[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Finn przystroił się w męskość jak w ekstrawagancki płaszcz.Był płowym lwem, gotującym się do skoku - czy to ona miała być jego ofiarą? Przypomniała sobie stworzonego na podstawie książek i wierszy kochanka, o którym marzyła całe lato - zgniótł się jak papier, z którego był zrobiony, w obliczu tej bezczelnej, bezceremonialnej, przerażającej męskości, której odór wypełniał cały pokój.Nie mogła jej znieść.Ale nie mogła oderwać od Finna oczu.- Masz śliczne włosy - powiedział.- Śliczne.Czarne jak Guinness.Jak pacha Etiopczyka.Pomyślała, że Finn wyciąga swoją królewską łapę i igra z nią leniwie, choć przecież był ubrany w jakąś absurdalną kurtkę strażacką.- Czemu zaplatasz włosy w te mordercze warkocze, co, Melanio? Dlaczego?- Bo tak - odparła.- To nie jest odpowiedź.Oszpecasz się, maleńka.Chodź tutaj.Nie ruszyła się z miejsca.Finn zgasił papierosa na parapecie za oknem i roześmiał się.- Chodź tu - powiedział znów cicho.Więc podeszła.Położył dłonie na ramionach dziewczyny i przyjrzał się z bliska jej twarzy, a potem skinął głową, jak gdyby akceptując wygląd Melanii.Zaczął rozplatać jej włosy.Poczuła, że płonie, i wstrzymała oddech.Nigdy dotąd nie stała tak blisko żadnego młodego mężczyzny.Zapach farby walczył z zapachem jego ciała i wygrał, stając się niemal przemożny.Finn rozrzucił jej włosy, wyjął z kieszeni czarny grzebień z powyłamywanymi zębami, przewleczony nićmi rudych włosów, a potem zaczął ją w skupieniu czesać.Zrozumiała, że przestał już z nią igrać.Otaczająca go aura zmieniła się, rozładowała i spospoliciała.Po prostu układał jej włosy, nadając im puszystość, jak prawdziwy fryzjer.Z jakichś nieznanych przyczyn, z których zdawała sobie sprawę, lecz których nie rozumiała, poczuła się głęboko urażona.- Teraz ładnie wyglądasz - powiedział z aprobatą, przesuwając ręką po jej głowie, żeby nadać włosom ostatni połysk.- Możemy iść na kolację, a ty zostaniesz najpiękniejszą dziewczyną na balu.Jedli w zastawionej ciężkimi meblami jadalni, przy okrągłym mahoniowym stole, nakrytym sztywnym białym obrusem.Niemal nie było się tu gdzie poruszać między wielkimi krzesłami i szafami.Na wytapetowanych dawno temu ścianach w liściaste wzorki widniały plamy wilgoci.Zniekształcająca obraz czarodziejska kula wielkości futbolówki tkwiła w drewnianej misie na owoce, stojącej na kredensie pośrodku niemej kongregacji butelek z ketchupem, sosem sałatkowym, sosem H.P, Daddies Favourite i owocowym sosem Okay.Na butelkach pozasychały strużki sosów.Ciotka Małgorzata wniosła złocistą, aromatyczną potrawkę, parującą w podłużnym naczyniu.Francie zmówił przed jedzeniem dziwną modlitwę:.- Z ciała w ciało.Amen.Potem zaczęli jeść, a pod stołem położył się pies, który kolejno wciskał wszystkim nos w kolana, dopominając się w ten sposób o smakołyki.Był to biały bulterier o różowych oczach.- Czy on ma jakieś imię? - spytała Melania.- Czasami - powiedział Finn.- To stary pies.Oglądać jedzącego Finna znaczyło oglądać balet, ale Francie wymazywał chlebem sos i obgryzał trzymane w rękach kostki.Poza tym okazał się konsumentem hałaśliwym, jak gdyby chciał zapewnić bratu akompaniament orkiestry.Jedzenia było w bród, a wszystko okazało się znakomite.Białe i ciemne pieczywo, żółte wiórki masła w najlepszym gatunku, dwa rodzaje dżemów (morelowy i truskawkowy), a na kredensie stało ciasto z porzeczkami, czekające na czas, kiedy uporają się z potrawką.Ciotka Małgorzata nalała świeżej herbaty z brązowego kamionkowego czajnika, jakich używa się do podwieczorków w szkółkach niedzielnych.Był tak ciężki, że musiała go trzymać obiema rękami.Wszyscy pili bardzo mocną herbatę i dużo słodzili.Ciotka Małgorzata dyrygowała poczynaniami na stole z łagodnym zadowoleniem, zachęcając do jedzenia wymownymi ruchami oczu i rąk.Dzieci jadły łapczywie, opanowując się jednak w miarę trwania posiłku.Melania pomyślała, że ciotka jest zapewne sympatyczna, skoro tak dobrze gotuje.Gdy wreszcie potrawka zamieniła się miejscami z ciastem z kredensu i wszyscy wypili już po dwie filiżanki herbaty, pies, uznawszy, że nie dostanie więcej żadnych resztek, wyszedł spod stołu, stanął na trzech łapach, podrapał się w lewe ucho, otrzepał się i ze skomleniem zaczął drapać w drzwi.Finn otworzył je i pies wybiegł, pomerdując ogonem.- Wieczorem wychodzi sam ze sobą na mały spacer.Tam i z powrotem, po ulicy.Szybkie siusiu.Wtyka nos we wszystkie kąty i sprawdza, co nowego.Potem do domu i spać.- Jak się dostaje z powrotem do domu? - spyta ła Melania.Pies wydał jej się bardzo samodzielny.- Nigdy nie zamykamy tylnych drzwi, a na końcu ogrodu jest alejka.Więc wchodzi normalnie.- Ale przecież tędy mogą też wejść jacyś ludzie, obcy, na przykład włamywacze, jeżeli zawsze zostawiacie otwarte drzwi.- Mamy ich czym ugościć - powiedział Francie swoim charakterystycznym głosem, który skrzypiał, ponieważ zbyt długo nie był używany.W jadalni też wisiała tablica.Ciotka Małgorzata napisała: „Mała powinna już spać”.Jonatan chciał popracować w pokoju nad swoim modelem, rozległo się, więc zgodne szuranie krzeseł.Melania zaproponowała, że pomoże zmywać, ale ciotka pokręciła głową.Pierwszego wieczoru nie będzie obowiązków, a zatem Melania wypakuje tylko kilka rzeczy i sama też położy się spać wcześniej.Rzeczywiście ledwo żyła ze zmęczenia i trochę się bała tych nowych ludzi, a szczególnie mężczyzn.Ciotka Małgorzata przyszła do sypialni dziewcząt i nieporadnie rozebrała Wiktorię, chociaż mała doskonale umiała rozbierać się sama
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL