[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie wszystko jest u nas doskona³e – odpar³ Frodo – lecz ogrodnikówrzeczywiœcie bardzo szanujemy.- Nawet tam, w swoich ogrodach, znacie pewnie zmêczenie, jak ka¿da istota pods³oñcem.Có¿ dopiero tutaj, z dala od domu i po d³ugiej podró¿y.Doœæ nadzisiaj rozmów.Uœnijcie obaj spokojnie, jeœli zdo³acie.Nie bójcie siê, ja niechcê tej rzeczy zobaczyæ ani dotkn¹æ, nie chcê te¿ wiedzieæ o niej wiêcej, niewiem (wiem ju¿ za wiele!), aby nie skusi³a mnie podstêpem i abym siê w tejpróbie nie okaza³ gorszy ni¿ Frodo, syn Droga.IdŸcie teraz spocz¹æ, leczprzedtem powiedzcie tylko, je¿eli mo¿ecie, dok¹d zamierzacie st¹d siê udaæ i corobiæ.Ja bowiem muszê czuwaæ, czekaæ, rozmyœlaæ.Czas up³ywa.Rankiem ka¿dy znas pospieszy swoj¹ drog¹.Frodo po pierwszym wstrz¹sie strachu przez d³ug¹ chwilê dr¿a³ ca³y.Terazogromne zmêczenie mg³¹ przys³oni³o mu oczy.Nie mia³ ju¿ si³y d³u¿ej udawaæ iopieraæ siê pytaniom.- Szuka³em drogi do Mordoru – powiedzia³ s³abym g³osem.– Szed³em ku Gorgoroth.Muszê odnaleŸæ Górê Ognia i rzuciæ tê rzecz w Szczeliny Zag³ady.Tak kaza³Gandalf.Ale myœlê, ¿e nigdy nie dojdê do celu.Faramir chwilê patrza³ na niego z powag¹ i zdumieniem.Widz¹c, ¿e hobbitchwieje siê na nogach, dŸwign¹³ go ³agodnie w ramionach, zaniós³ na legowisko iotuli³ ciep³o.Frodo natychmiast zapad³ w g³êboki sen.Tu¿ obok ustawionodrugie ³Ã³¿ko dla jego s³ugi.Sam zawaha³ siê na moment, po czym z niskimuk³onem zwróci³ siê do Faramira:- Dobranoc! Wygra³eœ, szlachetny panie.- Doprawdy? – spyta³ Faramir.- Kruszec okaza³ siê najwy¿szej próby.Faramir przyj¹³ to z uœmiechem.- Œmia³ego s³ugê ma Frodo! – rzek³.– Ale niech tam! Pochwa³a z zacnych ustjest najwy¿sz¹ nagrod¹.Nie zas³u¿y³em na ni¹ jednak.Nie mia³em bowiem pokusyani chêci post¹piæ inaczej.- Wierzê – odpar³ Sam.– Powiedzia³eœ, szlachetny panie, ¿e mój pan ma w sobiecoœ z elfa.To prawda.Ja wszak¿e powiem, ¿e w tobie, panie, jest te¿ coœ, comi przypomina.no tak! Czarodzieja Gandalfa!- To mo¿liwe – rzek³ Faramir.– Mo¿e wyczuwasz daleki wiew powietrza Numenoru.Dobranoc!Rozdzia³ 6Zakazane jezioroBudz¹c siê Frodo ujrza³ schylonego nad sob¹ Faramira.Na mgnienie oka zaw³adn¹³nim dawny strach i hobbit usiad³ cofaj¹c siê pod œcianê.- Nie masz siê czego obawiaæ – rzek³ Faramir.- Czy to ju¿ rano? – spyta³ ziewaj¹c Frodo.- Jeszcze nie, lecz noc ma siê ku koñcowi, a ksiê¿yc zachodzi.Czy chcesz gozobaczyæ? Chcia³bym te¿ w pewnej sprawie zasiêgn¹æ twojej rady.Przykro mi, ¿emusia³em przerwaæ ci spoczynek.Czy pójdziesz ze mn¹?- Pójdê – odpar³ Frodo wstaj¹c.Dreszcz nim wstrz¹sn¹³, gdy wychyn¹³ z ciep³ychkoców i futer.Zimno by³o w pieczarze, gdzie nie palono ogniska.Szum wodyrozlega³ siê g³oœno wœród ciszy.Hobbit zarzuci³ p³aszcz i poszed³ zaFaramirem.Sam budz¹c siê nagle, jakby ostrze¿ony czujnym instynktem, od razu spojrza³ napuste legowisko swego pana i zerwa³ siê na równe nogi.Zobaczy³ dwie ciemnesylwetki, Froda i wysokiego mê¿czyzny rysuj¹ce siê na tle sklepionej bramy,któr¹ teraz wype³nia³o blade, bia³awe œwiat³o.Pobieg³ ku nim miêdzy rzêdamiwojowników, œpi¹cych na siennikach wzd³u¿ œcian.Mijaj¹c bramê spostrzeg³, ¿eZas³ona wygl¹da teraz jak olœniewaj¹cy welon jedwabny, przetykany per³ami isrebrem, jak topniej¹ce sople ksiê¿ycowej poœwiaty.Nie zatrzyma³ siê jednak,¿eby podziwiaæ ten widok, i skrêci³ za swoim panem w w¹skie drzwiczki, otwartew œcianie pieczary.Szli najpierw ciemnym korytarzem, potem po mokrych stopniach schodów w górê,a¿ znaleŸli siê na ma³ej, p³askiej platformie wyciosanej w skale i rozjaœnionejbladym œwiat³em, p³yn¹cym z nieba przez otwór wyciêty wysoko u szczytu d³ugiegoszybu.St¹d schody rozchodzi³y siê: jedne, jak siê zdawa³o, prowadzi³y nastromy brzeg potoku, drugie zwrócone by³y w lewo.Tam w³aœnie prowadzi³hobbitów Faramir.Schody zbudowane by³y jak w wie¿y, na kszta³t zwiniêtejspirali.Wreszcie wydostali siê z ciemnoœci kamiennych œcian i rozejrzeli wko³o.Stalina szerokiej, p³askiej skale, niczym nie ogrodzonej.Z prawej strony, odwschodu, potok z pluskiem zeskakiwa³ z nielicznych tarasów, dalej zaœ sp³ywa³po stromiŸnie g³adko wy¿³obionym korytem; ciemna, wzburzona woda pieni³a siê itoczy³a wœród wirów niemal tu¿ u ich stóp i znika³a na podciêtej krawêdziprzepaœci, która zia³a po prawej stronie.Nad jej brzegiem zapatrzony w jejg³¹b sta³ milcz¹cy wojownik.Frodo przez chwilê œledzi³ wzrokiem krête i strome przesmyki wodne, potemspojrza³ gór¹ w dal.Œwiat by³ cichy, ch³odny, jakby zbli¿a³ siê ju¿ brzask.Nad zachodnim widnokrêgiem ksiê¿yc zni¿a³ siê, pe³ny i jasny.Blade oparymigota³y w rozleg³ej dolinie; szeroki parów kipia³ srebrn¹ mg³¹, a jego dnemtoczy³y siê w nocnym ch³odzie fale Anduiny.Za rzek¹ k³êbi³y siê czarneciemnoœci, a w nich tu i ówdzie po³yskiwa³y zimne, ostre, obce i bia³e jak zêbyupiora szczyty Ered Nimrais, Bia³ych Gór Królestwa Gondoru, okryte wiecznymœniegiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL