[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trudno by³o zasn¹æ.Mo¿na by³o myœleæ o snach, ale z kolei trudno by³o myœleæ.Wielkie zniewolenie rozk³ada³o cia³o i mózg.Do byle czego trzeba by³o wci¹gaæsi³ê woli.Nie chcia³o siê ruszaæ nog¹ ani obróciæ na ³Ã³¿ku, ani siêgn¹æ rêk¹po papierosy na krzese³ku.Rêka wa¿y³a los.Mija³y tak sekundy, minuty i kwadranse.Nikt ju¿ siê nie odezwa³.Po kilkarazy ka¿dy jednak obróci³ siê na przeœcieradle i po kilka razy ka¿dy odwróci³poduszkê na drug¹ stronê, ch³odniejsz¹ stronê.W koñcu zasnêli, najpierw drugi,potem pierwszy.Da³o siê to s³yszeæ.Przedostatni jeszcze nie spa³.I nie spa³ostatni, to znaczy ja.Na pewno to nie jest ¿adna wa¿na rzecz, jeœli s¹ w ogóle rzeczy wa¿ne iniewa¿ne, ale nie pamiêtam, ¿ebym w jakimœ pokoju czy w innym pomieszczeniu,czy w ogóle w miejscach bez œcian, gdzie spa³em i gdzie, oprócz mnie, jeszczektoœ spa³ albo kilku, czyli grono, nie pamiêtam, ¿ebym w takich wypadkachzasn¹³ pierwszy, drugi, trzeci, czwarty czy przedostatni.Zawsze zasypia³emjako ostatni.Ostatni zasypia³ ostatni, to znaczy ja.Na pewno to nie jest¿adna wa¿na rzecz, jeœli w ogóle s¹ rzeczy wa¿ne i niewa¿ne.Mo¿e i s¹, aletrudno siê w tym rozpoznaæ.Niby ³atwo, niby wiadomo, niby wydaje siê, ¿ewiadomo, ale bardzo czêsto wychodzi co innego, bardzo czêsto okazuje siêodwrotny skutek.Wszêdzie czai siê pozór z wywieszonym szyderczo jêzykiem.Trudno by³o zasn¹æ.I trudno by³o myœleæ.Ale dla mnie najtrudniej jest zawszenie myœleæ, chocia¿ wiele razy chcia³em i bêdê chcia³ móc nie myœleæ, tylko takiœæ bezwiednie albo tak posiedzieæ bezmyœlnie, czy pole¿eæ, daj¹c siê ¿ywotowiponosiæ przez jakiœ czas.Wiêc trochê myœla³em.I myœla³em ju¿ o tym przedtem nieraz d³ugo i g³êboko, amo¿e nieg³êboko, ¿e w³aœciwie to nie ma takiego rozró¿nienia: rzeczy wa¿ne iniewa¿ne.Bo dla mnie wszystko jest wa¿ne.„Ju¿ nied³ugo" — powiedzia³ mijeden.„Ju¿ nied³ugo.Jeszcze trochê, a machniesz rêk¹.Zrozumiesz, ¿e wszystkojest w³aœnie niewa¿ne.Masz racjê, ¿e nie ma takiego rozró¿nienia: rzeczywa¿ne i niewa¿ne, bo wszystko jest w³aœnie niewa¿ne.Jeszcze trochê, aprzekonasz siê sam.Nie chcê ciê zbijaæ z tropu, ale zobaczysz sam.Otworz¹ cisiê twoje przymru¿one œlepia".Tak mi powiedzia³ jeden.Jeœli tak powiedzia³, to mia³ swoje powody.Jeœli takpowiedzia³, to musia³ na pewno rozwa¿yæ tê sprawê, musia³ wzi¹æ pod uwagê za iprzeciw i potem dopiero rzek³.A co ja? Ja odpowiedzia³em po dosyæ d³ugimnamyœle, bo nie mog³em sobie przypomnieæ tego zwrotu: ¿e daleki jestem odmyœli.Odpowiedzia³em wiêc, po tym namyœle, ¿e daleki jestem od myœli, ¿ebyuwa¿aæ jego s³owa za puste i bez pokrycia.Bardzo daleki jestem od tej myœli,ale s¹ dwie szko³y.Jedna, ¿e wszystko jest niewa¿ne.Jego szko³a.Druga, ¿ewszystko jest wa¿ne — moja.Dwie szko³y z tego samego pnia.Naraz, do pokoju, gdzie dwóch ju¿ spa³o, gdzie trzeci jeszcze siê mêczy³, aostatni myœla³ o tym, ¿e nie ma rozró¿nienia na rzeczy wa¿ne i niewa¿ne, ipomyœla³ w koñcu, ¿e chyba wstanie gdzieœ piwa spróbowaæ siê napiæ albo wodysodowej, kruszonu, kwasu chlebowego, ale najlepiej jednak piwa — duch wreszciewlecia³, czyli ch³odny powiew.— Œpisz? — spyta³ mnie przedostatni.— Nie — powiedzia³em.— Poczu³eœ ten przeci¹g?— Tak.— Mo¿e trochê teraz sfolguje.— Teraz ju¿ tak.Pêk³o nareszcie.— Wstajesz?— Tak.— Te¿ pójdê do kibla.Ju¿ mi siê chce od godziny chyba, a nie mog³em wstaæ.— IdŸ.Niedobrze tak œciskaæ.— Co ty nie idziesz?— A kto ci powiedzia³?— Myœla³em, ¿e wsta³eœ siê odlaæ.— Nie.Odwrotnie.Idê gdzieœ siê piwa napiæ.— Chce ci siê? Gdzie ty teraz dostaniesz piwa?— Która tam jest na twoim œwiec¹cym neptunie?— Za piêtnaœcie jedenasta.— To chyba teraz tylko na dworcu.— Te¿ ci siê zachcia³o.Masz ³adny kawa³ek.— Powoli dojdê.Zreszt¹ tramwaje chodz¹.— Racja.Ci¹gle zapominam, ¿e to stolica.— Z miasta jesteœ czy ze wsi? — spyta³em przedostatniego.— Niby to z miasta, ale okna wychodz¹ na wieœ.A ty?— Ja dok³adnie tak samo.Przedostatni poszed³, a ja zacz¹³em siê ubieraæ.Sznurowa³em buty, kiedywróci³.— L¿ej — powiedzia³.— Jak tam? — spyta³em.— Pokutuje ju¿ ktoœ.— Ju¿ — powiedzia³.— Dwóch rzyga i stêka, jakby ich kto zarzyna³.Ty wieszco? — ci¹gn¹³ dalej przedostatni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL