[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.S¹ tu z rzadka rozrzuconezamki i dwory.A co do podburzania przeciw nam - gdybyœ by³a sama, na pewnowyst¹piliby przeciw tobie na rozkaz tamtego Stra¿nika Granicznego.Poniewa¿teraz jedziesz ze mn¹, zgadzaj¹ siê, ¿eby tê sprawê rozstrzygnêli miêdzy sob¹JeŸdŸcy Zwierzo³acy.- Ale powiedzia³eœ, ¿e grozi nam niebezpieczeñstwo.- JeŸdŸcy wyœl¹ przeciw nam wszystko, co siê da.- Myœla³am, ¿e Arvon to piêkny i bezpieczny kraj.- Niestety, pani - Herrel uœmiechn¹³ siê krzywo - kiedy jest siê z dala odukochanej, pamiêta siê tylko piêkno jej twarzy i s³odycz s³Ã³w.Bardzo d³ugobyliœmy odciêci od Arvonu i zachowaliœmy w nielicznych wspomnieniach tylkouœmiechniêt¹ twarz ojczyzny, gdy¿ to najbardziej chcieliœmy zapamiêtaæ.Wewszystkich krajach z³o s¹siaduje z dobrem.W dolinach High Hallacku dobro i z³os¹ rezultatem ludzkich uczynków albo dzia³añ natury.W Arvonie zaœ mog¹ jezrodziæ czary lub nauka.Powiedzia³em ci kiedyœ, ¿e nas wygnano, poniewa¿sialiœmy niezgodê i mogliœmy podwa¿yæ niepewny pokój.Otó¿ niezupe³nie tak siêrzeczy mia³y - mimo ¿e tak kazano nam zapamiêtaæ.Równie¿ i tutaj toczy³a siêwalka o w³adzê - jakkolwiek u¿ywano w niej broni o wiele straszniejszych odmiecza i strza³y czy nawet pluj¹cego ogniem alizoñskiego orê¿a.Poszliœmy nawygnanie, gdy¿ poparliœmy wielmo¿Ã³w, którzy ponieœli klêskê w jednej zestaro¿ytnych bitew.St¹d wymuszone, nieprawdziwe wspomnienia, ¿e powodemwygnania by³a nasza niegodziwoœæ.Zawarto z nami traktat, który pozwala³ nam poodbyciu kary prosiæ przy bramie o pozwolenie na powrót.I otwar³a siê przednami.Tamta wojna dawno siê skoñczy³a i ma³o kto o niej pamiêta.Obecnie Arvonma nowych w³adców.Ale podczas wieloletnich zmagañ wypuszczono na swobodê si³y,które nie s¹ ani dobre, ani z³e i które mo¿na wykorzystaæ w s³u¿bie albojednego, albo drugiego.Mog¹ je kontrolowaæ wspó³pracuj¹cy ze sob¹ JeŸdŸcy.- W³adców! - przerwa³am mu.- Herrelu, czy w Arvonie nie rz¹dzi prawo? Czymo¿na odwo³aæ siê do jakiegoœ naczelnego w³adcy?- Nie.- Pokrêci³ g³ow¹.- JeŸdŸcy na razie nie podlegaj¹ temu prawu, poniewa¿nie wst¹pili do nikogo na s³u¿bê.Obecni w³adcy kraju nie mogli zabroniæ nampowrotu do Arvonu, poniewa¿ to nasza ojczyzna, a w dodatku wype³niliœmy warunkitraktatu.Z czasem na pewno JeŸdŸcy z³o¿¹ przysiêgê na wiernoœæ jednemu zSiedmiu Suzerenów.Teraz jednak nikt przeciw JeŸdŸcom nie wyst¹pi dopóty, dopóki walcz¹ z jednymze swego grona - to znaczy ze mn¹ - oraz z tob¹, cudzoziemk¹ z High Hallacku.Mo¿e nas ocaliæ tylko to - tu roz³o¿y³ rêce - oraz to - klepn¹³ siê w czo³o.Potem Herrel z sakwy przy siodle wyj¹³ zapasy ¿ywnoœci i posililiœmy siê.O¿ywi³o mnie to, wiêc przesz³am siê nad strumykiem, czuj¹c, jak wracaj¹ misi³y.Dlatego uzna³am, i¿ Herrel nie mo¿e mieæ absolutnej pewnoœci, ¿e nasiwrogowie odbieraj¹ mi ¿ycie, aby uczyniæ swoj¹ Gillan silniejsz¹ ode mnie.- Czy nie masz tutaj ¿adnych krewnych, Herrelu? - zapyta³am.- Przecie¿ chybanie zawsze musia³eœ byæ JeŸdŸcem.Czy nigdy nie by³eœ dzieckiem, które mia³odom, matkê, ojca, mo¿e braci?Herrel od³o¿y³ na bok he³m zwieñczony figurk¹ kota i klêcza³ teraz nadstrumykiem, myj¹c twarz.- Krewnych? - powtórzy³.- Och, tak, przypuszczam, ¿e mam krewnych -jeœlioszczêdzi³ ich czas i zmiany, które zasz³y w Arvonie.Wskaza³aœ palcem na to,co ró¿ni mnie od pozosta³ych JeŸdŸców.Tak jak ty nie pochodzisz z tej samejrasy, co mieszkañcy High Hallacku, a tylko siê wœród nich wychowa³aœ, tak janie jestem Zwierzo³akiem pe³nej krwi.Moja matka nale¿a³a do Rodu Car Do Prawn.Ich zamek le¿y na pó³nocy albo le¿a³.Pewien JeŸdziec rzuci³ na ni¹ mi³osnyczar.Opuœci³a rodzinê i przyby³a do niego.Jej ojciec zap³aci³ mieczowy okup,¿eby zabraæ stamt¹d córkê, i nie wiem, czy sta³o siê zgodnie z jej wol¹, czywbrew.W ka¿dym razie, kiedy urodzi³a syna, zaakceptowano go jako pe³noprawnegocz³onka Domu.Ale pewnego razu, gdy by³em jeszcze bardzo m³ody, zmieni³empostaæ.Mo¿e rozgniewa³em siê albo przestraszy³em, nie pamiêtam.W ten sposóbwysz³o na jaw moje dziedzictwo.By³em raczej Zwierzo³akiem ni¿ cz³owiekiem zklanu Czerwonych P³aszczy i odes³ano mnie do Szarych Wie¿.Pozosta³em jednakmieszañcem pó³krwi i rych³o okaza³o siê, ¿e nie odziedziczy³em równie¿wszystkich cech JeŸdŸca.Dlatego z czasem mój ojciec znielubi³ mnie tak samojak moi krewni z Domu Car Do Prawn.Dzisiaj nie znajdê pomocy u klanuCzerwonych P³aszczy.- A twoja matka.Wzruszy³ ramionami i strz¹sn¹³ z rêki krople wody.- Znam jej imiê - pani Eidris.I to wszystko.Co do mojego ojca.- wsta³,odwracaj¹c ode mnie twarz - by³, nie, jest wœród tych, którzy nas takskrzywdzili.Urazi³o jego dumê, ¿e ma syna, który nie dorównuje jegotowarzyszom.- Herrelu.- Podesz³am do niego i w³o¿y³am rêkê w jego d³onie.A gdy niechcia³ ich zacisn¹æ, zrobi³am to za niego, lecz nadal nie odwróci³ ku mnietwarzy, wiêc nie próbowa³am zrobiæ nic wiêcej.- Wiêc dobrze - powiedzia³am w koñcu.- Skoro mamy tylko siebie, wobec tegomusi to nam wystarczyæ.- Ale moje s³owa by³y weselsze od myœli i nieprzezwyciê¿y³y rosn¹cego we mnie strachu.Herrel gwizdn¹³ na konia.Kiedy ogier podbieg³, osiod³a³ go i za³o¿y³ muwêdzid³o.Potem spojrza³ na mnie ze spokojem i rzek³:- Czas jechaæ.Wróciliœmy na drogê.Teraz wi³a siê pomiêdzy coraz wy¿szymi wzgórzami.W koñcuprzerwa³am milczenie i zapyta³am:- Wspomnia³eœ o Szarych Wie¿ach.Czy to siedziba JeŸdŸców? I czy obecnie tamwracaj¹?- Tak.I koniecznie musimy ich dogoniæ, zanim wejd¹ do zamku.Na otwartejprzestrzeni mamy niewielk¹ szansê.Ale pójœcie za nimi do Szarych Wie¿ by³obyszaleñstwem, poniewa¿ tam same kamienie przesycone s¹ magi¹, do której JeŸdŸcymog¹ siêgn¹æ w razie potrzeby.- Jak to daleko?- Jesteœmy jakieœ pó³ dnia drogi za nimi.Mogli wys³aæ kobiety przodem izaczekaæ na nas.- Wys³aæ przodem kobiety! Je¿eli wys³ali Gillan.- Tak! - Fakt, ¿e mi przerwa³, i ton jego g³osu mówi³y same za siebie.Ujê³am ws³owa jedn¹ z jego najwiêkszych obaw.- Herrelu, czy mogê za pomoc¹ woli przenieœæ siê do drugiej Gillan i w tensposób jakoœ ich zatrzymaæ?- Nie! Bêd¹ j¹ bardzo uwa¿nie obserwowali.Dowiedz¹ siê, a wtedy.wtedyzrobi¹ to, co chc¹ zrobiæ.Tym razem nie wypêdziliby ciê, ale przykuli dotamtej, ¿ebyœ sta³a siê tak¹ Gillan, jak¹ pragn¹ mieæ.Zauwa¿y³am jakiœ ruch za krzakiem rosn¹cym kilka kroków przed nami.Koñnastawi³ uszu.- Herrelu - szepnê³am ledwo dos³yszalnie.- Widzê - odpar³ równie cicho.- To mo¿e byæ ich pierwszy ruch.Mocno trzymajsiê w siodle.I chocia¿ Herrel nie da³ ¿adnego znaku, który mog³abym zauwa¿yæ, koñprzyœpieszy³ biegu.Zrównaliœmy siê z podejrzanym krzakiem.Podnios³a siê zzaniego istota w ka¿dym calu podobna do jakiegoœ legendarnego potwora
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL