[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A tu.- Ron pochyli³ siê nad pergaminem - zobacz, numerologia, godzina dziewi¹ta.Wiem, ¿e jesteœ dobra, ale chyba nie a¿ tak, ¿eby zaliczyæ trzy lekcjejednoczeœnie!- Nie b¹dŸ g³upi.To oczywiste, ¿e nie bêdê w trzech klasach jednoczeœnie.- No wiêc jak.- Podaj mi d¿em - powiedzia³a Hermiona.- Ale.- Och, Ron, a co ciê obchodzi, ¿e mój plan zajêæ jest trochê.napiêty? Ju¿mówi³am, ¿e uzgodni³am to wszystko z profesor McGonagall.W tym momencie wszed³ Hagrid w d³ugim p³aszczu z krecich futerek.Trzyma³ zaogon martwego tchórza, którym wymachiwa³ beztrosko.- No jak, w porz¹siu? - zapyta³, zatrzymuj¹c siê ko³o nich w drodze do sto³unauczycielskiego.- Cholibka, mamy dzisiaj lekcjê! Moja pirsza! Zaraz poobiedzie! Zerwa³em siê dziœ o pi¹tej, wszystko musia³em przygotowaæ.Chybasiê uda.Ja nauczycielem.niech skonam.Uœmiechn¹³ siê do nich szeroko i ruszy³ w stronê sto³u nauczycielskiego, wci¹¿wywijaj¹c martwym tchórzem.- Bardzo jestem ciekaw, co on musia³ przygotowaæ.- powiedzia³ Ron z lekkimniepokojem.Sala zaczê³a siê wyludniaæ, w miarê jak uczniowie rozchodzili siê na lekcje.Ron zerkn¹³ na swój plan.- No, lepiej ju¿ chodŸmy, wró¿biarstwo jest na szczycie Wie¿y Pó³nocnej.Zanimtam dojdziemy, minie trochê czasu.Dokoñczyli pospiesznie œniadanie, po¿egnali siê z Fredem i George’em, wstali odsto³u i skierowali siê ku wyjœciu.Kiedy przechodzili ko³o sto³u Œlizgonów,Malfoy znowu odegra³ swoje przedstawienie.Jeszcze w sali wejœciowej Harrys³ysza³ ryki œmiechu.D³ugo wêdrowali korytarzami, szukaj¹c klasy wró¿biarstwa.W ci¹gu dwóch latpobytu w Hogwarcie nie zd¹¿yli poznaæ ca³ego zamku, a w Wie¿y Pó³nocnej jeszczenigdy nie byli.- Przecie¿.musi.byæ.jakaœ.droga.na.skróty - wysapa³ Ron,kiedy po raz siódmy wspinali siê po jakichœ schodach, aby wyjœæ na zupe³nie imnie znan¹ klatkê schodow¹, w której na kamiennej œcianie wisia³o wielkiemalowid³o przedstawiaj¹ce pust¹ ³¹kê.- Chyba têdy - powiedzia³a Hermiona, zagl¹daj¹c do opustosza³ego korytarza naprawo.- To niemo¿liwe - odrzek³ Ron.- To okno wychodzi na po³udnie, zobacz, widaækawa³ek jeziora.Harry wpatrywa³ siê w obraz.W³aœnie na ³¹ce pojawi³ siê t³usty, nakrapianykonik, szczypi¹c nonszalancko trawê.Harry by³ ju¿ przyzwyczajony do obrazów wHogwarcie, których mieszkañcy spacerowali sobie po nich swobodnie, a czasamiopuszczali ramy, ¿eby siê nawzajem odwiedziæ, ale ogl¹danie ich zawszesprawia³o mu uciechê.W chwilê póŸniej na ³¹kê wpad³ niski, krêpy rycerz wpe³nej zbroi.S¹dz¹c po zielonych plamach od trawy na jego ¿elaznychnagolennikach, przed chwil¹ spad³ z konia.- Hej! - rykn¹³, patrz¹c na Harry’ego, Rona i Hermionê.- Co za ³ajdacy w³Ã³cz¹siê po moich w³oœciach?Przyszliœcie, ¿eby siê naœmiewaæ z mojego upadku? Broñcie siê, psy nikczemne!Ku ich zdumieniu wyci¹gn¹³ miecz z pochwy i zacz¹³ nim wymachiwaæ, podskakuj¹cze z³oœci.Miecz by³ jednak dla niego o wiele za d³ugi, wiêc po szczególniegwa³townym wymachu rycerz straci³ równowagê i upad³ nosem w trawê.- Nic ci siê nie sta³o? - zapyta³ Harry, podchodz¹c do obrazu.- Cofnij siê, nêdzny fanfaronie! Cofnij siê, ³otrze, mówiê ci!Rycerz ponownie chwyci³ za miecz, aby siê na nim wesprzeæ, ale klinga wbi³asiê g³êboko w ziemiê i choæ szarpa³ ze wszystkich si³, nie móg³ jej wyci¹gn¹æ.W koñcu opad³ z powrotem na trawê i uniós³ przy³bicê, aby sobie obetrzeæ pot ztwarzy.- Pos³uchaj mnie, panie - powiedzia³ Harry, wykorzystuj¹c zmêczenie rycerza.-Szukamy Wie¿y Pó³nocnej.Znasz mo¿e do niej drogê?- Poszukiwanie! - Wœciek³oœæ rycerza natychmiast przeminê³a.DŸwign¹³ siê nanogi i krzykn¹³: - PójdŸcie za mn¹, przyjaciele, a razem odnajdziemy cel waszejwyprawy, albo zginiemy w walce, jak na rycerzy przysta³o!Jeszcze raz poci¹gn¹³ bezskutecznie za miecz, potem równie bezskuteczniespróbowa³ dosi¹œæ konika, po czym zawo³a³:- A wiêc pójdziemy pieszo, szlachetni panowie i ty, nadobna pani! W drogê! Wdrogê!I z donoœnym szczêkiem zbroi pobieg³ ku lewej krawêdzi obrazu i znik³ im zoczu.Pobiegli za nim korytarzem, kieruj¹c siê szczêkiem zbroi.Co jakiœ czas rycerzpojawia³ siê na kolejnym obrazie, przebiegaj¹c przez niego z ³oskotem.- Niech wam nie dr¿¹ serca, najgorsze jest jeszcze przed nami! - zawo³a³ ku nimrycerz i ujrzeli, jak wybiega przed grupê przera¿onych kobiet w krynolinach naobrazie wisz¹cym w w¹skiej, spiralnej klatce schodowej.Harry, Ron i Hermiona wspiêli siê po krêtych schodach, dysz¹c ciê¿ko.U szczytuus³yszeli nad sob¹ szmer g³osów i poznali, ¿e dotarli do w³aœciwej klasy.- Zegnajcie! - krzykn¹³ rycerz, wychylaj¹c g³owê zza ramy obrazuprzedstawiaj¹cego jakichœ ponurych mnichów.- ¯egnajcie, towarzysze broni!Jeœli kiedykolwiek bêdziecie potrzebowaæ szlachetnego serca i stalowychmiêœni, wezwijcie Sir Cadogana!- Tak, na pewno ciê wezwiemy - mrukn¹³ Ron, kiedy rycerz znikn¹³ - jak tylkobêdziemy potrzebowaæ jakiegoœ czubka.Pokonali ostatnie stopnie i wyszli na ma³¹ platformê, na której zgromadzi³a siêju¿ wiêkszoœæ klasy.Nie by³o tu drzwi, ale Ron szturchn¹³ Harry’ego i wskaza³na okr¹g³¹ klapê w suficie.Do klapy przybita by³a mosiê¿na tabliczka.- sybilla trelawney, nauczycielka wró¿biarstwa - przeczyta³ Harry.- Niby jakmamy siê tam dostaæ?Jakby w odpowiedzi na to pytanie, klapa nagle siê otworzy³a i zjecha³a ku nimsrebrna drabina, która opar³a siê o posadzkê tu¿ przy jego stopach.Wszyscyzamilkli.- Idziemy za tob¹ - rzek³ Ron, szczerz¹c zêby, wiêc Harry wspi¹³ siê podrabinie pierwszy.Znalaz³ siê w najdziwniejszej klasie, jak¹ kiedykolwiek widzia³
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL