[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz by³a ju¿ doœæ cienka, by móg³ mocniej spleœæ palce.Œmign¹³naprzód niczym Tarzan, odbijaj¹c siê od ostrzy.Ga³¹Ÿ wygiê³a siê alarmuj¹co.Us³ysza³ nad g³ow¹ z³owieszczy trzask.Wypuœci³, padaj¹c na oœlep.Wyl¹dowa³ kiepsko.Jedno kolano uderzy³o o nagrobek, przesy³aj¹c w górê udaprzeraŸliw¹ falê bólu.Przeturla³ siê po trawie, trzymaj¹c siê za nogê.Jegousta wygiê³y siê w grymasie przypominaj¹cym uœmiech.Mia³ nadziejê, ¿e niestrzaska³ sobie rzepki kolanowej.W koñcu ból zacz¹³ ustêpowaæ i Louis odkry³,¿e mo¿e poruszyæ stawem.Wszystko bêdzie dobrze, jeœli natychmiast ruszynaprzód i nie pozwoli nodze zesztywnieæ.Mo¿e.DŸwign¹³ siê i ruszy³ wzd³u¿ ogrodzenia, z powrotem w stronê Mason Street iswego sprzêtu.Z pocz¹tku kola no dokucza³o mu bardzo mocno i kula³, wkrótcejednak ból z³agodnia³, zmieniaj¹c siê w têpe pulsowanie.W apteczce hondy mia³aspirynê.Powinien by³ pamiêtaæ, ¿eby zabraæ j¹ ze sob¹; teraz by³o ju¿ zapóŸno.Ca³y czas uwa¿a³ na samochody i kiedy jakiœ siê zbli¿a³, cofa³ siêg³êbiej na cmentarz.Od strony Mason Street, gdzie spodziewa³ siê wiêkszego ruchu, trzyma³ siê doœædaleko od ogrodzenia, póki nie znalaz³ siê naprzeciwko hondy.Mia³ w³aœniepodbiec do p³otu i wyci¹gn¹æ z krzaków t³umok, gdy us³ysza³ kroki na chodniku icichy kobiecy œmiech.B³yskawicznie usiad³ za jednym z wiêkszych z wiêkszychnagrobków - kolano zbyt go bola³o, by móg³ kucaæ - i ujrza³ parê zbli¿aj¹c¹ siêdo niego ulic¹.Szli, obejmuj¹c siê w taliach.Ich wêdrówka od jednej bia³ejplamy œwiat³a do nastêpnej skojarzy³a siê Louisowi ze starym programemtelewizyjnym.Po sekundzie przypomnia³ sobie.„Godzina Jimmy'ego Durante”.Coby zrobili, gdyby teraz wsta³, roztañczony cieñ w martwym mieœcie umar³ych, ikrzykn¹³ g³ucho:- Dobranoc, pani Calabash, gdziekolwiek pani jest!Zatrzymali siê w plamie œwiat³a tu¿ obok jego samochodu i objêli siê.Obserwuj¹c ich, Louis poczu³, jak ogarnia go zdumienie i obrzydzenie do samegosiebie.Oto tkwi³ tu, przycupniêty za nagrobkiem niczym nie cz³owiek, leczupiór, trupojad z taniego komiksu i chy³kiem œledzi³ parê kochanków.Czygranica jest tak cienka? - zastanawia³ siê, i myœl ta tak¿e zabrzmia³a znajomo.Tak cienka, ¿e mo¿na przekroczyæ j¹ ot tak, po prostu, bez ¿adnych starañ ik³opotów? Wspi¹æ siê na drzewo, przesun¹æ wzd³u¿ ga³êzi, wskoczyæ na cmentarz,podgl¹daæ kochanków.kopaæ dziury? To takie proste? Czy to ob³êd? Osiem lattrwa³o, nim zosta³em lekarzem, lecz rabusiem grobów sta³em siê w jednej chwili,ludzie mogliby mnie nazwaæ z³odziejem trupów.Gwa³townie przycisn¹³ piêœæ do ust, by powstrzymaæ cisn¹cy siê na nie krzyk.Zacz¹³ rozpaczliwie szukaæ owego wewnêtrznego ch³odu, poczucia oderwania odrzeczywistoœci.Znalaz³ go i z wdziêcznoœci¹ okry³ siê nim jak p³aszczem.Gdy parka w koñcu odesz³a, Louis odprowadzi³ j¹ wy³¹cznie niecierpliwymwzrokiem.Weszli po schodach wiod¹cych do jednego z budynków.Mê¿czyzna chwilêszuka³ w kieszeni klucza.Po sekundzie znaleŸli siê ju¿ w œrodku.Na ulicy znówzapad³a cisza, w której s³ychaæ by³o jedynie sta³y szum wiatru, szelest drzew ilekki szmer mokrych od potu w³osów lepi¹cych siê do czo³a.Louis podbieg³ do ogrodzenia, schyli³ siê i zacz¹³ grzebaæ wœród krzaków wposzukiwaniu brezentowego pakunku.Wreszcie palce natrafi³y na szorstkimateria³.Podniós³ go, s³uchaj¹c dobiegaj¹cego ze œrodka st³umionego brzêku.Zaniós³ sprzêt na szerok¹ ¿wirow¹ dró¿kê i przystan¹³, próbuj¹c ustaliæ, gdziesiê znajduje.St¹d prosto.Na rozwidleniu w lewo.Nie bêdzie problemu.Szed³ skrajem dró¿ki, by w ka¿dej chwili móc ukryæ siê w cieniu wi¹zów, jeœliokaza³oby siê, ¿e na cmentarzu pracuje nocny dozorca, który akurat przypadkiemsprawdza teren.Louis w¹tpi³ w tak¹ mo¿liwoœæ; ostatecznie by³ to jedyniema³omiasteczkowy cmentarz - ale lepiej by³o nie ryzykowaæ.Na rozwidleniu skrêci³ w lewo i kiedy zbli¿a³ siê ju¿ do grobu Gage'a, nagle zprzera¿eniem uœwiadomi³ sobie, ¿e nie pamiêta, jak wygl¹da³ jego syn.Przystan¹³, spogl¹daj¹c miêdzy rzêdy grobów, zatroskane fasady pomników ipróbowa³ przywo³aæ przed oczy jego obraz.Pamiêta³ poszczególne elementy: jasnew³osy, wci¹¿ miêkkie i z³ociste, lekko skoœne oczy, ma³e bia³e z¹bki, drobn¹zakrzywion¹ bliznê na podbródku - pami¹tkê po upadku ze schodów w ich domu wChicago.Widzia³ wszystkie te rzeczy, ale nie potrafi³ po³¹czyæ ich w jedn¹spójn¹ ca³oœæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL