[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mogien pchn¹³ je koñcem miecza.Wewn¹trz by³a ciemnoœæ, ³opot pierzchaj¹cychskrzyde³ i przejmuj¹co wilgotny zapach.- Panowie Tolen nie spodziewali siê goœci - stwierdzi³ Mogien.- Ano, Yahanie,pogadaj z tymi szpetnymi ludziskami i znajdŸ dla nas schronienie na noc.M³ody Olgyia przemówi³ do miejscowych, którzy zgromadzili siê na odleg³ymkrañcu zamkowego dziedziñca, ¿eby siê pogapiæ.Jeden z nich zdoby³ siê naodwagê i wyst¹pi³ do przodu, k³aniaj¹c siê i przemykaj¹c bokiem jak jakiœmorski krab.Uni¿onym tonem zwróci³ siê do Yahana.Rocannon, który czêœcioworozumia³ dialekt Olgyiorów, dos³ysza³, ¿e staruszek przeprasza, i¿ w wiosce niema odpowiednich pomieszczeñ dla pedana, cokolwiek by to mia³o znaczyæ.Wysokiœredni cz³owiek Raho przy³¹czy³ siê do Yahana i powiedzia³ coœ ostrym tonem,ale staruszek tylko k³ania³ siê, kuli³ i mamrota³, a¿ w koñcu Mogien post¹pi³krok do przodu.Wed³ug kodeksu Angyarów nie wolno mu by³o rozmawiaæ z poddanymiz innych maj¹tków, wyci¹gn¹³ wiêc z pochwy jeden ze swoich mieczy i wzniós³ gonad g³ow¹.Klinga rozb³ys³a w zimnym œwietle.Starzec zaskomla³, wyci¹gn¹³ rêceprzed siebie, odwróci³ siê i pocz³apa³ przez ciemniej¹ce uliczki wioski.Podró¿ni ruszyli za nim prowadz¹c wiatrogony, których zwiniête skrzyd³aociera³y siê o niskie, czerwone dachy po obu stronach w¹skiego przejœcia.- Kyo, kto to jest pedan?Ma³y cz³owiek uœmiechn¹³ siê bez s³owa.- Yahanie, co oznacza s³owo pedan?M³ody Olgyia, dobroduszny, szczery ch³opiec, wygl¹da³ nieswojo.- Có¿, panie, pedan to.ten, który chodzi pomiêdzy ludŸmi.Rocannon kiwn¹³ g³ow¹, zadowolony z ka¿dego strzêpka informacji.Podczas swoichstudiów nad tym gatunkiem próbowa³ dowiedzieæ siê czegoœ o ich religii.Wydawali siê nie wyznawaæ ¿adnej wiary, a jednak byli zadziwiaj¹co ³atwowiernii przes¹dni.Traktowali powa¿nie istnienie czarów, zaklêæ i magii, przejawialiskrajnie animistyczny stosunek do si³ przyrody; ale nie mieli bogów.To s³owo -pedan - emanowa³o czymœ nadnaturalnym.Jeszcze nie podejrzewa³, ¿e dziwneokreœlenie mia³o zwi¹zek z jego osob¹.Trzy nêdzne chaty zaledwie zdo³a³y pomieœciæ ca³¹ siódemkê, wiatrogony zaœmusieli uwi¹zaæ na dworze, gdy¿ w ca³ej wiosce nie by³o doœæ du¿ego domu.Zwierzêta st³oczy³y siê razem, strosz¹c futro na przejmuj¹cym morskim wietrze.Pasiasty wiatrogon Rocannona skroba³ w œcianê, warcza³ i pomiaukiwa³ ¿a³oœnie,skar¿¹c siê na swój los, dopóki Kyo nie wyszed³ na dwór i nie podrapa³ go zauszami.- Biedne zwierzaki, wkrótce czekaj¹ ich gorsze przejœcia - westchn¹³ Mogien,siedz¹cy obok Rocannona przy ogniu p³on¹cym w zimnej jamie.- Nie znosz¹ wody.- W Hallan mówi³eœ, ¿e wiatrogony nie polec¹ nad morzem, a ci wieœniacy zpewnoœci¹ nie maj¹ statków doœæ du¿ych, ¿eby je unios³y.W jaki sposóbprzedostaniemy siê na drugi brzeg?- Czy masz swój obraz ziemi? - spyta³ Mogien.Angyarowie nie znali map i Mogienby³ zafascynowany mapami Misji Geograficznej znajduj¹cymi siê w „Podrêczniku".Rocannon wyj¹³ ksi¹¿kê ze starej skórzanej torby, która towarzyszy³a mu wewszystkich podró¿ach i któr¹ mia³ ze sob¹ w Hallan, kiedy jego statek zosta³zniszczony.Torba zawiera³a skromny ekwipunek - „Podrêcznik" i notesy, broñ inarzêdzia, zestaw medyczny i radio, komplet ziemskich szachów i sczytany tomhaiñskiej poezji.Pocz¹tkowo trzyma³ tu równie¿ naszyjnik z szafirem, alepoprzedniej nocy, drêczony myœl¹ o wartoœci klejnotu, ukry³ szafir wniewielkim, zaszytym woreczku z miêkkiej skóry herilora - tak ¿e wygl¹da³ jakamulet - i owin¹³ ³añcuch wokó³ szyi, pod koszul¹ i p³aszczem.Teraz nie móg³go zgubiæ, chyba ¿e razem z w³asn¹ g³ow¹.Mogien przesun¹³ d³ugim, twardym palcem wzd³u¿ konturów oznaczaj¹cych po³o¿onenaprzeciwko siebie wybrze¿a dwóch Zachodnich Kontynentów: odleg³y, po³udniowybrzeg Angien z dwiema g³êbokimi zatokami i rozdzielaj¹cym je wielkim cyplemskierowanym na po³udnie - a po drugiej stronie kana³u najbardziej na pó³nocwysuniêty przyl¹dek Kontynentu Po³udniowo-Zachodniego, który Mogien nazywa³„Fiern".- Tutaj jesteœmy - powiedzia³ Rocannon, k³ad¹c na czubku przyl¹dka rybi¹ oœæpozosta³¹ z kolacji.- A tutaj, jeœli ci tchórzliwi zjadacze ryb nie k³ami¹, jest zamek Plenot.-Mogien umieœci³ drug¹ rybi¹ oœæ pó³ cala na prawo od pierwszej i przyjrza³ siêjej.- Z góry wie¿a wygl¹da bardzo podobnie.Kiedy wrócê do Hallan, wyœlê setkêludzi na wiatrogonach nad ca³y kraj, a potem wed³ug ich wskazówek wyrzeŸbimy wkamieniu wielki obraz Angien.A wiêc w Plenot bêd¹ statki - pewnie nie tylkoich w³asne, ale równie¿ statki st¹d, z Tolen.By³a wojna pomiêdzy tymiksi¹¿êtami i to dlatego w Tolen w³ada teraz wiatr i noc.Tak powiedzia³Yahanowi ten stary cz³owiek.- Czy w Plenot po¿ycz¹ nam statki?- W Plenot nie po¿ycz¹ nam niczego.Ksi¹¿ê Plenot jest Wygnañcem.- Wskomplikowanym systemie powi¹zañ pomiêdzy rodami Angyarów oznacza³o to ksiêciabanitê, stoj¹cego poza prawem, którego nie dotyczy³y obowi¹zuj¹ce wszêdziezasady goœcinnoœci, honoru i poszanowania dla cudzej w³asnoœci.- Ma tylko dwa wiatrogony - doda³ Mogien, odpasuj¹c na noc swoje miecze.- Ajego zamek, jak mówi¹, jest zbudowany z drewna.Nastêpnego ranka, kiedy wiatr zaniós³ ich nad ten drewniany zamek, stra¿espostrzeg³y ich niemal natychmiast.Dwa wiatrogony wzbi³y siê wkrótce wpowietrze i okr¹¿a³y wie¿ê; niebawem mogli tak¿e rozró¿niæ ma³e, uzbrojone w³uki figurki, wychylaj¹ce siê ze szczelin okiennych.Ksi¹¿ê Wygnaniec wyraŸnienie oczekiwa³ przyjació³.Rocannon zrozumia³ teraz, dlaczego zamki Angyarówmia³y tak szerokie dachy, nie dopuszczaj¹ce œwiat³a do wnêtrza, ale chroni¹ceprzed atakiem z powietrza.Plenot by³ niewielk¹ osad¹, jeszcze bardziejprymitywn¹ ni¿ Tolen, przycupniêt¹ na wrzynaj¹cym siê w morze rumowiskuczarnych g³azów; nie by³o tu nawet wioski œrednich ludzi.Jednak mimo ca³ej tejnêdzy pewnoœæ Mogiena, ¿e szeœciu ludzi zdo³a podbiæ zamek, wydawa³a siêprzesadna.Rocannon sprawdzi³ pasy udowe przy siodle, mocniej uchwyci³ d³ug¹lancê do walki w powietrzu, któr¹ da³ mu Mogien, i przeklina³ swojego pecha.Nie by³o to odpowiednie miejsce dla czterdziestotrzyletniego etnografa.Mogien, który wysun¹³ siê znacznie do przodu na swoim czarnym rumaku, uniós³lancê i krzykn¹³.Wierzchowiec Rocannona pochyli³ ³eb i run¹³ do przodu.Czarno-szare skrzyd³a tylko miga³y w powietrzu ³opocz¹c jak chor¹gwie, d³ugie,silne, lekkie cia³o by³o napiête jak struna, serce bi³o g³oœno.W uszach mieligwizd wiatru; kryta s³om¹ wie¿a Plenot, okr¹¿ana przez dwa rycz¹ce gryfy,wydawa³a siê pêdziæ im naprzeciw.Rocannon przywar³ do grzbietu wiatrogona,pochylaj¹c do uderzenia d³ug¹ lancê.Kipia³a w nim radoœæ, dawno zapomnianeuczucie szczêœcia; œmia³ siê pêdz¹c na wietrze.Coraz bli¿ej i bli¿ej by³aokr¹g³a wie¿a i jej dwaj skrzydlaci stra¿nicy.Nagle z przeszywaj¹cym okrzykiemMogien cisn¹³ swoj¹ lancê w powietrze jak strza³ê ze srebra.Lanca trafi³ajednego z jeŸdŸców prosto w pierœ.Uderzenie by³o tak silne, ¿e pêk³y pasy naudach; jeŸdziec jak w zwolnionym tempie piêknym ³ukiem przelecia³ nad zademwierzchowca i spad³ tysi¹c stóp w dó³, pomiêdzy przybrze¿ne fale rozbijaj¹cesiê bezg³oœnie o ska³y.Mogien przemkn¹³ obok pozbawionego jeŸdŸca wiatrogona izaatakowa³ z bliska drugiego stra¿nika, usi³uj¹c dosiêgn¹æ go mieczem, podczasgdy tamten dŸga³ i parowa³ ciosy swoj¹ lanc¹, której nie wypuœci³ z rêki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL