[ Pobierz całość w formacie PDF ]
."Ka¿dy musi w coœ wierzyæ" - brzmia³ napis na jego koszulce."I ja wierzê, ¿edostanê jeszcze jedno piwo".Dzieciaki z Fairview podbieg³y, krzycz¹c zo¿ywieniem, jakby przyci¹gane przez magnes.Pod koszul¹ m³odego mê¿czyznynapina³y siê sprê¿yste miêœnie, a wielki krzy¿yk na jego piersi na przemian tounosi³ siê, to znów opada³.Niektóre matki zaczê³y przywo³ywaæ dzieci iodprowadzaæ je do domów.Inne nie by³y równie szybkie.Starsze dzieci zbli¿y³ysiê do Cygani¹tek, które przerwa³y zabawê i bacznie wszystko obserwowa³y.Mieszczuchy - mówi³y ich ciemne oczy.Wszêdzie, dok¹dkolwiek siê udamy, mamy zwami do czynienia.Spotykamy was codziennie, znamy wasze oczy i fryzury, wiemy,jak bêd¹ b³yszczeæ w s³oñcu wasze aparaty na zêbach.Nie wiemy, gdzie trafimyjutro, ale na pewno wy tam bêdziecie.Czy ogl¹danie stale tych samych miejsc itwarzy was nie nudzi? S¹dzimy, ze tak.Chyba w³aœnie dlatego tyle macie w sobienienawiœci.Billy, Heidi i Linda Halleck te¿ tam byli, na dwa dni przed tym, jak Halleckpotr¹ci³ i zabi³ star¹ Cygankê o nieca³e æwieræ mili od tego miejsca.Jedlipiknikowy lunch i czekali na rozpoczêcie, pierwszego tej wiosny, koncertulokalnego zespo³u.Wiêkszoœæ ludzi przysz³a tu z tego samego powodu i nieulega³o w¹tpliwoœci, ¿e Cyganie doskonale o tym wiedzieli.Linda wsta³a, ocieraj¹c d³oñmi siedzenie lewisów, i ruszy³a w stronê m³odegomê¿czyzny ¿ongluj¹cego krêglami.40- Linda, zostañ tu! - krzyknê³a ostro Heidi.Unios³a d³oñ do o³nierza swetra izaczê³a go skubaæ, co zwykle robi³a w zdenerwo-aniu.Halleck przypuszcza³, i¿ wogóle nie zdawa³a sobie z tego )rawy.- Czemu, mamo? Przecie¿ to weso³e miasteczko.a w ka¿dym izie tak mi siêwydaje.- To Cyganie - stwierdzi³a Heidi.- Banda z³odziei i naci¹-aczy.Linda spojrza³a na matkê, a potem na ojca.Billy wzruszy³ ramio-ami.Sta³a takprzez chwilê, patrz¹c przed siebie, nieœwiadoma tego, ik bardzo jest podobna doHeidi - po czym ponownie usiad³a.M³ody mê¿czyzna wrzuci³ krêgle przez otwarte drzwi do wnêtrza likrobusu, auœmiechniêta ciemnow³osa dziewczyna o niezwyk³ej rodzie rzuci³a mu, jedn¹ podrugiej, piêæ indiañskich maczug.'ygan zacz¹³ nimi ¿onglowaæ, uœmiechaj¹c siê,a od czasu do czasu hwyta³ jedn¹ z maczug pod pachê i wykrzykiwa³ przy tymgromkie:-Hoj!Starszy mê¿czyzna w ogrodniczkach z d¿insu i koszuli w kratê acz¹³ rozdawaæulotki.Przemi³a, m³oda kobieta, która ³apa³a krêgle rzuca³a ¿onglerowimaczugi, wyskoczy³a zgrabnie z wnêtrza mi-robusu i wyjê³a zeñ sztalugê.Ustawi³a j¹.Teraz poka¿e jakieœ iczowate bohomazy w stylu Jeleñ na rykowiskualbo kiepskiego wrtretu prezydenta Kennedy'ego.Ale miast obrazu u³o¿y³a na sztaludze tarczê strzelnicz¹.Ktoœ najduj¹cy siêwewnêtrz ciê¿arówki rzuci³ jej procê.- Gin¹! - krzykn¹³ ch³opak ¿ongluj¹cy maczugami.Uœmiech-l¹³ siê szeroko i³atwo by³o zauwa¿yæ, ¿e brakuje mu paru przednich Sffbów.Linda gwa³townieusiad³a.Jej wyobra¿enie mêskiego piêkna, Eszta³towane przez lata ogl¹daniatelewizji, i wizja przystojnego m³odego cz³owieka prys³a jak mydlana bañka.Heidi przesta³a sku-ieæ ko³nierz swetra.; Dziewczyna rzuci³a procê ch³opakowi.Upuœci³ jedn¹ z maczug.zacz¹³ w jejmiejsce ¿onglowaæ proc¹.Halleck pomyœla³ wówczas, |e to prawie niemo¿liwe.Ch³opak zrobi³ to dwa czy trzy razy, po yym odrzuci³ procê dziewczynie i przezca³y czas utrzymuj¹c resztê41maczug w powietrzu, podniós³ tê, któr¹ przed chwil¹ upuœci³.W odpowiedzirozleg³y siê brawa i radosne okrzyki.Niektórzy z mê¿czyzn uœmiechali siê,Billy równie¿ - ale na twarzach wiêkszoœci ludzi malowa³ siê niepokój iniepewnoœæ.Dziewczyna oddali³a siê do ustawionej na sztalugach tarczy wyjê³a z kieszonkina piersiach kilka stalowych kulek i wystrzeli³? szybko trzy razy, plop, plop,plop, trafiaj¹c w sam œrodek celu Niebawem otoczy³a j¹ gromadka ch³opców idziewcz¹t, którz) chcieli spróbowaæ.Nakaza³a im, by stanêli w szeregu, radz¹csobie z tym równie zgrabnie jak przedszkolanka ustawiaj¹ca o okreœlone porzedzieci w kolejce do ³azienki.Dwaj cygañscy nastolatkowi mniej wiêcej w wiekuLindy wyskoczyli ze starej pó³ciê¿arówk i zaczêli wybieraæ z trawy zu¿yt¹amunicjê.Byli identyczni jak dwi( krople wody.Jeden nosi³ z³oty kolczyk wlewym, drugi zaœ w pr¹ wym uchu.Czy w ten sposób rozró¿nia was matka ? -pomyœl¹ Billy.Nic nie sprzedawano.Nie ulega³o w¹tpliwoœci, ¿e nikt nikomi nie stara³ siêniczego proponowaæ.Nie by³o madame Azonki, wró ¿¹cej przysz³oœæ z karttarota.Niemniej jednak niebawem pojawi³ siê wóz policyjny i wysiadk z niego dwóchgliniarzy.Jednym by³ szef policji, Hopley - œrednic przystojny facet oko³oczterdziestki.Aktywnoœæ zebranych jakb^ trochê przygas³a i kolejne matkiwykorzysta³y tê sposobnoœæ, ab^ odzyskaæ w³adzê nad swymi zafascynowanymiwidokiem dzieæm i zabraæ je do domów.Niektóre ze starszych usi³owa³yprotestowaæ Halleck zauwa¿y³, ¿e kilkoro m³odszych p³aka³o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL