[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ch³opaki, macie jeszcze kupê czasu.Sukcynylocholina dalej go trzyma - rzuci³George.Przeci¹³em nitkê na tym szwie i rzuci³em j¹ na pod³ogê.Gallagher za³o¿y³ inn¹,b³yskawicznym ruchem rêki œci¹gaj¹c niæ z ig³y.Straus w milczeniu wzi¹³ obakoñce i zacz¹³ swoj¹ grzebaninê.- To nie jest pierwsza go³a rêka w brzuchu, jak¹ widzia³em - powiedzia³em,spogl¹daj¹c na Gallaghera.- Kiedyœ na studiach by³o nas oœmiu studentów nasali operacyjnej.Próbowaliœmy coœ zobaczyæ, gdy chirurg powiedzia³:- Proszê tego dotkn¹æ i powiedzieæ mi, co o tym s¹dzicie.Wszyscy lekarze dotknêli i pokiwali g³owami.Nagle miêdzy stoj¹cymi przemknê³arêka bez rêkawicy i te¿ dotknê³a rany.- Czy to by³ student? - spyta³ anestezjolog.- Mo¿liwe.Nigdy siê tego nie dowiedzieliœmy, bo wszyscy zostaliœmy wyrzuceniprzez naszego opiekuna, który stara³ siê uspokoiæ chirurga.Straus wci¹¿ siê mêczy³ z drugim szwem, wypuszcza³ koñcówki, zwi¹zywa³ sobiepalce i wygina³ siê, sprawiaj¹c wra¿enie, ¿e gestykuluje, prosz¹c o pomoc.Niewiem co prawda, jak w jego wykonaniu wygl¹da³a proœba o pomoc wyra¿ona poprzezgestykulacjê, ale ja prze¿ywa³em kiedyœ to samo.- Czy pacjent dosta³ zaka¿enia pooperacyjnego? - spyta³ Gallagher.- Nie, przeszed³ przez wszystko bez komplikacji.- Miejmy nadziejê, ¿e i z naszym tak bêdzie.Nic nie mówi¹c, wypl¹ta³em niæ z r¹k Strausa, szybko za³o¿y³em wêze³,œci¹gn¹³em na bok od rany.Straus wytrwale patrzy³ w dó³, a Gallagher dalejzak³ada³ szwy.- A co powiesz o tym, nadziejo chirurgii? - spyta³ Gallagher z odwróconymid³oñmi i splecionymi palcami.Jedna albo dwie pêtle pêk³y.Ten Straus by³ naprawdê spokojny; nie powiedzia³ ani s³owa, gdy by³skoncentrowany na szwie skórnym.W³aœciwie to mia³em doœæ patrzenia, jak siêmêczy.Dochodzi³a piêtnasta, mia³em kupê roboty - tamponada i inne sprawy.Spojrzawszy na Gallaghera, znów rozplata³em dzie³o Strausa.Za³o¿y³em szybkonowy szew, przybli¿aj¹c obrze¿a rany bez naci¹gania.- Myœlê, ¿e dacie ju¿ sobie radê.Pamiêtajcie, za opatrunek ma s³u¿yæ tylkokawa³ek taœmy.Gallagher demonstracyjnie podszed³ do drzwi, œci¹gn¹³ rêkawice i znikn¹³.Straus pierwszy raz od pocz¹tku szycia podniós³ wzrok.- Chcesz wi¹zaæ czy szyæ? - spyta³em, spogl¹daj¹c na jego wymizerowan¹, spocon¹twarz.Nie mog³em siê zdecydowaæ, co bêdzie dla niego gorsze: wi¹zanie czyszycie.Najlepiej by³oby w ogóle wyjœæ.- Bêdê szyæ - odpowiedzia³ i wyci¹gn¹³ rêkê w kierunku pielêgniarki, którawcisnê³a mu imad³o ig³owe do rêki.Ostry dŸwiêk metalu na naci¹gniêtej gumierozszed³ siê echem po pustych œcianach sali operacyjnej.Straus a¿ podskoczy³ zwra¿enia.Potem skrzywi³ siê, zebra³ do kupy i patrz¹c na mnie, spróbowa³ wbiæig³ê w skórê górnej czêœci naciêcia.- Straus.- Tak?Jego twarz rozluŸni³a siê.- Trzymaj ig³ê tak, ¿eby jej koniec by³ prostopad³y do skóry, a nastêpniepracuj przegubem; innymi s³owy odwzoruj krzywiznê ig³y.Spróbowa³, ale gdy obraca³ nadgarstek, skrêci³ imad³o bez uwzglêdnieniaodleg³oœci od zakoñczenia imad³a do koñcówki zakrzywionej ig³y.Efektem by³metaliczny trzask, gdy ig³a z³ama³a siê zaraz przy samej skórze.Jego rêkazastyg³a w powietrzu, a wzrok, pe³en lêku i niedowierzania, zatrzyma³ siê namnie.NieŸle, pomyœla³em.- Dobrze, Straus, niczego nie dotykaj.Wed³ug "Big Bena" by³o piêæ po trzeciej.Odszukanie koñcówki, a w³aœciwie ca³ejig³y, by³o prawie niemo¿liwe.Na szczêœcie zauwa¿y³em górny koniec tkwi¹cy wskórze.- Kleszczyki.Nie odrywaj¹c oczu od ledwie widocznej koñcówki ig³y, wystawi³em d³oñ ponarzêdzie i nagle w rêce poczu³em falê uderzeniow¹, a¿ zadr¿a³o moje polewidzenia.Z³amana ig³a zniknê³a.Spojrza³em piorunuj¹co na pielêgniarkê.By³oto grube babsko, wa¿¹ce dobre parê kilogramów wiêcej ode mnie.Jej pe³enz³oœliwoœci wzrok powstrzyma³ mnie od jakichkolwiek uwag.Skupi³em siê na delikatnych kleszczykach le¿¹cych w mojej piek¹cej d³oni.By³yca³e.W³o¿y³em palec wskazuj¹cy lewej rêki w rozciêcie i podci¹gn¹³em w górêpod z³aman¹ ig³ê.Poczu³em opór, zanim spróbowa³em uchwyciæ wbity kawa³ekstali.Pierwsze podejœcie skoñczy³o siê tylko wepchniêciem tego gówna g³êbiej.Wtedy postanowi³em dokoñczyæ szycia i wi¹zania wêz³Ã³w.Druga próba by³apomyœlna.Wyci¹gaj¹c kleszczyki, zobaczy³em z ulg¹ lœni¹c¹ koñcówkê ig³y i zzegarmistrzowsk¹ precyzj¹ od³o¿y³em j¹ na tackê z narzêdziami.Sprawdzi³em, czynie brakuje ¿adnej czêœci.Z zadowoleniem poprosi³em o niæ, unikaj¹c spojrzeniaStrausa.Ig³a wgniata³a skórê pod naciskiem, a¿ przebi³a j¹.Wyginaj¹c ³ukowonadgarstek, aby na koñcówkê ig³y nie dzia³a³ ¿aden moment (o czym zapomnia³Straus), przeci¹gn¹³em ig³ê pod skór¹ na drug¹ stronê.Przytrzyma³em palcemwskazuj¹cym i dwoma palcami œrodkowymi lewej rêki, a zdecydowanym ruchem prawejpopchn¹³em koñcówkê.Wyci¹gniêcie ig³y imad³em zakoñczy³o zak³adanie szwu.Zdj¹³em niæ przez podniesienie imad³a tak, ¿eby ucho ig³y skierowane by³o kugórze; poci¹gniêcie koñcówki wystaj¹cej ze skóry uwolni³o niæ z przyrz¹du.Zgodnie z przyjêtym sposobem, po³o¿y³em puste imad³o na serwetê miêdzy nogamipacjenta.Pielêgniarka operacyjna wziê³a przyrz¹d i za³o¿y³a now¹ niæ.W tymczasie chwyci³em koñcówkê nici, zrobi³em cztery naro¿niki wêz³a kwadratowego izakoñczy³em dwoma wystaj¹cymi kawa³kami.- Straus, mo¿e obetniesz?Ruszy³ siê bez s³owa, uci¹³ niæ i dalej patrzy³ w ranê.Za³o¿y³em kolejnedziesiêæ szwów w podobny, szybki sposób, nie rozmawiaj¹c ze Strausem.Poprzyciêciu kawa³ka taœmy i na³o¿eniu na zamkniêt¹ ranê zwróci³em siê do niego.- Czemu nie piszesz zaleceñ pooperacyjnych? Musisz kiedyœ zacz¹æ.Przejrzê je,jak siê przebiorê.Potem przedstawiê ciê pacjentom, dobrze?- Dobrze - rzek³ w koñcu bezbarwnie.- Poza tym - kontynuowa³em - poka¿ê ci to, co wiem o szyciu i wi¹zaniu.Straus wci¹¿ milcza³.Fatalna sprawa - jeœli ju¿ jest przemêczony, bêdzie musiê d³u¿yæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL