[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzeczywiœcie.Wznieœliœmy siê na dziesiêæ czy piêtnaœciemetrów pod powierzchniê i stanêliœmy, zawieszeni pod wod¹.Przez luk widzia³em taflê wody, lœni¹c¹jak lustro z kutego srebra.Zastanawia³em siê, jak to jest byæ ryb¹ i mieæ dach nad ca³ymswoim œwiatem.Patrzy³em, jak drugi statek plasn¹³ w wodê.Wzbi³ wielkigejzer piany, po czym zapada³ w toñ — lekko przechylony na rufê— a¿ nape³ni³y siê worki powietrzne pod ka¿dym deltowatymskrzyd³em.Wtedy uniós³ siê trochê i stan¹³ na tej samej g³êboko-œci, co my.— Mówi kapitan Stott.S³uchajcie uwa¿nie.Jakieœ dwadzie-œcia osiem klików od waszej obecnej pozycji znajduje siê pla¿a.Skierujecie tam wasze statki i stamt¹d przeprowadzicie atak nataurañskie pozycje.To ju¿ lepiej; mieliœmy przejœæ tylko osiemdziesi¹t klików.Opró¿niliœmy zbiorniki powietrza, wyskoczyliœmy na powie-rzchniê i w równym szyku polecieliœmy ku pla¿y.Trwa³o to kilkaminut.Kiedy statek wyl¹dowa³ ze szczêkiem, us³ysza³em pomrukpomp wyrównuj¹cych ciœnienie w kabinie z ciœnieniem na zew-n¹trz.Zanim ich dŸwiêk ucich³, odsunê³y siê drzwi w³azu przymojej koi.Przetoczy³em siê po skrzydle i zeskoczy³em na ziemiê.Dziesiêæ sekund na znalezienie os³ony — przebieg³em po sypkim¿wirze do linii „drzew" — kêpy poskrêcanych, wysokich, niebie-skawozielonych zaroœli.Da³em nura w ten g¹szcz i odwróci³emsiê, ¿eby popatrzeæ na odlot stateczków.Pociski samosteruj¹cepowoli unios³y siê na wysokoœæ stu metrów, a potem z przenikli-wym œwistem rozlecia³y siê na wszystkie strony œwiata.Prawdzi-we stateczki powoli zapad³y z powrotem w wodê.Mo¿e to dobrypomys³.Ten œwiat nie by³ szczególnie atrakcyjny, ale na pewno znoœ-niejszy od kriogenicznego koszmaru, na jaki nas przygotowywa-no.Jednolicie ciemnosrebrzysta poœwiata nieba stapia³a siê takdok³adnie z mg³¹ nad oceanem, ¿e nie sposób by³o powiedzieæ,gdzie koñczy³a siê woda, a zaczyna³o powietrze.Ma³e fale liza³y¿wirowaty brzeg, o wiele za wolno i wdziêcznie w tej jednejtrzeciej normalnego ziemskiego ci¹¿enia.Nawet z odleg³oœcipiêædziesiêciu metrów s³ysza³em grzechot miliardów tocz¹cychsiê kamieni.Temperatura powietrza wynosi³a 79 stopni Celsjusza; nie doœægor¹co, aby morze wrza³o, mimo i¿ ciœnienie by³o tu stosunkowo niskie wporównaniu do ziemskiego.Smugi pary dryfowa³y z wiat-rem wzd³u¿ linii zetkniêcia wody z l¹dem.Zastanawia³em siê,jakie szansê prze¿ycia ma tu cz³owiek bez skafandra.Co zabijego najpierw: temperatura czy niski poziom tlenu (ciœnienie równejednej ósmej normalnego ciœnienia na Ziemi)? A mo¿e uprzedzije jakiœ œmiercionoœny organizm.?— Mówi Cortez.Wszyscy wysiadaj¹ i zbieraj¹ siê wokó³mnie.Sta³ na pla¿y trochê na lewo ode mnie, machaj¹c rêk¹ nadg³ow¹.Podszed³em do niego przez chaszcze.By³y kruche, ³amli-we, paradoksalnie wyschniête w tej parnej atmosferze.Nie mog³yzapewniæ dostatecznej os³ony.— Skierujemy siê 0,05 radiana na pó³nocny wschód.Pier-wszy pluton idzie przodem.Drugi i trzeci za nim, na prawymi lewym skrzydle.Siódmy — pluton dowodzenia — idzie w œrodku,dwadzieœcia metrów za drugim i trzecim.Pi¹ty i szósty zamykaj¹pochód ciasnym pó³kolem.Wszystko jasne? — Pewnie, ten szykmoglibyœmy sformowaæ nawet we œnie.— Dobra, ruszamy.By³em w plutonie siódmym — w „grupie dowodzenia".Ka-pitan Stott przydzieli³ mnie tam nie po to, ¿ebym wydawa³ jakieœrozkazy, lecz ze wzglêdu na mój dyplom z fizyki.Grupa dowodzenia teoretycznie by³a najbezpieczniejszym miej-scem, chronionym przez szeœæ plutonów; przydzielano do niejludzi, którzy ze wzglêdów taktycznych powinni prze¿yæ trochêd³u¿ej od innych.Cortez mia³ wydawaæ rozkazy.Sanchez mia³naprawiaæ skafandry.By³ tu starszy lekarz, dr Wilson (jedyny,który naprawdê mia³ dyplom lekarza medycyny), i Theodopolis,radioelektronik zapewniaj¹cy nam ³¹cznoœæ z kapitanem, którywola³ pozostaæ na orbicie.Pozosta³ych przydzielono do grupy dowodzenia ze wzglêduna jakieœ specjalne przeszkolenia albo zdolnoœci, jakich normalnienie uznano by za „taktyczne".W obliczu nieznanego wrogatrudno by³o powiedzieæ, co mo¿e okazaæ siê wa¿ne.Ja znalaz³emsiê tam jako najlepszy fizyk w oddziale.Rogersjako biolog.Tatêmia³ byæ chemikiem.Za ka¿dym razem uzyskiwa³ najwiêksz¹iloœæ punktów w teœcie Rhine'a na sprawnoœæ percepcji.Bohrs by³poliglot¹ w³adaj¹cym p³ynnie i idiomatycznie dwudziestoma jê-zykami.Petrova w³¹czono dlatego, ¿e badania nie wykaza³yw jego psychice najmniejszego œladu ksenofobii.Keating by³œwietnym akrobat¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL