³ Fritsch.- Mo¿emy to przetoczyæ przez próbkê krwi i przedatowaæ.Dwight potar³ szyjê.- Ile?- Piêædziesi¹t z mojej strony - powiedzia³ Woodrell.Fritscha skrêci³o.- Uch.dwadzieœcia dla mnie? I zadbam z tego o tych ch³opców z Barstow?Dwight kiwn¹³ g³ow¹.- Zadzwoniê, wiecie do kogo.On chce, ¿eby to by³o pozamiatane.- Nie - powiedzia³ Wayne.Fritsch zamar³ w po³owie siorbniêcia.Woodrell zamar³ w po³owie skubniêcia.Wayne powiedzia³:- Doœæ.Woodrell westchn¹³.- Wiêkszej zas³ugi nikt ci w ¿yciu nie wyœwiadczy.- Nie b¹dŸ bolszewikiem, synu - westchn¹³ Fritsch.Woodrell siê zaœmia³.- Pan Wra¿liwy.Z tymi wszystkimi smoluchami na koncie.Wayne podniós³ na niego wzrok.- Natychmiast przestañ.Nie przeginaj.Woodrell siê zarumieni³, kolano zaczê³o mu podskakiwaæ.- S³odki Jezu - jêkn¹³ Fritsch.Dwight wskaza³ na nich dwóch i na drzwi.Pojêli i wyszli.Dwight wsta³ ipodniós³ Wayne’a.Dwight chwyci³ go za koszulê i spoliczkowa³.Zapiek³o.Twarz mu sczerwienia³a.Wayne prze³kn¹³ ³zy bólu.To by³y ciosymi³oœci wed³ug standardów Dwighta Holly’ego.- To za Janice.Za was oboje i za wszystko, w czym macza³eœ rêce.Za têchujozê, w której teraz siedzimy.Wayne wytar³ nos.Krew wype³ni³a mu usta.£zy szybko wysch³y.- Trzeba tak zrobiæ, wiêc pozwól, ¿ebyœmy tak zrobili, i nie utrudniaj mi.Potrzebujê tego od ciebie, i mo¿e potrzebujê ciê do Grapevine.Otash pojecha³do St.Louis, bêdziemy musieli z nim o tym pogadaæ, i mo¿e w pewnym momenciete¿ bêdziemy musieli pojechaæ.Krew zabawnie smakowa³a.Dwight go podtrzyma³.Nogi mu siê z³o¿y³y.- Musisz daæ radê.Potrzebne mi listy korespondentów twojego ojca i jakprzyjdzie co do czego, bêdê chcia³ ciê do Grapevine.Wayne kiwn¹³ g³ow¹.Dwight go puœci³.Wayne zako³ysa³ siê i usta³.*Poœciel przemok³a.Jej koszula nocna by³a przepocona.Puls s³aby i miarowy.Wayne zakrêci³ zaworek i wpuœci³ narkotyk do rurki.Heroina.Jego mieszanka.Syntetyczna z morfiny.Janice siê rozluŸni³a.Wayne otar³ jej czo³o i rêcznikami czêœciowo osuszy³poœciel.Nocna pielêgniarka spa³a w salonie.Janice by³a ca³a przepocona iwyziêbiona.Wayne wzi¹³ j¹ za rêce.- Trzeba zrobiæ jedn¹ rzecz, ¿eby zapewniæ nam bezpieczeñstwo.Kiedy o tymus³yszysz, zrozumiesz.To nie by³ mój pomys³ i nie ma innego wyjœcia.Janice zamknê³a oczy.Pop³ynê³y ³zy.Uwolni³a rêce.Wydawa³o siê, ¿e nic niewa¿¹, same ¿y³y i koœci.Wayne odkrêci³ kroplówkê.Narkotyk przep³yn¹³ przez torebkê i dalej do ¿y³y.Janice odp³ynê³a, wstrz¹sana dreszczami.Puls mia³a s³aby, normalny.Wayne u³o¿y³ jej w³osy na poduszce.Chwyci³ telefonstoj¹cy na stoliku przy ³Ã³¿ku i zadzwoni³ do Mesplede’a w Miami.Trzy sygna³y.Senno-pospieszne.- Oui?- Tu Wayne.- Tak, oczywiœcie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL