[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ateraz to.Czytaæ.Fala dŸwiêkowa wprawi³a w wibracjê ca³e Piek³o.Ojoj – pisn¹³ demon.– To On.Wróci³.I jest wœciek³y.Lepiej siê nie wychylaæ.I rzeczywiœcie, we wszystkich krêgach Hadesu demony i potêpieni jêknêli chórem,powracaj¹c do swych osobistych piekie³.Zimny pot zlaz³ cz³owieka w kajdanach.Pos³uchaj Vizzimth – powiedzia³.– czy nie moglibyœmy tak no.przeoczyæjednego czy dwóch paragrafów?To moja praca – odpar³ zbola³ym g³osem demon.– Wiesz przecie¿, ¿e On sprawdza.To wiêcej warte, ni¿ tu zarabiam.– Skrzywi³ siê smêtnie w stronê Rincewindai delikatnie poklepa³ szponem szlochaj¹cego wiêŸnia.– Wiesz co? – zaproponowa³³agodnie.– Pominê kilka podpunktów.Rincewind uj¹³ Eryka za bezw³adne ramiê.Lepiej ju¿ chodŸmy – powiedzia³ cicho.Straszne – stwierdzi³ Eryk, kiedy siê oddalili.– takie rzeczy psuj¹ z³uopiniê.Hm – mrukn¹³ Rincewind.Nie podoba³o mu siê, ¿e On wróci³ i ¿e jest wœciek³y.Jeœli cokolwiek takwa¿nego, ¿e zas³ugiwa³o na wielkie litery, gniewa³o siê w pobli¿u Rincewinda,zwykle gniewa³o siê na niego.Skoro tak du¿o wiesz o Piekle – powiedzia³ – to mo¿e pamiêtasz, jak siê st¹dwydostaæ?Eryk poskroba³ siê w g³owê.Pomaga, jeœli ktoœ jest dziewczyn¹ – stwierdzi³ – Zgodnie z efebiañskimimitami, pewna dziewczyna schodzi tu ka¿dej zimy.¯eby siê rozgrzaæ?Z opowieœci wynika, ¿e ona raczej stwarza zimê.Coœ w tym rodzaju.Zna³em takie kobiety.– Rincewind z m¹dr¹ min¹ pokiwa³ g³ow¹.Albo pomaga, jeœli ktoœ ma coœ do grania.To chyba ³atwiejsze.Moglibyœmy rzucaæ monet¹.Do grania muzyki.Najlepiej lirê.Aha.A kiedy, kiedy.kiedy siê ju¿ wyjdzie, nie mo¿na ogl¹daæ siê za siebie.Ichyba trzeba jakoœ uwzglêdniæ owoce granatu, bo.bo inaczej cz³owiek zamieniw kawa³ drzewa.Nigdy siê nie ogl¹dam – zapewni³ stanowczo Rincewind.– To podstawowa zasadaucieczki: nie ogl¹daæ siê.Coœ zahucza³o za nimi.Zw³aszcza kiedy s³yszysz g³oœny ha³as – mówi³ dalej Rincewind.– Jeœli chodzi otchórzostwo, w³aœnie to odró¿nia ludzi od baranów.Ludzie uciekaj¹natychmiast.Chwyci³ po³y swej szaty.Potem biegli i biegli, a¿ us³yszeli znajomy g³os.Hej tam, ch³opaki! Stójcie! Zdumiewaj¹ce, gdzie to mo¿na spotkaæ starychprzyjació³!A inny g³os doda³:Jakimtam? Jakimtam?Gdzie oni s¹?Pomniejsi ksi¹¿êta Piekie³ zadr¿eli.To bêdzie straszne.Mo¿e nawet skoñczyæsiê notatk¹.Nie mogli uciec! – sapa³ Astfgl.– S¹ gdzieœ tutaj.Dlaczego nie mo¿ecie ichznaleŸæ? Czy otaczaj¹ mnie niekompetentni durnie?Panie.Ksi¹¿êta obejrzeli siê.Mówc¹ by³ lord Vassenego, jeden z najstarszych demonów.Nikt nie wiedzia³, jakjest stary.Ale jeœli nawet nie on wymyœli³ grzech pierworodny, to on wykona³jedn¹ z pierwszych kopii.Gdyby oceniaæ sam¹ jego przedsiêbiorczoœæ iprzewrotnoœæ umys³u, móg³by wrêcz uchodziæ za cz³owieka.Zreszt¹ zwykleprzyjmowa³ postaæ starego, doœæ smutnego adwokata, który wœród przodków mia³or³a.Zaœ ka¿dy demoniczny mózg pomyœla³: biedny Vassenego, tym razem przeholowa³.Tym razem nie skoñczy siê na notatce s³u¿bowej, tym razem bêdzie to pe³nanagana z kopiami do wszystkich departamentów i wpisem do akt.Astfgl odwróci³ siê powoli, jakby sta³ na talerzu gramofonu.Powróci³ do swejtypowej postaci, choæ teraz nast¹pi³o to na wy¿szym poziomie emocjonalnym.Samamyœl o ¿ywych ludziach w jego krainie sprawia³a, ¿e wibrowa³ z furii niczymstruna skrzypiec.Ludziom nie mo¿na ufaæ.Nie mo¿na na nich polegaæ.Ostatnicz³owiek, jakiego tu wpuszczono, zrobi³ Piek³u fataln¹ reklamê.A co gorszawobec ludzi Astfgl odczuwa³ kompleks ni¿szoœci.Teraz pe³na moc jego gniewu zogniskowa³a siê na starym demonie.Masz coœ do powiedzenia? – zapyta³.Chcia³em tylko podkreœliæ, panie, ¿e dok³adnie przeszukaliœmy wszystkie osiemkrêgów i jestem przekonany.Milczeæ! Myœlicie, ¿e nie wiem, co siê dzieje? – warkn¹³ Astfgl, obchodz¹cdooko³a wyprê¿onego starca.– Widzia³em ciebie.i ciebie te¿, i ciebie.–trójz¹b wskaza³ kilku innych arystokratów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL