[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ma racjê, wiêc nie protestujê.Któregoœ dnia jak zaczê³o laæ to nie przestawa³o przez dwa miesi¹ce.Mokliœmywe wszystkich mo¿liwych odmianach deszczu z wyj¹tkiem deszczu ze œniegiem igradu.Czasem pada³y takie ma³e ostre krople, czasem takie wielkie i grube.Deszcz zacina³ z boku, z góry, czasem chyba nawet z do³u.Mimo to nadalmusieliœmy zasuwaæ w tê i nazad po górach, szukaæ ¿Ã³³tków i tak dalej.Wreszcie jednego dnia siê na nich natknêliœmy.Nie wiem, pewno urz¹dzali sobiejakiœ zjazd albo co, bo to by³o tak jakbyœmy wdepli w mrowisko i nagle zaczê³ysiê z niego wysypywaæ tabuny mrówek.Deszcz la³, nasze samoloty nie lata³y iszybko siê okaza³o, ¿e mamy k³opotów po pachy.Z³apa³y nas te ¿Ã³³tki jakby z rêk¹ w nocniku.Idziemy sobie przez pole ry¿owe,niczego siê nie spodziewamy, a tu nagle ze wszystkich stron lec¹ na nas kule iinny szajs.Ch³opaki zaczynaj¹ krzyczeæ i wrzeszczeæ i padaæ ranni.Ktoœ wo³a:„Wycofujemy siê!" Wiêc chwytam karabin maszynowy i pêdzê z innymi w kierunkupalm, które przynajmniej mog¹ nas zas³oniæ przed deszczem.Dobre i to.Rozk³adamy siê przy nich i szykujemy do kolejnej d³ugiej nocy, kiedy naglerozgl¹dam siê i nigdzie nie widzê Bubby.Ktoœ mówi, ¿e Bubba zosta³ na polu i jest ranny.— Kurde Balas! — krzyczê.Sier¿ant Kranz s³yszy jak klnê i mówi:— Gump, nie mo¿ecie tam wróciæ.Ale mam to w dupie.Zostawiam karabin, bo to tylko niepotrzebny ciê¿ar izasuwam pêdem tam gdzie ostatni raz widzia³em Bubbê.Ale w po³owie drogi prawienadeptujê ch³opaka z drugiego plutonu, który le¿y ranny na ziemi.Patrzy namnie, wyci¹ga ³apê, ¿eby mu pomóc, no i masz babo placek! Wiêc zarzucam gosobie na ramiê i pêdzê z powrotem ile si³y w nogach.Kule i inne paskuctwaœmigaj¹ mi ko³o g³owy.Nie mieœci mi siê w pale po co my to wszystko robimy.Gra w futbola to pojmujê.Ale gra w wojnê? Po jakie licho? Psiakrew.W ka¿dem razie zostawiam ch³opaka pod palmami, znów wybiegam i.kurde flaki,znów natykam siê na jakiegoœ nieboraka.Wiêc i jego zgarniam z ziemi i taszczêz powrotem,32ale kiedy k³adê go pod palmê patrzê, a tu mu mózg wylatuje — ca³¹ czaszkê ma zty³u odstrzelon¹.Cholera.Ale nic, zostawiam go i znów gnam na pole i tym razem wreszcie trafiam naBubbê, który dosta³ dwie kule w piersi.— Zobaczysz, Bubba, wszystko bêdzie dobrze — mówiê.— Kupimy sobie kuter i wogóle.Zanoszê go pod palmy i uk³adam na ziemi.Po chwili jak odzyskujê oddech patrzê,a ca³¹ koszulê mam z przodu zapacian¹ krwi¹ i jakimœ szaro¿Ã³³tym œwiñstwem.Bubba gapi siê na mnie i pyta:— Kurwa, Forrest, dlaczego? Dlaczego? No i co mam mu do licha powiedzieæ? PotemBubba prosi:— Zagraj mi, Forrest, na harmonijce.Wiêc wyci¹gam harmonijkê i coœ gram, nawet sam nie wiem co.— Zagraj, Forrest, „Way Down Upon the Swanee River", dobrze? — mówi Bubba pochwili.— Jasne, Bubba — odpowiadam.Przecieram harmonijkê i znów przyk³adam do ust, dooko³a ¿Ã³³tki wci¹¿ strzelaj¹i wiem ¿e powinnem chwyciæ za karabin, ale myœlê sobie: mam to gdzieœ i gramBubbie „Swanee River".Nie wiem kiedy, ale przesta³o padaæ.Niebo zrobi³o siê ohydnie ró¿owe i w tymró¿owym œwietle wszyscy wygl¹dali jak chodz¹ce trupy.Z jakiegoœ powodu ¿Ã³³tkiprzesta³y strzelaæ i my te¿.Gra³em „Swanee River" w kó³ko na okr¹g³o i ca³yczas siedzia³em przy Bubbie.Medyk zrobi³ mu zastrzyk i zaopatrzy³ rany.NagleBubba chwyci³ mnie za nogê.Jego oczy sta³y siê zamglone, a ta okropna ró¿owoœæna niebie jakby wyssa³a mu kolor z twarzy.Próbowa³ mi coœ powiedzieæ, wiêc pochylam siê nisko by go s³yszeæ.Ale i taknic nie rozumiem.— S³ysza³eœ co mówi? — pytam medyka.— Do domu.Powiedzia³: do domu — odpowiada medyk.Bubba umar³ i wiêcej nie mam nic do dodania.Ta noc kiedy Bubba umar³ by³a najgorsza w moim ¿yciu.Nasi nie mogli namprzyjœæ z pomoc¹, bo znów la³o jak z sikawki.¯Ã³³tki by³y tak blisko, ¿es³yszeliœmy ich jazgot, a w którymœ momencie rozgrza³a siê nawet walka rêcznamiêdzy nimi a pierszym plutonem.Rano wezwano samolot z napalmem, ale tebêcwa³y w górze rzucili to œwiñstwo niemal prosto na nas.Ch³opaki, poparzeni iosmaleni, wybiegli na otwart¹ przestrzeñ.Wszyscy mieli oczy wielkie jaktalerze, klêli w surowy kamieñ i robili w gacie ze strachu, a las p³on¹³ iognia by³o tyle, ¿e krople deszczu sch³y w powietrzu.Jakoœ w tym ca³ym zamieszaniu zosta³em postrzelony i to akurat w ty³ek.Nawetnie pamiêtam kiedy kula mnie trafi³a.Nic nie pamiêtam.Wszyscy pog³upieliœmy.I wszystko siê popieprzy³o.Zostawi³em gdzieœ karabin.Nie zale¿a³o mi na nim,na niczym mi nie zale¿a³o.Klap³em pod drzewem, skuli³em siê w k³êbek izaczê³em beczeæ.Nici z naszych planów, nici z kutra, Bubba nie ¿yje! To by³jedyny przyjaciel jakiego mia³em w ¿yciu, mo¿e oprócz Jenny Curran, ale z ni¹te¿ sprawê pochrzani³em.Gdyby nie mama pewno umar³bym pod tym drzewem — zesmutku, ze staroœci, od kuli, wszystko jedno.Po jakimœ czasie l¹duj¹ helikoptery co nam przylecia³y na pomoc.¯Ã³³tki znik³yprzestraszone t¹ bomb¹ napalmow¹.Pewno pomyœla³y sobie, ¿e lepiej nie zadawaæsiê z wariatami.No bo jak ktoœ jest tak zawziêty, ¿e rzuca bombê na swoich.Patrzê jak zabieraj¹ rannych do helikopterów.Nagle podchodzi do mnie sier¿antKranz, w³osy ma spalone do samej g³owy, mundur w strzêpach, wygl¹da jakby goktoœ wystrzeli³ z33armaty.— Gump, spisa³eœ siê wczoraj na medal — mówi do mnie.Potem pyta siê czy chcê papierosa.Ja mu na to ¿e nie palê, wiêc kiwa ³bem imówi:— Gump, mo¿e nie jesteœ najbystrzejszym ¿o³nierzem, jakiego mia³em, ale napewno jesteœ jednym z najodwa¿niejszych.Chcia³bym mieæ setkê takich jak ty.Nastêpnie pyta siê czy bardzo mnie boli ty³ek.Mówiê ¿e nie, ale to nieprawda.— Gump — powiada do mnie.— Wiesz, ¿e armia odsy³a ciê z powrotem do domu?Nie odpowiadam tylko pytam siê go gdzie jest Bubba.Patrzy na mnie jakoœdziwnie.— Zaraz go przynios¹ — mówi.Pytam siê czy mogê lecieæ tym samym helikopterem coBubba.Na to sier¿ant Kranz ¿e nie, ¿e najpierw helikoptery zabieraj¹ ¿ywych, adopiero potem martwych którym ju¿ nic nie grozi.Dali mi zastrzyk z jakimœ œwiñstwem, po którym poczu³em siê lepiej.Alepamiêtam, ¿e chwyci³em sier¿anta za rêkaw i powiedzia³em mu:— Sier¿ancie, nigdy nie prosi³em pana o ¿adne przys³ugi ani nic, ale.czymo¿e pan sam wsadziæ Bubbê do helikoptera i przypilnowaæ, ¿eby mu siê nie sta³awiêksza krzywda?— Jasne, Gump.Mogê go nawet umieœciæ w pierwszej klasie.347Prawie dwa miesi¹ce spêdzi³em w szpitalu w Da Nang.Jeœli chodzi o sam szpitalto nie by³ zbyt okaza³y, ale mieliœmy ³Ã³¿ka z firankami przeciwko komarom, apod³ogi zamiatano dwa razy dziennie czego nie mo¿na powiedzieæ o poprzednichmiejscach gdzie mieszka³em.Mo¿ecie mi wierzyæ, w porównaniu ze mn¹ niektórzy byli naprawdê ciê¿koporanieni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL