[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jestem Bram - mówi.Unoszę brew.Nie jest to imię, które często się słyszy w naszych czasach.- Moja mama jest fanką gotyku, co ja na to poradzę? - Wzrusza ramionami.- A tata? On też jest fanem gotyku? - pytam, przyglądając się ciemnym obcisłym dżinsom, szarej bluzie z kapturem i czarnej marynarce, którą ma na bluzie.Wygląda tak normalnie, że myślę sobie, że raczej nie wdał się w matkę.- Mój tata nie żyje.- Mówi to w sposób, na jaki ja nie potrafię się jeszcze zdobyć, kiedy mówię o mamie; absolutnie neutralnie, bez śladu drżenia czy płaczu w głosie.Zwykłe stwierdzenie faktu, w którym nie ma miejsca na emocje.- Przykro mi.- Odkładam pędzel i natychmiast tego żałuję, bo nie mam pojęcia, co zrobić z rękami.- Niepotrzebnie.Jestem raczej pewien, że to nie twoja wina.- Wzrusza ramionami, a kiedy się uśmiecha, jego twarz rozjaśnia się i nagle sprawia wrażenie dziwnie znajomej i swojskiej, a przynajmniej te fragmenty, które widzę: dołeczki w policzkach, proste zęby, czysta skóra.Reszty nie widzę, bo zasłaniają ją ciemne okulary.- To gdzie ja właściwie jestem? To jest Sunderland Manor, zgadza się? Nie mów mi, że się włamałem do niewłaściwego domu.Kiwam głową, wciąż przyglądając mu się uważnie.Ciekawe, czy to któryś z brakujących uczniów? Mam nadzieję, że tak.- Pierwsza dobra wiadomość od rana.- Wzdycha, rzuca plecak na podłogę i idzie w moją stronę.- Najpierw linie lotnicze zgubiły moją walizkę, potem mój pociąg się spóźnił, a potem nie mogłem znaleźć taksówki, która by mnie tu przywiozła.Nie wspominając już o mgle.O co chodzi z tą mgłą?- To nie jest zwykła mgła - mówię idiotycznie, jakby to coś wyjaśniało, i zastanawiam się, dlaczego to właściwie powiedziałam.- Zwykła czy niezwykła, wszystko mi jedno.- Siada ze znużeniem na sofie i zerka na tacę z jedzeniem.- Będziesz to jadła?- Jest zimne - ostrzegam, podchodząc i siadając w fotelu po jego prawej.- Nieważne - mamrocze, wgryzając się już w to, co zostało z kiełbaski.- Nie jadłem od.- Mruży oczy, jakby chciał obliczyć, kiedy jadł ostatni posiłek, ale szybko się poddaje i bierze kolejny kęs.- Violet nie zaproponowała ci niczego do jedzenia? - pytam, przypominając sobie, jak serdecznie ja sama zostałam ugoszczona.Ale on tylko patrzy na mnie i, nie przestając żuć, pyta:- Kto?- No wiesz, służąca czy pokojówka, czy jak się to tam nazywa.- Wzruszam ramionami.Nie przywykłam do życia w miejscu, gdzie ktoś komuś usługuje i nie znam właściwej terminologii.- Pracuje tutaj.- Ja wiem tylko, że nikt mnie nie odebrał ze stacji i nikt nie otworzył mi drzwi.Całe wieki szukałem tego miejsca i nie miałem zamiaru spać na ganku, więc sam wszedłem i łaziłem po pokojach, aż wreszcie znalazłem ciebie.Co, muszę powiedzieć, jest trochę bardziej niż dziwne.Gdzie są wszyscy, do licha? Nie powinno być nas tu więcej? Nauczyciele, uczniowie.I co z tymi wszystkimi szumnie ponazywanymi zajęciami, o których tak się rozwodzili w folderze? Z tego, co widziałem, tu nie ma klas, pracowni, niczego, co by ją chociaż przypominało.Trochę to dziwne, nie sądzisz?Patrzę, jak dojada kiełbaskę; nie mogę oderwać oczu od długiej, ciemnej grzywki, która opada mu na skos przez czoło i dosięga policzka.Jakoś dziwnie nie jestem przejęta tym wszystkim, co powiedział, ale wiem, że powinnam mu jakoś odpowiedzieć.Wzruszam ramionami.- Podobno wszystko się opóźniło przez mgłę - odpowiedziałam, bezwiednie skubiąc fałdy sukni i nie przestając mu się przyglądać.- I jaki jest? Dom, znaczy.Ja padłam spać zaraz po przyjeździe i nawet nie wyszłam jeszcze z pokoju.- Krzywię się, kiedy dociera do mnie, co musiał sobie o mnie pomyśleć: że jestem nudna i leniwa, zupełnie inna niż prawdziwa ja.Prawdziwa ja zbadałaby to miejsce natychmiast.Ale z jakiegoś powodu nie mogę odnaleźć w sobie tamtej dziewczyny.Może to przez tę sukienkę, przez różnicę czasu albo przez te kiełbaski, którymi mnie karmią, ale prawda jest taka, że w tym pokoju jest mi tak swojsko i wygodnie, że nie mam ochoty wychodzić.- No cóż, jest cichy - mówi Bram, wycierając usta białą lnianą serwetką.- I odpowiednio niesamowity.Moja mama i jej zespół byliby nim zachwyceni.- Rzuca serwetkę, wstaje z kanapy i pyta: - Chcesz iść pozwiedzać?- To jakieś twoje hobby? - Wskazuje moją sukienkę, palcem rysując w powietrzu linię od głowy do stóp i z powrotem, jakby kalkulował i oceniał, chociaż niekoniecznie w nieprzyjemnym sensie.Krzywię się; dopiero kiedy o tym wspomniał, przypominam sobie, jak dziwnie muszę wyglądać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL