[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widział, jak dwaj żołnierze ruszają do przodu, by go zatrzymać, Vuldaroq zaś i pozostały przy życiu mag przygotowują się do rzucania czarów.Znów zabrzęczały cięciwy.Tłusty dordovański Pan na Wieży krzyknął z bólu, gdy grot wbił się w jego ramię.Drugi mag nie miał tyle szczęścia.Tymczasem Darrick wymierzył cios pierwszemu żołnierzowi, który niezgrabnie sparował i cofnął się, a miecz wypadł z jego dłoni.Potem generał skrzyżował broń z drugim żołnierzem, przerażonym, nie przygotowanym do walki młodzikiem.Darrick nie miał litości.Śledząc wzrokiem pierwszego mężczyznę, który pochylił się, by podnieść ostrze, Darrick zamachnął się z lewej.Jego przeciwnik odskoczył, żałośnie próbując się bronić.Darrick odepchnął ostrze żołnierza, zrobił krok do przodu i wbił miecz w jego żołądek, a potem kopniakiem odrzucił ciało.Uwolniwszy w ten sposób miecz, odwrócił się i przeciągnął nim po piersi drugiego mężczyzny, który nie był jeszcze gotów do walki.Ten upadł na ziemię, przyciskając rękę do żeber i ciężko dysząc.Darrick stanął nad nim i zatopił zimny metal w jego piersi.Kiedy podniósł wzrok, zobaczył Vuldaroqa w towarzystwie Ren i Aronaara.Ren trzymała sztylet przystawiony do gardła mężczyzny, a Aronaar rozglądał się wokół w poszukiwaniu zagrożenia.– Zaprowadźcie go do domu – polecił.– Zapłacisz za to, Darrick.Dezercja, a teraz zdrada Lystern.Zawiśniesz.Zajmę się tym osobiście.Darrick chwycił Vuldaroqa za zranione ramię, aż mag jęknął.– Jeszcze jedno słowo i zarżnę cię tu, na miejscu, tłuściochu – wychrypiał.– To wasz przeklęty sojusz z Czarnymi Skrzydłami sprowadził na nas to wszystko, ale teraz będziesz wykonywał moje rozkazy.Zrozumiano?Vuldaroq był przerażony, Darrick dobrze to widział.Jego twarz była biała z bólu, z czoła spływał mu pot.Aby podkreślić swoje słowa, Darrick przekręcił strzałę tkwiącą w ranie.Vuldaroq jęknął.– Zrozumiano?Mag pokiwał głową.Szybko przeszli przez korytarz, wybierając drogę między trupami i stertami gruzów.Z każdą chwilą odgłosy walki stawały się coraz głośniejsze.Teraz to Darrick przyciskał ostrze do pleców Vuldaroqa, a Ren i Aronaar szli tuż przed nimi.W taki sposób zbliżyli się do sali balowej.Wewnątrz zobaczyli leżące bez ruchu ciała Protektorów i jęczących dordovańskich magów.– Pilnuj ich, Aronaar – powiedział Darrick.– Ren, pora z tym skończyć.* * *Erienne ostrożnie przepływała ponad świadomością Lyanny, czując jej napięcie i ból, i łagodziła je.Potem weszła głębiej i odnalazła serce magii, gdzie mana wiła się i pulsowała.Podążyła za jej mackami do miejsca, gdzie pożerały ciało dziewczynki, wysysały jej siły i niszczyły ją.Wyciągnęła rękę, by usunąć jedną z nich, lecz one szarpnęły się i Erienne poczuła jakby uderzenie, od którego aż zakręciło jej się w głowie.Zebrała się w sobie i znów zbliżyła.Przypomniała sobie słowa proroctwa.„Matka ukoi wewnętrzne zniszczenia, otwierając umysł przed mocą i sama przyjmując śmierć, którą obiecano Niewinnemu.Gdyż jeśli Niewinny zawiedzie, to samo stanie się z jego matką.”Zbliżyła się jeszcze bardziej.W umyśle jej dziecka był potwór, który pochłaniał magię i karmił się jej życiową energią po to, aby stać się silniejszym.Jego jedynym celem była śmierć własnego żywiciela.Dordovańczycy przypadkowo go obudzili, Lyanna nieświadomie go karmiła, zaś Al-Drechar były zbyt słabe, by obronić ją przed nią samą.Dlatego Lyanna szybko gasła.Jej ostatni wybuch nakarmił potwora olbrzymią mocą i odebrał małej dziewczynce ducha.Koncentrując swój umysł i swoją manę, Erienne rzuciła się do środka, a potwór otworzył szpony, by ją przywitać.– Nie, mamusiu.– Lyanna?– Nie wolno ci tam wejść.To coś złego.– Ale to coś jest wewnątrz ciebie, kochanie, i musi zostać zniszczone, bo inaczej umrzesz.– Ale jeśli ty tam wejdziesz, ciebie też zabije.– Wiem, kochanie.Ale ja zawsze tam będę, wewnątrz ciebie, i będę ci pomagać, gdy będziesz dorastać.– Nie będziesz.Erienne wyczuwała płacz córki, ale skradała się dalej.– Będziesz martwa.Ty nie możesz umrzeć.– Jest inny sposób.Erienne zatrzymała się.To był inny głos, który od razu rozpoznała.– Ephemere, wynoś się z umysłu mojego dziecka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL