[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brak Jenny pewno te¿ ma z tym zwi¹zek, ale trudno, nic na to nie poradzê.Muszêo niej zapomnieæ i tyle.W ka¿dem razie postanowi³em wyjechaæ.Mama jak to mama zaczê³a beczeæ i trzeæoczy chustk¹, ale pan Tribble od razu mnie popar³.— Powiemy wszystkim, ¿e wzi¹³eœ d³ugi urlop — mówi.— No i oczywiœcie bêdziemydbaæ o twoje interesy.I takœmy to za³atwili.Kilka dni póŸniej wziê³em trochê forsy, wrzuci³em parêrzeczy do torby podró¿nej i posz³em do firmy siê po¿egnaæ.Po¿egna³em siê zmam¹ i panem Tribble, a potem po kolei fundowa³em grabê wszystkim co u mniepracowali: Mike'owi i profesorowi Quackenbushowi, Balasowi, Warzywie i Wê¿owi,trenerowi Fellersowi i jego drabom, tacie Bubby, no i innym.Na koñcu posz³em do chaty, w której mieszka³ Zuzia.— Zostajesz? — pytam siê go.Ale Zuzia z³apa³ mnie za rêkê, chwyci³ z pod³ogi moj¹ torbê i ruszy³ do drzwi.Wsiedliœmy razem do ma³ej ³Ã³dki i powios³owali do Bayou La Batre, a stamt¹dpojechali autobusem do Mobile.Na dworcu kupujê bilety na dalsz¹ drogê.— Dok¹d chce pan jechaæ? — pyta siê kasjerka.Wzruszam ramionami, ¿e nie wiem.A ona na to:— Niech pan jedzie do Savannah.Kiedyœ tam by³am, to bardzo ³adne miasto.Dobra, myœlê sobie.Niech bêdzie Savannah.26Kiedy wysiedliœmy w Savannah, la³o jak by kto w niebie trawê podlewa³, wiêcwbiegliœmy z Zuzi¹ do budynku dworca.Tam kupi³em sobie kawê i wyszliœmy nazewn¹trz, stanêli pod arkadami i dumamy co dalej.Nie wymyœli³em nic m¹drego, wiêc kiedy wypi³em kawê wyj¹³em z kieszeniharmonijkê i zaczê³em graæ.Zagra³em parê kawa³ków i nagle patrzê, a facetktóry przechodzi³ obok wrzuci³ mi do kubka po kawie dwadzieœcia piêæ centów.Pogra³em jeszcze trochê i wkrótce kubek do po³owy zape³ni³ siê drobnymi.Przesta³o padaæ, wiêc ruszyliœmy z Zuzi¹ przed siebie i nied³ugo doszliœmy doparku w samym centrum miasta.Usiad³em na ³awce i znów zaczê³em graæ, a ludzieznów zaczêli wrzucaæ moniaki do kubka.W koñcu Zuzia skapowa³ siê o co chodzi,porwa³ kubek i sam wêdrowa³ z nim od przechodnia do przechodnia.Do wieczorauzbieraliœmy prawie piêæ dolców.Tê noc przekimaliœmy na ³awce w parku.Noc by³a ³adna, pogodna, z ksiê¿ycem igwiazdami.Rano zjedliœmy œniadanie i zaczê³em graæ kiedy ludzie szli dopracy.Zarobiliœmy osiem dolców, nastêpnego dnia dziewiêæ, a w sobotê iniedzielê jeszcze wiêcej.W poniedzia³ek posz³em do sklepiku ze sprzêtemmuzycznym zobaczyæ czy nie maj¹ harmonijki w tonacji G, bo to ci¹g³e granie w Cju¿ mi siê znudzi³o.Nagle dojrza³em wystawione na sprzeda¿ u¿ywane klawisze.Wygl¹da³y identycznie jak te, na których gra³ George w Zbitych Jajach i naktórych da³ mi parê lekcji.Spyta³em siê sprzedawcy ile za nie chce.Powiedzia³, ¿e dwieœcie dolarów, aletrochê mi spuœci.Wiêc kupi³em klawisze, a facet dodatkowo zamontowa³ mi tak¹podpórkê z uchwytem, ¿ebym równoczeœnie móg³ graæ na harmonijce.Naszapopularnoœæ od razu wzros³a.Pod koniec nastêpnego tygodnia wpada³o nam prawiedwanaœcie dolców dziennie, wiêc wróci³em do sklepu i kupi³em u¿ywan¹ perkusjê.Po kilku dniach æwiczeñ bêbni³em jak stary.Wyrzuci³em plastikowy kubek pokawie i fundn¹³em Zuzi taki prawdziwy, metalowy.Radziliœmy sobie ca³kiemnieŸle.Gra³em wszystko od „The Night They Drove Ole Dixie Down" po „Swing Lo'Sweet Chariot", poza tym znalaz³em pensjonat, w którym zgodzili siê przyj¹æmnie z Zuzi¹ a w dodatku podawali œniadania i kolacje.Któregoœ dnia idê z Zuzi¹ do parku kiedy znów zaczyna laæ.Zdaje siê, ¿e na tympolega urok Savannah — co drugi dzieñ leje tu jak pod rynn¹.Ale nic,przechodzimy ko³o wielkiego biurowca kiedy nagle widzê coœ znajomego.Na chodniku stoi facet w garniturze i trzyma parasol, a przed nim sterczy du¿aplastikowa torba na œmieci.Ktoœ siê pod ni¹ chowa od deszczu.No dobra,patrzê, a tu po chwili spod torby wysuwaj¹ siê rêce i pucuj¹ buty goœcia zparasolem.Przechodzê przez ulicê, ¿eby siê lepiej przyjrzeæ, no i faktycznie:spod plastiku wystaje kawa³ek deskorolki.Tak siê ucieszy³em, ¿e chcia³o mi siêskakaæ z radoœci, ale nie skaczê tylko podchodzê jeszcze bli¿ej, œci¹gam torbêi kogo widzê? Dana, który zarabia na ¿ycie jako czyœcibut!— Oddawaj mi torbê, je³opie — mówi Dan — bo zmoknê do suchej nitki.— Naglewidzi Zuziê.— Co, jednak siê o¿eni³eœ?— Przecie¿ to samiec! — wo³am.— Opowiada³em ci jak polecieliœmy razem wkosmos.— Bêdziesz mi czyœci³ buty czy gada³? — pyta siê facet z parasolem.— Spadaj pan, zanim ci odgryzê zelówki — Dan na to.Wiec goœæ spad³.— Co tu robisz, Dan? — pytam go.— A jak ci siê zdaje? Zosta³em komunist¹.— Takim jak ci, z którymi walczyliœmy w Wietnamie?— To by³y ¿Ã³³tki, a nie prawdziwi komuniœci — wyjaœnia Dan.— Mnie interesujeMarks, Lenin, Trocki i ca³a ta ferajna.— To dlaczego czyœcisz buty? — pytam.— ¯eby zawstydziæ imperialistycznych pacho³ków — odpowiada.— Uwa¿am, ¿e ka¿dyfacet w wyglancowanych butach to dupek, który trafi do piek³a.Wiec czyszczê imbuty, ¿eby na pewno tam trafili.— Skoro tak mówisz.— mówiê.Dan cisn¹³ szmatê na ziemiê i wtoczy³ siê podarkady, ¿eby uciec od deszczu.— Cholera, Forrest, wcale nie jestem ¿adnym pieprzonym komunist¹ — powiada.—Nawet by nie przyjêli kogoœ takiego jak ja.— Na pewno by przyjêli, Dan.Zawsze mi mówi³eœ, ¿e mogê byæ kim chcê i robiæ cochcê, tylko muszê uwierzyæ w siebie.I ty te¿ mo¿esz!— Wci¹¿ wierzysz w te bzdury? — pyta siê mnie.— Widzia³em Raquel Welch go³¹ jak œwiêta turecka — nowie.— Serio? Jak wygl¹da³a?Odt¹d trzymaliœmy siê razem: Dan, Zuzia i ja.Dan nie chcia³ zamieszkaæ wpensjonacie, wiêc nocowa³ na dworze pod torb¹ na œmiecie.Mówi³, ¿e to„wzmacnia charakter".Opowiedzia³ mi te¿ co porabia³ od wyjazdu z Indianapolis.Najpierw straci³prawie ca³¹ forsê na wyœcigach psów, a resztê przepi³.Potem zacz¹³ pracowaæjako mechanik w warsztacie samochodowym, bo na swojej deskorolce móg³ ³atwowje¿d¿aæ pod podwozia, ale w koñcu mu siê znudzi³o, bo ci¹gle chodzi³ upapranyw smarze.— Mo¿e i jestem kalek¹, w³Ã³czêg¹ i pijakiem — powiedzia³ — ale lubiê byæczysty.Potem wróci³ do Waszyngtonu gdzie akurat szykowali siê do ods³ony pomnika kuczci tych co zginêli w Wietnamie.Kiedy organizatorzy dowiedzieli siê kim Danjest, koniecznie chcieli, ¿eby wyg³osi³ przedmowê.Zgodzi³ siê.Ale przedods³on¹ upi³ siê na jakimœ bankiecie i zapomnia³ co ma powiedzieæ.Wiêc zwêdzi³Bibliê z pokoju hotelowego i kiedy nadesz³a jego kolej odczyta³ ca³¹ KsiêgêUrodzaju.Zabiera³ siê do odczytania kilku kawa³ków z Ksiêgi Liczb kiedywy³¹czyli mikrofon i œci¹gli go si³¹ z mównicy.Potem przez jakiœ czas ¿ebra³,ale szybko zrezygnowa³ z tej roboty, bo by³a „poni¿ej jego godnoœci".Z kolei ja opowiedzia³em mu o tym jak gra³em w szachy z panem Tribble, jakrozkrêci³em interes z krewetkami i jak startowa³em na senatora, ale Danainteresowa³a tylko Raquel Welch.— Myœlisz, ¿e te jej cycki s¹ prawdziwe? — spyta³.Od przyjazdu do Savannah min¹³ chyba z miesi¹c, no i sz³o nam ca³kiem nieŸle.Ja robi³em za jednoosobow¹ orkiestrê, Zuzia zbiera³ pieni¹dze, a Dan czyœci³s³uchaczom buty.Pewnego dnia zjawi³ siê dziennikarz z miejscowej gazety iporobi³ nam zdjêcia.Umieœcili je na pierszej stronie.W£ÓCZÊDZY ZAK£ÓCAJ¥ SPOKÓJ W PARKU — pisa³o w nag³Ã³wku.Któregoœ popo³udnia siedzê i gram i dumam sobie, ¿e mo¿e powinniœmy wyjechaæ doCharleston kiedy jakiœ ch³opczyk staje przed moimi bêbnami i gapi siê na mnie.Gra³em akurat „Ridin' on the City of New Orleans".Dzieciak gapi siê i gapi,ani siê nie uœmiecha ani nic, ale jego oczy b³yszcz¹ jakoœ tak znajomo.Podnoszê wzrok i rozgl¹dam siê po t³umie i nagle, jak bum-cyk-cyk, dostrzegamw tym t³umie pewn¹ kobietê i o ma³o nie mdlejê z wra¿enia.Bo to Jenny Curran
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL