[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wziê³am g³êboki oddech czuj¹c suchoœæ w gardle.Guret poda³ mi czarêkrystalicznego p³ynu z fontanny.Zarówno on, jak i mój pan czekali w milczeniu,podczas gdy ja zaspokaja³am pragnienie.- Dziêkujê ci, Gurecie.To mo¿e ironiczne, ale takie w³aœnie by³o wyzwanieSylvyi.- Wyla³am z czary kilka pozosta³ych w niej kropel, tak ¿e rozla³y siêna posadzce.- Woda.Bie¿¹ca woda.Wiêkszoœæ tych, którzy s¹ w Cieniu, nie mo¿ejej przebyæ.Sylvya zaprowadzi³a Malerona nad maleñki strumieñ, przeskoczy³aprzez niego i wezwa³a, aby zrobi³ to samo.- Spróbowa³.Ale w chwili gdy próbowa³ go przeskoczyæ, coœ go odepchnê³o,poczu³ siê chory.Kiedy zrozumia³, co uda³o siê udowodniæ jego siostrze, ¿ewygra³a wyzwanie, jego wœciek³oœæsta³a siê niezmierna.Wypowiedzia³ s³owa - s³owa, których Arvon dawno, dawnonie s³ysza³ - na jego szczêœcie.Te s³owa otworzy³y brarhê, przez któr¹wjechali jeŸdŸcy na koniach i psy, jakich nigdy przedtem nie widziano na tymœwiecie.Maleron wsiad³ na rumaka, który musia³ chyba powstaæ w jakimœ innym,piekielnym œwiecie i wyda³ rozkaz, aby spuœciæ psy.Sylvya przerazi³a siê.Strumieñ nie móg³ ich powstrzymywaæ nieskoñczenie d³ugo - wczeœniej czy póŸniejznajdzie siê dla nich przeprawa.Zaczê³a uciekaæ, a ta okropna ob³awa popêdzi³aza ni¹.Moje oczy nape³ni³y siê ³zami.- Och, Kerovanie! To by³o tak bardzo dawno temu.a ona biegnie do tej pory.W jego oczach zobaczy³am przera¿enie takim losem.- W jaki sposób mog³o siê tozdarzyæ?- To dzie³o Sylvyi.Gdy zaczê³a uciekaæ, wezwa³a na pomoc Neave, b³aga³a Si³yRzeczy-Tak-Jak-Maj¹-Byæ, aby nie pozwoli³y Maleronowi kiedykolwiek j¹ dopêdziæ.Te si³y j¹ wys³ucha³y.Sylvya, Maleron - ca³e polowanie, zdobycz, ogary imyœliwi wszyscy zostali zmienieni, przeniesieni poza ramy znanego nam ' czasu.Sylvya nie mog³a zostaæ ujêta, ale nie mog³a siê tak¿e wyzwoliæ.Tak wiêc co nocy, o tej samej godzinie, ta okropna pogoñ pêdzi w górê po starejdrodze do ruin Car Re Dogan.Nie nale¿¹ do ¿adnego œwiata, s¹ raczej z³apani wnieskoñczone istnienie gdzieœ pomiêdzy nimi.Ale nawet w tym wymiarze ichobecnoœæ jest œmiertelnym niebezpieczeñstwem.- Racja - odezwa³ siê Guret z westchnieniem.- Ka¿dy, kto stanie na ich drodze,zostanie wci¹gniêty i zniszczony.Tak jak Jerwin.Skinê³a twierdz¹co g³ow¹.- Wiêc taka jest prawdziwa natura Tego-Co-Przemierza-Szczyty - powiedzia³Kerovan.- Biedna Sylvya.Taka pu³apka przewy¿sza wszystkie okropnoœci, jakiedo tej pory spotka³em.Moje d³onie splata³y i rozplata³y skórzany rzemieñ, na którym by³ zawieszonyamulet Gunnory.- Zosta³o mi to pokazane celowo - powiedzia³am.- Musi byæ jakiœ sposób, aby j¹wyzwoliæ.- W jaki sposób, je¿eli nawet chwilowy kontakt natychmiastzabija? - zapyta³ mój pan.- Takie zaklêcia znajduj¹ siê daleko poza zakresemnaszej wiedzy, Joisan.Aby pomóc, nale¿a³oby mieæ Moc i umiejêtnoœci Adepta.Westchnê³am, czuj¹c ogarniaj¹ce mnie zmêczenie.Nie mia³am dla niegoodpowiedzi.Chcia³am wstaæ, ale w tym momencie zarówno Kerovan, jak i Guretpowstrzymali mnie.- Odpocznij, Cera - powiedzia³ ch³opiec.- Nasze kucharskie umiejêtnoœci niedorównuj¹ twoim, ale s¹ wystarczaj¹ce.Tak wiêc odpoczywa³am przypatruj¹c siê ich krz¹taninie, jak kroili korzonki iwarzywa, oprawiali i przygotowywali zwierzêta, budowali prosty, ale sprawniedzia³aj¹cy ro¿en i wreszcie rozniecali ogieñ w kamiennej misie, któr¹ wczeœniejodkryliœmy.Podane przez nich jedzenie wzmocni³o mnie, uzupe³ni³o utracon¹ energiê.Wszyscy jedliœmy w milczeniu, a po nape³nieniu ¿o³¹dków przez chwilêodpoczywaliœmy siedz¹c i patrz¹c w narastaj¹ce ciemnoœci.W koñcu Guretwsta³.- Ja dzisiaj nakarmiê konie, milordzie - powiedzia³ podnosz¹c zmniejszaj¹cysiê co dzieñ worek z pasz¹.- To jeszcze jedna rzecz, o któr¹ musimy dbaæ - zauwa¿y³ Kerovan.- Je¿elichcemy utrzymaæ wierzchowce w dobrej formie.Ile razy mo¿emy je jeszczenakarmiæ?- Je¿eli bêdziemy powoli zmniejszali porcje, mo¿e trzy, cztery razy -odpowiedzia³ m³ody mê¿czyzna.Gdy odchodzi³, jego kroki odbi³y siê cichymstukiem na kamiennej posadzce.Kerovan wskaza³ na wschodnie arkady.- Czy nadal czujesz tê Drug¹?- Tak - odpowiedzia³am prawdomównie - ale kiedy mam przy sobie amulet, mo¿emnie dosiêgn¹æ tylko wtedy, gdy œpiê albo gdy odsunê wszelkie bariery.- Bêdê dzisiaj siedzia³ i czuwa³, ¿ebyœ znowu nie zaczê³a œniæ - powiedzia³ zgrymasem.- Nawet je¿eli mówisz, ¿e Sylvya nie nale¿y do Cienia, nie wolnodopuœciæ do kolejnego spotkania.Zawaha³am siê usi³uj¹c zrozumieæ wszystko, czego dowiedzia³am siê podczaspopo³udniowego kontaktu.- Powiedzia³a mi wszystko, co powinnam wiedzieæ - powiedzia³am w koñcu.-Zagadk¹ jest tylko dlaczego, ale.- Cera! - z korytarza odbi³ siê echem krzyk, a chwilê póŸniej us³yszeliœmyodg³os biegn¹cych stóp.- Lordzie Kerovanie!Wstaliœmy w chwili, gdy na dziedziniec wypad³ Guret, bieg³ tak szybko, ¿eprawie znalaz³ siê w fontannie.- Wielki Hall! - mówi³ dysz¹c.- Tam coœ jest! Coœ.Próbowa³ uspokoiæoddech.- Coœ, czego nie widaæ ani nie s³ychaæ, ani nie czuæ - ale mimowszystko To tam jest.Przysiêgam na Œwiêt¹ Koñsk¹ Skórê!Mój pan skierowa³ siê w stronê wejœcia.W chwili gdy ruszyliœmy za nim;dolecia³y do nas jego ciche s³owa.- Teraz i ja czujê.To poszukiwanie, otwarcie.- Gdy przechodzi³em obok tronu, by³o tam - po prostu tam - powiedzia³ szybkoGuret.- Wydawa³o mi siê, ¿e coœ widzê.Przyspieszy³am kroku i prawie biegn¹c zrówna³am siê z Kerovanem.- Poszukiwanie? Nidu?- Nie - jego s³owa brzmia³y pewnie.- Nie wiem, co to jest, ale nie ma tutaj¿adnego takiego wypaczenia, jakie widzia³em przy niej.- Zmarszczy³ brwi, jegokopyta zastuka³y jeszcze szybciej o kamienn¹ posadzkê.- Ale Guret ma racjê,tam coœ jest.- Co?- Coœ znanego.Nie mogê sobie przypomnieæ - przerwa³, gdy¿ weszliœmy doWielkiego Hallu, gdzie na kolistym podium sta³ dziwnie uformowany tron.Gdytylko wesz³am do komnaty, od razu tak¿e poczu³am zaburzenie.Zaczêliœmy ostro¿nie iœæ w kierunku tronu, a z ka¿dym krokiem zaburzeniestawa³o siê silniejsze.By³a tutaj ¿ywa dawna Moc, której si³a ros³a, Wydawa³asiê ona tworzyæ przed naszymi oczyma mg³ê, gdy Kerovan wraz ze mn¹ (Guret chybam¹drze wybra³ bezpieczn¹ arkadê wejœciow¹) podszed³ do œrodka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL