[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzisiaj jeszczenie wiem dok³adnie, co wiêcej zami³owali kaliszanie w Polszcze powstaj¹cej: czyziemiê,czy monarchi¹ konstytucyjn¹; a w monarchii konstytucyjnej co wiêcej: czyteori¹, czy w³adzê?Wychodz¹c z tej zasady: ¿e ci, co w sejmie wiêkszoœæ maj¹, rz¹dziæ powinni,w¹tpiê,o¿yliby kiedykolwiek dla interesu potêgi zewnêtrznej chcieli poœwiêciæ swobodykonstytucyjne,m i e j s c o w e.Z pocz¹tku œciœlej po³¹czeni z arystokracj¹ jak zrewolucjonistami,weszli do rz¹du; wspierali zatem równie jak arystokraci systemakontrrewolucyjne, i razem zarystokratami brali na siebie odpowiedzialnoœæ za skutki tego systematu.Piastuj¹c znaczneurzêdy pod dyktatur¹ odkryli s³ab¹ stronê swojê; przekonali bowiem, ¿e s¹przypadki, w którychnawet wyobra¿enia konstytucyjne i legalizm umiej¹ poœwiêciæ nie na³ogowi (botego wpraktyce jeszcze nie mieli), ale raczej potrzebie i namiêtnoœci u r z ê d o w an i a.W tymnieszczêsnym kierunku, jaki sprawa publiczna bra³a pod dyktatur¹, z ¿adnegowzglêdu nienale¿a³o Niemojowskim obywatelsk¹ wziêtoœci¹ swoj¹ os³aniaæ tyle uchybieñ, tylewykroczeñprzeciwko publicznemu dobru.Zreszt¹ w taktyce i postêpowaniu tej partiipostrzegaæ siêdawa³o od samego pocz¹tku wiele subordynacji.Grono kaliskie by³o zawsze z g od n e; ichprywatnemu charakterowi nic zarzuciæ nie mo¿na.Rewolucjoniœci mniej jeszcze mogli jak kaliszanie, lecz mieli przed sob¹ zawódobszerniejszy,wiêcej pola do popisu na tej scenie.W tej partii by³o sprzysiê¿enie, z któregorewolucjabezpoœrednio wyniknê³a.Wszak¿e noc 29-go chybi³a swego celu.Nieprzyjaciel,s³abszyliczb¹, nie z³o¿y³ orê¿a w stolicy.Pierwsze nieszczêœcie, pierwsza klêskarewolucjonistów! Wklubie by³ drugi moment ow³adnienia publicznego interesu.Z tego momentu niekorzystano.Drugie zatem nieszczêœcie, druga klêska rewolucjonistów! Na koniec, gdy siêrzeczy cokolwiekuko³ysa³y, gdy sprzysiê¿enie w³o¿y³o orê¿ do pochew, gdy Szko³ê Podchor¹¿ychrozproszonopo pu³kach, gdy m³odzi; podporucznicy garnizonu sto³ecznego, ludzie szlachetniibezinteresowni, dawszy has³o krajowi do powstania, najwy¿sze szczêœcie,najwy¿szy zaszczytdla siebie w tym upatrywali, aby siê ca³kiem uchyliæ z widoku publicznego:partia (je¿eli tylkoto parti¹ nazwaæ siê godzi, co przez chwilê reprezentowa³o nie tylko Polskêkongresow¹,ale ca³y wielki naród) pozbawiona swego g³Ã³wnego, bo w o j s k o w e g o,pierwiastku,zmala³a natychmiast.Pozostali cywilni spiskowi, nawet po przybraniu do swegogrona znacz131nej liczby niespiskowych, znaleŸli siê s a m i, bez wp³ywu, bez znaczenia, bezfortuny.Dobraku wszelkich œrodków dzia³ania przy³¹czy³ siê w tym bardzo wyosobionymgronie brakwewnêtrznej karnoœci.Niekarnoœæ, ma³e namiêtnostki, drobna ambicja, zazdroœæwzajemna,Ÿle zrozumiany indywidualizm, niepowœci¹gniona, nieukrócona chêtka wyprzedzaniasiê jedendrugiego, powiêksza³y siê stopniowo.A jednak gdy dyktatura zawodzi³a nadziejenarodu,gdy wyraŸnie z d r a d z a ³ a sprawê, có¿ w³aœciwszego byæ mog³o dlarewolucjonistów,osobliwie po wy³¹czeniu siê wojskowych, jak wejœæ z jedynym i naturalnymsprzymierzeñcemswoim, z ludem stolicy, w bliskie i œcis³e stosunki? Do tego potrzeba by³o mieætylkodzielniejszego naczelnika; cokolwiek wiêcej ducha partii; wiêcej uleg³oœci dlaprzepisów stanowi¹cychtaktykê i moc partii; wiêcej zgody miêdzy samymi sob¹, mniej partykularnych,drobnych, osobistych interesów.Miasto mia³o swoje tradycje rewolucyjne,ocucone, jak zarazobaczymy, now¹, siln¹ podniet¹.Stolica, jako kolebka powstania, mog³a, powinnaby³a odegraæwa¿n¹ rolê.Ten lud 94 roku nie mia³ swego urzêdu municypalnego; nie mia³nigdzieswej odrêbnej, sobie w³aœciwej reprezentacji.Winy rz¹du, u³omnoœæ innychpartyj przesta³ybyæ tajemnic¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL