[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mia³ nadziejê, ¿e nie jest tojego w³asna krew.Pulchny czarny szczur siedzia³ na kopcu spleœnia³ej ¿ywnoœcii spogl¹da³ na niego ironicznie.Œwiat³o ksiê¿yca sprawi³o, ¿e jego œlepialœni³y niczym z³owrogie gwiazdy.Spróbowa³ poruszyæ rêk¹.Po³o¿y³ j¹ na ziemi odpychaj¹c siê i szykuj¹c domonumentalnego wysi³ku podniesienia siê na nogi.Coœ trzasnê³o pod jego rêk¹.Potrz¹sn¹³ g³ow¹.Ma³e srebrne œwiate³ka zalœni³y w polu jego widzenia.Próbaporuszenia siê by³a dla niego zbyt wyczerpuj¹ca i po³o¿y³ siê z powrotem naœrodku stosu, pod nim by³o miêkko jak w ciep³ym ³Ã³¿ku.Ponownie otworzy³ oczy.Musia³ straciæ przytomnoœæ.Nie mia³ pojêcia na jakd³ugo.Wiêkszy ksiê¿yc znajdowa³ siê wy¿ej ni¿ przedtem, Do³¹czy³ do niego naniebie Morrslieb, mniejszy satelita.Jego dziwna poœwiata oœwietla³a plugaw¹ulicê.Zaczê³a podnosiæ siê mg³a.W oddali, lampa nocnego stró¿a rzuca³a plamêsiarkowego œwiat³a.Felix us³ysza³ powolne, bolesne kroki starego cz³owieka.Ktoœ pomóg³ mu wstaæ na nogi.D³ugie faluj¹ce w³osy ³askota³y go w twarz.Wnozdrzach tanie perfumy walczy³y z odorem odpadków.Z wolna dotar³o do mózguFelixa, ¿e jego dobroczyñc¹ jest kobieta.Zacz¹³ siê osuwaæ i walczy³ byutrzymaæ siê w pionie.- Herr Wolfgang nie jest mi³ym cz³owiekiem.To g³os wieœniaczki, zdecydowa³ Felix.S³owa by³y przyjemnie wyci¹gniête imia³y swojskie, ziemiañskie brzmienie.Spojrza³ w okr¹g³¹ twarz.Du¿e jasneoczy patrzy³y na niego ponad wysokimi koœæmi policzkowymi.- Nigdy bym siê nie spodziewa³ - rzek³ Felix.Ból dŸgn¹³ w jego boku gdy ga³kamiecza w przesuniêtej pochwie zak³u³a go w czu³e miejsce pod ¿ebrami.- Przyokazji, mam na imiê.uch.Felix.Dziêkujê ci za pomoc.- Greta.Pracujê w Œpi¹cym Smoku.Nie mog³am ciê tak zostawiæ le¿¹cego naulicy.- Myœlê, ¿e powinnaœ znaleŸæ miejsce z gospodarzem lepszej klasy, Greto.- Sama zaczynam o tym myœleæ.- Jej nieco zbyt szerokie usta uœmiechnê³y siê doniego nerwowo.Ksiê¿ycowe œwiat³o odbi³o siê od bieli upudrowanej twarzy,nadaj¹c jej blady i chorowity wygl¹d, gdyby nie ten makija¿, by³aby piêkna,uzna³ Felix.- Nie mogê uwierzyæ, ¿e nikt nie wyszed³ by zobaczyæ co z tob¹ - mówi³a.Drzwi tawerny otworzy³y siê.Felix automatycznie siêgn¹³ do miecza.Ten ruchkosztowa³ go stêkniêcie z bólu.Wiedzia³, ¿e bêdzie bezsilny jeœli osi³ki znowusiê za niego wezm¹.Gotrek sta³ w drzwiach z pustymi rêkami.Jego ubranie by³o zbryzgane piwem.Grzebieñ w³osów zosta³ sp³aszczony i potargany, jakby ktoœ r¹bn¹³ go beczk¹ale.Felix spojrza³ na niego.- Dziêki za twoj¹ pomoc, Gotrek.- Kto to jest Gotrek? - zapyta³ Zabójca.- Czy mówisz do mnie?- Dalej - powiedzia³a Greta.- Lepiej zabiorê was obu do znajomegouzdrowiciela.Jest nieco dziwny, ale ma do mnie s³aboœæ.Biuro alchemika Lothara Kryptmanna œmierdzia³o formaldehydem i kadzid³em, orazb³êdnym korzeniem, który ¿u³ bez przerwy, Œciany pokrywa³y pó³ki zawieraj¹ces³oje chemikaliów: sproszkowany róg jednoro¿ca, rtêæ, niegaszone wapno isuszone zio³a.Na stojaku w k¹cie stercza³ parszywy sêp o lœni¹cych œlepiach,miejscami by³ ³ysy i nie mia³ piór na jednym skrzydle.Felixowi nieco czasuzabra³o zorientowanie siê, ¿e ptak jest wypchany.Na ciê¿kiej dêbowej ³awie,poœród sterty papierów zabazgranych nieczytelnym pismem, sta³a masywna butlazawieraj¹ca zakonserwowany ³eb koziog³owego zwierzocz³eka.MoŸdzierz i t³uczeks³u¿y³y jako prowizoryczny przycisk do papieru, powstrzymuj¹cy notatki przedodlotem w przeci¹gu niedbale zatrzaœniêtych okien.Dymi¹ce pochodnie migota³y w niszach i rzuca³y cienie uciekaj¹ce w zimnezakamarki komnaty.Oprawne w skórê woluminy z tytu³ami wyt³oczonymi w wyblak³ymz³ocie, wymienia³y nazwiska wielkich filozofów.Wiele z ksi¹g zosta³o byle jakupchanych na pó³kach, które niebezpiecznie ugina³y siê pod ciê¿arem.Wosk zeœwiecy stoj¹cej w porcelanowym spodku skapywa³ na najwy¿szy tom.Na ruszcietrzaska³ ma³y stos p³on¹cego wêgla.Felix dostrzeg³ czêœciowo spalone kartkipapieru kopc¹ce w palenisku.Stwierdzi³, ¿e to miejsce by³oby niezwykleniebezpieczne w przypadku wybuchu po¿aru.Kryptmann wzi¹³ kolejn¹ szczyptê zió³, kichn¹³, po czym wyczyœci³ nos w rêkawswojej brudnej niebieskiej szaty, dodaj¹c kolejn¹ plamê obok wszytych w ni¹run.Ma³¹ szufelk¹ dorzuci³ do ognia odrobinê wêgla i odwróci³ siê, by spojrzeæna pacjentów.Alchemik przypomina³ Felixowi wypchanego sêpa w k¹cie.Jego ³ysa g³owa otoczonaby³a skrzyd³ami niesfornych szarych w³osów.Wielki dziób nosa wystawa³ ponadw¹skimi, pomarszczonymi ustami.Bladoszare oczy lœni³y jasno za ma³ymibinoklami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL