[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Palce zaciskaj¹ siê w szalonym uœcisku, do uszu dolatuje odleg³y warkot.Oleisty smród motocyklowych opon przenika we³nian¹ maskê.Spocone cia³o podskórzan¹ odzie¿¹, drgaj¹cy pod wp³ywem wiatru pistolet.Narastaj¹ce md³oœcipowodowane napiêciem miêœni, ujadanie psów, szczêk bram i zamków, a potemporanne powietrze och³adzaj¹ce j¹ podczas pêdu i nag³y upadek z bólem wokolicach podbrzusza.Zanikaj¹ca œwiadomoœæ, zimna stal le¿anki w ciê¿arówce,tortury wyboistych dróg, zbawcze uk³ucie ig³¹ i odp³yniêcie w ciemnoœæ.A wkoñcu biel s³oñca, puls ¿y³ w okolicach szwu, delikatne pukanie strzelaj¹cych woddali karabinów.I ten wydobywaj¹cy siê z pistoletów odór siarki.Na u³amek sekundy jeszcze raz spojrza³a na gazety.Lecz przez myœl przebieg³ajej b³yszcz¹ca strona innego magazynu.Minê³o ju¿ ponad dziesiêæ lat, odk¹d„Stern" szeroko rozg³asza³ tê historiê, Martina pamiêta³a jednak ka¿de s³owo izdjêcie.Jej, Friederiki Krabbe, Barbary Meyer oraz Ingi Viett z podpisem: D1EFRAULEIN MIT P-38 - Dziewczyny z P-38.Jej, ze wzglêdu na talent w pos³ugiwaniumateria³ami wybuchowymi, nadano pseudonim „Fraulein C-4".Tak, to prawda.Sprawczyni¹ mog³a byæ ona.Ale nie by³a.Po raz kolejny nie uda³o jej siê zrozumieæ motywu ani ustaliæ to¿samoœciswojego konkurenta.Wiedzia³a o tajnej wymianie jeñców pomiêdzy Hezbollahem aIzraelem, wiêc z ca³¹ pewnoœci¹ nie mogli w³¹czyæ siê do gry fundamentaliœci.Obóz Arafata wywiesi³ ju¿ bia³¹ flagê i nie ³aknie tak bardzo ¿ydowskiej krwi.Wiêkszoœæ przeciwników OWP mia³oby motywy, lecz brakowa³o im sprzêtu doprzeprowadzenia takiego zamachu.To w³aœnie Martinê wynajêto do storpedowania zbli¿aj¹cej siê wymiany jeñców, aprzypuszcza³a, ¿e jej mocodawcy maj¹ wyczucie taktyczne, wiêc bez sensu by³obyutrudnianie jej pracy.Tak czy inaczej, ktoœ naœladowa³ jej technikê dzia³aniai bardziej j¹ to zez³oœci³o ni¿ jej schlebi³o.Ktoœ nie tylko utrudnia³ jejwykonanie zadania, lecz chcia³ tak¿e œci¹gn¹æ na ni¹ uwagê wroga.Przek¹ski przesta³y jej smakowaæ.Poczu³a skurcz w ¿o³¹dku.Od³o¿y³a widelec natalerz, rozsiadaj¹c siê wygodniej na krzeœle, wci¹gnê³a powietrze, a potemjednym ³ykiem dokoñczy³a czerwone wino.- Niewa¿ne - szepnê³a z pewnym przymusem.- Der Fisch mu$ flu$aufivartsschwimmen.Ryba pop³ynie te¿ pod pr¹d.W drzwiach wejœciowych stan¹³ mê¿czyzna.Rozejrza³ siê po sali, spojrza³ naswoje odbicie w lustrzanej œcianie za Martina i podszed³ do jej stolika.Mussa Hawatmeh najwyraŸniej bardzo Ÿle siê czu³ w nowej, prosto spod ig³ymarynarce, bia³ej koszuli i szarym jedwabnym krawacie, lecz Martina nalega³a,¿eby przy takich oficjalnych okazjach nauczy³ siê rezygnowaæ z d¿insów iskórzanych kurtek.Odpi¹³ guzik marynarki i usiad³ po prawej stronie Martiny,ona natomiast badawczym wzrokiem zlustrowa³a jego niedawno obciête i pokrytebrylantyn¹ w³osy, g³adko wygolon¹ oliwkow¹ skórê, ciemne oczy i m³odzieñczerysy twarzy.Z aprobat¹pokiwa³a g³ow¹, poniewa¿ wygl¹da³ jak bogaty kuzyn saudyjskiego ksiêcia lubbiznesmen z Rio de Janeiro albo nawet z Tel Awiwu.Sztywno siedz¹c na krzeœle, opar³ d³onie o brzeg sto³u.Podniós³ wzrok ispojrza³ na Martinê jak ch³opiec na matkê, która zmusi³a go, aby za³o¿y³ doszko³y krótkie spodenki.Martina rozeœmia³a siê i podnios³a palec.Kelner zjawi³ siê natychmiast.- Por favor, señor?- Tym razem kelner stan¹³ o metr od stolika, jak gdybychcia³ siê trzymaæ poza zasiêgiem wzroku Martiny.Patrzy³ tylko na Mussê.- Dla niego Escudo - powiedzia³a Martina, a gdy Mussa zacz¹³ w proteœciepodno-siæ rêkê, silnym, pewnym uchwytem z³apa³a go za nadgarstek.- Tak,Escudo.A do tego bife de chorizo.Œrednio wysma¿ony.- Muy bien.- Kelner oddali³ siê.Mussa wbi³ wzrok w sufit.Wygl¹da³o to tak,jak gdyby modli³ siê o ³askê.- Escudo to dobre piwo - powiedzia³a niezbyt szybko po niemiecku, któregonauczy³ siê pod jej kuratel¹.- Musisz siê nauczyæ piæ alkohol, tak jak i wieluinnych rzeczy potrzebnych w towarzystwie.- Gdy wyda³o jej siê, ¿e ignoruje jejpolecenie, doda³a: - Sieh mich bitte an.Pos³ucha³ i skierowa³ wzrok na ni¹, a ona z powrotem zaczê³a mówiæwspó³czuj¹cym tonem.- W Ameryce - kontynuowa³a - cz³owiek odmawiaj¹cy drinka mo¿e byæ tylko by³ymalkoholikiem albo muzu³maninem.Nadszed³ czas, aby dla dobra misji odsun¹æ nabok regu³y Szariatu.- Tym razem delikatnie z³apa³a Mussê za rêkê.- Twoiwrogowie ju¿ to zrozumieli.Bo czy¿ w innym przypadku ¯ydzi walczyliby wszabas? - Stanowczym wzrokiem patrzy³a w pe³ne niepewnoœci oczy Mussy, w tymczasie kelner postawi³ na stole wysok¹ szklankê z bursztynowym p³ynem.- Pozatym po prostu musisz -jej g³os zamieni³ siê w szept - musisz walczyæ t¹ sam¹broni¹, co oni, musisz walczyæ za sw¹ wiarê.Mussa podniós³ szklankê i z obrzydzeniem napi³ siê zakazanego napoju.Martinauœmiechnê³a siê i otar³a mu piankê znad górnej wargi.Co za praca, pomyœla³a, trzeba pokonaæ tyle barier.Zastanawia³a siê, czyjejludzie dadz¹ sobie radê i od³o¿¹ na bok dogmaty swej kultury oraz religii, ¿ebys³u¿yæ wy¿szym celom koranicznego prawa, które ona równie¿ szanuje, lecztraktuje tylko jako stopieñ ku wiêkszej chwale.W Libanie przyjê³a tych ¿Ã³³todziobów pod swe skrzyd³a, nauczy³a ich jêzykówobcych, opowiedzia³a o innych kulturach, zapozna³a z elektronik¹ i broni¹ - poprostu zmieni³a ich w innych ludzi.Nie tylko pokaza³a im, jak ostro jeŸdziæsamochodami osobowymi, ciê¿arówkami i motocyklami, lecz tak¿e jak jenaprawiaæ.Policzkowa³a za drobinkê rdzy na lufie, a - poniewa¿ w muzu³mañskimœwiecie nie uchodzi³a za kobietê - dawa³a buziaki, kiedy ich Ka³aszniko\vy by³ywyczyszczone i naoliwione.To Martina dostrzeg³a krótkowzrocznoœæ ich dowódców i s³aboœci w hierarchiiHezbollahu, co wi¹za³o rêce tym dzielnym wojownikom.Zabra³a ich ze sob¹ iutworzy³a nieprzeniknion¹ komórkê bojowników.Traktowali j¹ jak królow¹,podczas gdy ona uwa¿a³a siê za coœ wiêcej ni¿ matkê tego ugrupowanianazywaj¹cego siebie Yadd Allach.Boska Rêka.Domyœla³a siê, ¿e nazwa ta nie schodzi w tej chwili z ust zachodnich agencjiwywiadowczych na ca³ym œwiecie.Lecz jeœli jej ludzie mieli zamiar dorosn¹æ doswejnazwy, to musieli nauczyæ siê, ¿e czasami najlepszym sposobem s³u¿eniaAllachowi jest z³amanie jego prawa.Kiedyœ musieli nauczyæ siê ¿yæ dla Niego.Musieli nauczyæ siê zabijaæ dlaNiego.Ale czy teraz tu, na ziemi wroga, zdo³a ich nauczyæ, jak Go ignorowaæ?Zosta³o tak ma³o czasu.- Przyjdzie? - zapyta³a, gdy Mussa po raz drugi napi³ siê piwa; tym razem wzi¹³mniejszy ryk.- Tak, jest ju¿ w drodze - odpowiedzia³ markotnie, jak gdyby zosta³ skarcony.Przez pewien czas zastanawia³a siê, czy nie pope³ni³a b³êdu, dobieraj¹c doswejsfory wilków samych mê¿czyzn.Nikt nie móg³ kwestionowaæ ich odwagi ipoœwiêcenia, jednak brakowa³o im intuicji i zdecydowania charakteryzuj¹cychkobiety
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL