[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Reflektory z³apa³y ich na pó³ kilometra od ziemi, kiedy radar,radio i ostry wzrok pilota ustawia³y ich w miejscu, z którego mogli pionowozejœæ na ziemiê.Poœród instrukcji, przekazanych przez radio z wie¿ykontrolnej, by³a wiadomoœæ dla Czyœæca Pi¹tego.Podstawiony ³azik przewiezieHawelocka na pas po³o¿ony na po³udniowym obwodzie, poczeka, a¿ za³atwi onsprawê i odwiezie go z powrotem do helikoptera.Havelock wydosta³ siê z kabinyi zeskoczy³ na ziemiê.Ruch zwalniaj¹cych rotorów wzmaga³ wilgotny ch³Ã³dpowietrza i Michael, odchodz¹c poœpiesznie od helikoptera wtuli³ g³owê w klapyp³aszcza, ¿a³uj¹c, ¿e nie ma kapelusza.Dopiero po chwili przypomnia³ sobie, i¿jedynym nakryciem g³owy jakie aktualnie posiada³, by³a wystrzêpiona we³nianaczapka, któr¹ zostawi³ gdzieœ na Poole's Island.- Proszê pana! Proszê pana! - dobieg³ go krzyk z lewej strony, zza ogonahelikoptera.By³ to kierowca ³azika, ledwie widocznego w cieniu miêdzyoœlepiaj¹cymi ³ukowymi œwiat³ami lotniska.Gdy Havelock podbieg³ do samochodu,sier¿ant za kierownic¹ zacz¹³ wysiadaæ w geœcie szacunku.- Daj pan spokój - powiedzia³ Michael, podchodz¹c z boku i chwytaj¹c za ramêokienn¹.- Nie zauwa¿y³em pana - doda³, wskakuj¹c do samochodu i opuszczaj¹csiê na siedzenie.- Takie dosta³em polecenie, proszê pana - wyjaœni³ podoficer lotnictwa.- ¯ebysiê jak najbardziej zamaskowaæ.- Dlaczego?- O to musi pan spytaæ faceta, który wydaje rozkazy.Myœlê, ¿e by³ ostro¿ny, aponiewa¿ nikt tu nie zna ¿adnych nazwisk, to ja te¿ siê o nic nie pytam.£azikskoczy³ do przodu, umiejêtnie wprowadzony na w¹sk¹ asfaltow¹ drogê, biegn¹c¹piêædziesi¹t metrów od l¹dowiska helikoptera.Kierowca skrêci³ w lewo i doda³gazu.Droga okr¹¿a³a ³ukiem ogromne pole z oœwietlonymi budynkami i ogromnymiparkingami: migocz¹ce czarne budowle i ciemne przestrzenne plamy, przetykaneblaskiem nadje¿d¿aj¹cych reflektorów.Najwidoczniej wszystko w Andrews dzia³osiê zawsze w przyœpieszonym tempie.Zimny wiatr wia³ ze wszystkich stron, ach³odne powietrze przenika³o przez p³aszcz Michaela, napinaj¹c mu miêœnie wobronieprzed zimnem.- Dla mnie mo¿e siê nawet nazywaæ Little Bo Beep powiedzia³ Havelock dlapodtrzymania konwersacji.- Byleby tam, dok¹d jedziemy, by³o ciep³o.- Bardzo ¿a³ujê - sier¿ant rzuci³ okiem na Michaela - ale nic z tego.Ja mampana zawieŸæ na pas startowy na po³udniowej obwodnicy.Obawiam siê, ¿e tylkotam.Havelock za³o¿y³ rêce i wpatrywa³ siê przed siebie, zastanawiaj¹c siê,dlaczego podsekretarz stanu zachowuje siê z tak¹ ostro¿noœci¹ na wojskowymterenie.Potem przypomnia³ sobie samego cz³owieka i znalaz³ czêœciow¹odpowiedŸ, wprawdzie niepe³n¹, ale istotn¹: powód musi byæ! To, co przeczyta³ waktach Arthura Pierce'a w Departamencie Stanu, pasowa³o do tego, co wiedzia³ zobserwacji.Podsekretarz by³ inteligentnym, przekonywaj¹cym rzecznikieminteresów amerykañskich w ONZ, a tak¿e na ró¿nych miêdzynarodowychkonferencjach, nie ukrywaj¹cym swego absolutnego braku zaufania do Rosjan.Ówbrak zaufania wyra¿a³ on ciêtym, agresywnym dowcipem i powierzchownieuprzejmymi atakami wprost, co flegmatycznych Rosjan doprowadza³o do sza³u,poniewa¿ nie umieli odp³aciæ mu siê tym samym.Potrafili siê tylko przechwalaæi lekcewa¿¹co zachowywaæ.Byæ mo¿e najwa¿niejszym wyró¿nikiem Pierce'a by³o to,¿e zosta³ on osobiœcie wybrany przez Matthiasa w czasie, kiedy Anthon by³ uszczytu swych mo¿liwoœci intelektualnych.Jednak¿e cech¹ charakterystyczn¹, ojakiej myœla³ teraz Havelock, jad¹c po ciemnej drodze lotniska, by³a wysokooceniana samodyscyplina przypisywana Arthurowi Pierce'owi przez prawie ka¿d¹osobê, której opinie znajdowa³y siê w jego s³u¿bowych aktach.Odzywa³ siêwy³¹cznie wtedy, kiedy mia³ coœ do powiedzenia.Id¹c tym tropem, pomyœla³Michael, nale¿y przyj¹æ, ¿e nie robi³by niczego bez powodu.A wybra³ spotkaniena pasie startowym.Kierowca skrêci³ w lewo w krzy¿uj¹c¹ siê drogê, którabieg³a wzd³u¿ wielkiego hangaru naprawczego, a potem skrêca³a w prawo, tu¿ przygranicy opuszczonego l¹dowiska.Z daleka w œwietle reflektorów widaæ by³osamotn¹ postaæ mê¿czyzny.Za nim, jakieœ sto piêædziesi¹t metrów dalej, z bokupasa startowego sta³ ma³y turboœmig³owiec, z zapalonymi wewnêtrznymi izewnêtrznymi œwiat³ami, a obok znajdowa³ siê wóz z paliwem.- Tam jest ten facet - powiedzia³ kierowca, zwalniaj¹c.Wyrzucê tu pana izaczekam przy sk³adzie rupieci.- Przy czym?- Przy hangarze naprawczym.Niech pan zawo³a, to podjadê.£azik zatrzyma³ siêdziesiêæ metrów od Arthura Pierce'a.Havelock wysiad³ i zobaczy³, jak wysoki,szczup³y mê¿czyzna w ciemnym p³aszczu i kapeluszu, idzie d³ugim, energicznymkrokiem w jego kierunku.NajwyraŸniej Pierce nie przejmowa³ siê protoko³em,choæ w Departamencie Stanu by³o wielu na tym samym stanowisku, którzy,niezale¿nie od kryzysowej sytuacji, oczekiwaliby a¿ zwyk³y urzêdnik s³u¿byzagranicznej pofatyguje siê do nich.Michael ruszy³ w jego stronê,spostrzegaj¹c, ¿e po drodze Pierce œci¹ga z prawej d³oni rêkawiczkê.- Pan Havelock? - spyta³ dyplomata, wyci¹gaj¹c rêkê, kiedy ³azik ju¿ odje¿d¿a³.- Pan podsekretarz?- Oczywiœcie, ¿e to pan - Pierce, uœcisn¹³ mu d³oñ mocno i zdecydowanie.-Widzia³em pañsk¹ fotografiê.Prawdê mówi¹c, czyta³em o panu wszystko, co uda³omi siê dostaæ.Przypuszczam, ¿e powinienem przejœæ do rzeczy.- To znaczy?- Có¿, jestem trochê wstrz¹œniêty, co brzmi doœæ g³upio u doros³ego cz³owieka.Ale pañskie osi¹gniêcia w dziedzinie, o której zreszt¹ nie mam pojêcia, s¹bardzo imponuj¹ce.- Podsekretarz przerwa³, wydawa³ siê zak³opotany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL