[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To są nasze baterie, z których musimy na co dzień korzystać.Bo na razie zachowujemy się jak drużyna siatkarska, która wygrała dwa sety, ale w trzecim wyraźnie przegrywa i — zamiast wziąć się w garść, pamiętając o wygranych setach i posiadanej przewadze — ma strach w oczach, czy zwycięstwo nie wymyka się jej z rąkCzęsto można odnieść wrażenie, że jesteśmy jak polska reprezentacja piłkarska, która wychodzi na boisko z poczuciem absolutnej niewiary w wygraną.W pamięci husaria, a w oczach strach.Wielcy fighterzy, którzy mają miękkie nogi, gdy przychodzi grać o naprawdę wysoką stawkę.Nasi piłkarze mają klęskę wymalowaną na twarzy.Nie jak Irlandczycy, którzy piłkarsko są blisko Polski, ale siłą woli, sercem do gry przewyższają naszych o kilka głów.I tak jak nasi na mistrzostwach świata przegrali wszystko z kretesem, animusz odzyskując dopiero w meczu o pietruszkę, tak Irlandczycy gryźli trawę, strzelając kilka bramek w ostatnich minutach, a nawet sekundach.Nie dziwota, że tak dobrze im idzie w Unii Europejskiej.Są ambitni, walczą, nie odpuszczają, nie rezygnują.Z nami jest inaczej.Gdy patrzę przed meczem reprezentacji na naszych piłkarzy, to trzymam kciuki już nie za zwycięstwo, ale za to, by naprawdę mężnie walczyli, by się nie poddawali.Mamy podobno wybitnie uzdolnione pokolenie siatkarzy.Chyba tak jest, skoro w meczach towarzyskich potrafią oni wygrać z każdym.Ale gdy przychodzi do walki o wielką stawkę, „wymiękąją”.Nawet jak idą z rywalem łeb w łeb, to można się w ciemno zakładać, że w końcówce nie wytrzymają psychicznie.A potem można usłyszeć, że przegrali, ale z honorem.Dość już tych porażek z honorem.Czas wygrywać.Co to znaczy porażka z honorem? Że nie opuściło się rąk jeszcze przed walką? Że w ogóle się wyszło na boisko? Toż to program dla tchórzy, dla Gołotów.„Może teraz nasi siatkarze przegrywają, ale za Wagnera potrafili wygrywać”, powie ktoś.Właśnie.Jak to było, że wygrywali, choć zwycięstwo było na włosku, że wygrywali trzy sety, choć przegrywali dwa pierwsze.Działo się tak, bo Hubert Wagner zbudował w nich mentalność zwycięzców.Nie wychodzili więc na boisko, by polec z honorem, ale po to, by wygrać.Nie szukali przed meczem alibi dla ewentualnej porażki, ale szukali sposobu na dobranie się do przeciwnika.Nie kalkulowali, czy srebro nie będzie przypadkiem całkiem sporym sukcesem.Jechali po złoto, bo Wagner powiedział: „Interesuje mnie tylko złoto”.To, że ktoś jedzie po złoto, nie daje żadnej gwarancji, że złoto zdobędzie, ale jeśli nie jedzie po złoto, nie zdobędzie go na pewno.Wagner to rozumiał, zrobił z chłopców mężczyzn, a z mężczyzn — twardzieli, i dzięki wielkiej pracy oraz odrobinie szczęścia zdobył z nimi złoto i stworzył legendę.Gdyby zdobył srebro, nikt by dzisiaj o nim i o nich nie pamiętał.Okrutne? Takie są reguły gry i trzeba się do nich dostosować.Jest wielka różnica między wychodzeniem na boisko, by grać, a wychodzeniem na boisko, by wygrać.To jak z optymizmem, będącym stanem świadomości, stanem umysłu i emocji.Odwrotnością takiego stanu jest fatalizm.Wszystko jest nie tak, wszystko jest do d., i tak przegramy.Gdy mamy takie nastawienie, porażka jest gwarantowana i najlepiej w ogóle nie rozpoczynać gry.Łatwości usprawiedliwienia własnych porażek towarzyszy u nas pewna wstydliwość odczuwana przy odnoszeniu sukcesów.Właściwie zrozumiała.Każdy, kto w Polsce odnosi sukces, musi się przecież zawsze zmierzyć z masą zarzutów, że pewnie brał doping, ukradł, skorzystał z protekcji albo podparł się znajomościami.Pewnie w wielu przypadkach tak jest, ale gdyby wierzyć oszczerstwom, jest tak zawsze.Nawet więc zwycięzcy często odczuwają wstyd ze zwycięstw, który sąsiaduje z przekonaniem otoczenia, że zwycięzcy najpewniej woda sodowa uderzyła do głowy, że stracił kontakt z rzeczywistością i z prawdziwą Polską.Jakby prawdziwa Polska była tam, gdzie jest utrapienie, przeciętność, porażka i smutek.Unosi się nad nami wszystkimi duch antyrywalizacji, antysukcesu, destrukcji.Zresztą słowa „rywalizacja”, „wyścig”, „ostra konkurencja” są u nas też podejrzane.Bo jak taki się ściga i chce sukcesu, to pewnie jest bezwzględny, pewnie kopie innych po kostkach, pewnie do celu idzie po trupach.Czyli tak naprawdę nie jest on żadnym zwycięzcą, bo nie jest zwycięzcą moralnym, a tym może być tylko ktoś, kto przegrywa, z honorem oczywiście.Powiedzmy sobie prawdę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL